sobota, 11 kwietnia 2015

22. Pies, co zerwał się z łańcucha ciemną nocą




[Marina]

Teraz już mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nienawidzę konferencji prasowych. W ogóle nie wiem, kto to wymyślił? Nie dość, że strata czasu, to jeszcze tylu nerwów. Jeśli kiedykolwiek zazdrościliście gwiazdom sportu występujących w blasku fleszy, to uwierzcie, że im to trzeba współczuć i podziwiać, jak oni to wszystko znoszą. Nie dość, że sala pełna była takich Szczęsnych Nieszczęsnych, co każdy miał mądrzejsze pytanie od drugiego, to jeszcze flesze oślepiały mnie tak, że już nic, absolutnie nic nie widziałam i tylko liczyłam sekundy kiedy się ta wątpliwa przyjemność skończy. Ale nie. Następne światłe pytanie. Jak na złość, produkowaliśmy się sami na zmianę z wielce wielmożnym Schlierenzauerem, bo zdobywca trzeciego miejsca, Morgi, jeszcze nie raczył się zjawić. Plus taki, że matoły nie znają angielskiego w tej Austrii za dobrze, więc gadaliśmy po niemiecku i wszyscy byli szczęśliwi. 

Usłyszałam gdzieś swoje (znaczy się brata mojego) imię, więc rozejrzałam się niepewnie, przestraszona, że przegapiłam pytanie. Dopiero po paru chwilach zorientowałam się, że jednak wywołali Grega do odpowiedzi. Aż odetchnęłam z ulgą. 

- Nie, wcale nie jestem zaskoczony, że Marcin wygrał – gadał sobie Schlieri, więc spojrzałam na niego zaskoczona czy on chory, czy co? To nawet ja byłam tak zdziwiona tym zwycięstwem na mamucie, że od dobrej godziny nie byłam w stanie domknąć ust, a ten twierdził, że się spodziewał! Ale się rozgadał! Powoli czułam, że się czerwienię od tych wszystkich pochwał skierowanych w moją stronę. Pięknie, Marcin mnie zabije, że się rumienię jak nieletnia panienka, a pierwsza gwiazda Austriacka chwaliła mnie dalej! I nawet go kopnąć nie mogłam, bo za daleko sobie usiadł! Wierciłam się już na tym krześle niecierpliwie, a wtedy dostrzegłam, że ktoś w austriackiej kurtce się przepychał między dziennikarzami, wpakował do ust cały wielki rogalik, popił colą, poprosił jakiegoś grubasa, żeby wrzucił pustą puszkę do kosza, a potem wlazł do nas na podest i usiadł po mojej drugiej stronie uśmiechając się promiennie. Zero kultury, panie Morgenstern. Przybycie jegomościa zrobiło takie zamieszanie, że nawet Gregora zatkało w pół zdania. Na szczęście! Konferansjer zapytał czy są jeszcze jakieś do nas pytania, ale wszyscy nagle tylko że Thomas i Thomas. Są? Nie ma? To dziękujemy!

- Czyli my już możemy iść! – to znowu się odezwał Schlierenzauer, a potem puścił mi oko. Nie czekając na nic, a szczególnie na to, aż się geniusze rozmyślą i im się zachce rozmawiać, wstałam, przecisnęłam się za krzesłem Morgiego i poszłam do wyjścia. Greg coś tam szepnął do kolegi, pewnie złośliwego, a potem zrównał się ze mną. Aż mi się nieswojo zrobiło, bo co on nagle zgrywa mojego kolegę? Wiele nie myśląc, przyspieszyłam kroku.

- Marina! – zawołał za mną ten buc.

Szlag! Szlag! Szlag! Odruchowo się obróciłam! Zatkało mnie na chwilę i wgapiałam się dobrą chwilę w jego wyszczerzoną twarz i oczy pełne triumfu. Rozejrzałam się z niepokojem, ale na szczęście-nieszczęście byliśmy sami… Myśl, Marina, myśl!

- Eeee… Gdzieś moja siostra tu jest? – wyburczałam niskim głosem, udając zdziwienie. I jeszcze raz się rozejrzałam. Dobra, byliśmy w Austrii. Mogłam przyjechać brata odwiedzić, nie? Tylko skąd ta cholera wie? A może wcale nie wie, tylko ma jakieś przywidzenia. Jak nic, trzeba iść w zaparte. – Nic nie mówiła, skubana! 

Tymczasem Schlieri zbliżył się w moją stronę aż za bardzo, czym już naprawdę przyprawiał mnie o mocniejsze bicie serca. Nie, nie, nie. Nie mógł się domyślić! A niech to gęś kopnie! Lucas! Ten dryblas ma serio za długi jęzor! Cofnęłam się parę kroków i ale czułam, że dalej już nie dam rady, bo miałam za sobą drewnianą ścianę hangaru. Niechże ktoś przyjdzie! Zwieję, a potem będę się zaklinać, że Gregor sobie wszystko ubzdurał i ma omamy wzrokowe. Na bank się uda. No bo sorry, ale co byście sobie pomyśleli, gdyby ktoś przyszedł i wam powiedział, że taki Prevc to nie Peter, tylko dziewczyna? O! Petra! Petra Prevc! Pomyślelibyście, że to prawda, czy że ten, co to mówi zwariował? 

- Nie rób ze mnie debila, Marinko – szepnął Schlieri, pochylając się w moją stronę.

O w mordę, jeża! Kiedy, jak, gdzie? 

- Moja siostra jest w Stams, nie jestem nią – skłamałam.

- Serio? – uniósł zaskoczony brew Austriak. – Tak się składa, że mój brat mi powiedział iż Marina musiała wziąć trzymiesięczne zwolnienie. Nikt poza nauczycielami nie zna powodu. Poza tym dziwnym zbiegiem okoliczności widziano cię w towarzystwie Kamila i Stefana w Innsbrucku w kawiarni pod Bergisel. W dodatku jak na brata, który nie mieszka w Stams za dobrze mówisz w moim akcencie. 

Pocieszałam się w myślach, że nikt mu nie uwierzy! Przecież zaraz stąd wyjeżdżamy! A w Polsce, na następnych konkursach, będą już sobie mogli robić jakieś badania genetyczne czy powołać jakąś komisję czy co, a będzie prawdziwy Marcin i zobaczymy, kto wyjdzie na debila! Już mu chciałam to wszystko przedstawić, ale zamarłam, bo on się znowu zbliżył, oparł dłonie o pusty hangar którejś z reprezentacji, a jego twarz była już na tyle blisko, że zaczęłam mieć poczucie jakiegoś zagrażającego mi niebezpieczeństwa.

- Chyba ci na głowę bije – drwiłam dalej, naśladując mego brata, gdy zatkało już mnie całkiem. Patrzył na mnie jakoś tak… dziwnie. Bardzo dziwnie. Tak dziwnie, że straciłam całkiem rozum i gapiłam się w te jego tęczówki jak zaczarowana. On wcale nie wyglądał groźnie, znikła gdzieś ta cała przemądrzałość. Byłam w takim szoku, że nawet się poruszyć nie mogłam, a on tknięty jakimś dziwnym impulsem nachylił się delikatnie w moją stronę i… o matko kochana! On mnie całował! Mnie! Chociaż mój pierwszy pocałunek wyobrażałam sobie zupełnie inaczej i z kim innym, to przestałam myśleć już całkiem i mało nie zemdlałam! Nie zdając sobie sprawy z niczego, chwyciłam go za szyję, żeby nie paść trupem, a on mnie chwycił w talii mocno, bo się zorientował, że ugięły się pode mną nogi. A że go nie odepchnęłam, ani nie dałam mu w gębę, to wielce zadowolony całował mnie dalej. Nie myślcie o mnie źle! Ciekawe co byście zrobiły, drogie panie, na moim miejscu? Pewnie teraz się nabijacie, że Gregory to, tamto, że gębę ma jak szczupak, fryzurę jak lizus, a charakter jak Cristiano Ronaldo, ale gdyby był tak blisko – mogę się założyć o całe miesięczne stypendium – ani jedna by nie uciekła zbyt prędko! Nie wiem ile czasu minęło! Ile może trwać taki zanik mózgu?

- Marcin?! – dotarły do moich uszu czyjeś krzyki.

Pięknie! Po prostu idealnie! Odepchnęłam z całej siły Gregora, który prawie upadł na ziemię, a potem przełknęłam ślinę, bo zobaczyłam szanownego kolegę Ziobro z gębą otwartą na oścież ze zdziwienia. No ale co się mu dziwić? Nie wiem ile razy ja otwierałam usta i zamykałam, ale zaczynałam się czuć jak ryba, której odebrano możliwość powietrza, znaczy się wody. Greg zwiał. Pewnie! Bohater się znalazł od siedmiu boleści! I co ja teraz mam zrobić?!

- Następnym razem obiję ci mordę jeśli się do mnie zbliżysz! – zawołałam jeszcze za nim przezornie, bo postanowiłam iść w zaparte. A może Ziobro nic nie widział? Bąknęłam coś do niego pod nosem, ale na bank nie usłyszał i w milczeniu poleciałam do samochodu, modląc się, żeby nikt więcej tej sytuacji nie widział. I żeby Jasiek nie rozpaplał. Im dłużej myślałam, tym bardziej byłam załamana. Przecież w tej plotkarskiej kadrze, nic się długo nie ukryje! Gorzej niż na babskim targu!


[Maciej]

Ja chyba zwariowałem. Jak Piotrek by usłyszał, co wymyśliłem, to pewnie by umarł ze śmiechu. Ale o dziwo wszystko się ładnie składa w całość. Prędki od zawsze się dziwnie zachowywał, a to by mogło wiele tłumaczyć! Kto by pomyślał… Tylko jak mam to sprawdzić? Bo przecież nie pójdę i nie powiem: „Słuchaj Prędki, bo mnie się zdaje, że ty…”. O, nie, nie, nie. Od razu wykluczyłem taką możliwość. Bez dowodów to z żadnym też nie mogłem pogadać, bo raz że nikt by mi pewnie nie uwierzył, a dwa – to jak miałbym wytłumaczyć skąd mam takie podejrzenia wobec kolegi, żeby się samemu nie skompromitować? 

No nic. Po długich rozmyślaniach, doszedłem do wniosku, że mogę tylko dalej obserwować i szukać ewentualnego potwierdzenia moich przypuszczeń. Jeśli to prawda, to aż strach pomyśleć, jaka będzie afera obyczajowa w polskiej kadrze! Miałem jeszcze chwilę do kolacji, więc zacząłem szukać w necie jakiś tropów czy wskazówek, a wtedy przyszedł Piotrek.

- Myślisz, że z naszym Prędkim… – zacząłem, w pośpiechu szukając odpowiednich słów. Odpowiednich, ale i takich, które by zawsze można było obrócić jak kota ogonem do przodu. – Że z naszym Prędkim to wszystko w porządku jest?

Żyła spojrzał na mnie jak na wariata. Czyli co? On nic nie zauważył?

- A nie?

- No właśnie się zastanawiam.

- Co ty, Maciuś? Nudzi ci się? Nie masz własnych problemów, że Prędkiego przeżywasz? 

- Nie, nic. Tak sobie tylko myślę – dodałem wymijająco. I po kiego grzyba się odzywałem? Piotrek już sobie o czymś przypomniał, bo stanął nade mną i zrobił minę dobrego wujka.

- Napisałeś do tej panny co ci mówiłem? 

No i mam za swoje!

- Której? – zapytałem, udając głupa. Już się nauczyłem, że to najskuteczniejsza linia samoobrony przed Pieterem.

- Nie napisał! – Piotrek rozłożył bezradnie ręce, uniósł oczy do góry i pokiwał głową z dezaprobatą. – Brawo! 


[Marina]

Przy kolacji wręcz czułam na sobie jego spojrzenie i w zasadzie miałam już tego dość. Czułam się jak bomba zegarowa. Żyła próbował rzucać jakimiś żartami, do mnie też zagadywali, ale nie miałam siły gadać. Panowie odwalcie się już ode mnie! Chcę myśleć jak baba, a nie jak facet, który musi się golić, beknąć i kłócić się czy był spalony dla Realu albo czy Barcelona ma cudownych piłkarzy. Tymczasem Ziobro, zajadając kanapkę patrzył na mnie i odwracał się do Gregora żartującego obok swoich kolegów. Łypnęłam na niego groźnie by przestał tak robić, a on tylko się uśmiechnął do mnie głupkowato.

- Wania, co się tak lampisz na Schlieriego? Chyba ci nie szkoda, że już nie jest liderem? – zapytał nagle Pietrek.

- Nieeee. Nawet to lepiej, tylko nie sądziłem, że on jest inny.

Zakrztusiłam się herbatą, na szczęście Stoch miał silną rękę, że aż prawie poczułam wszystkie gwiazdki przed oczami.

- Po prostu on jest..- zaczął Janek – a moja noga automatycznie pod stołem chciała wycelować w jego kolano, gdyby nie fakt, że wrzasnął nie kto inny jak Kot.

- Auć! Kto mnie kopie?!

- No to co ze Schlierim? – drążył Stoch, a ja wstałam, udając, że pojadłam i miałam się wybierać do pokoju, gdy usłyszałam jeszcze jak Jan powiedział:

- Schlieri chyba lubi naszego Prędkiego. 

No matoł! Normalny matoł! Wiedziałam, że udawanie brata skomplikuje sprawę, ale nie do tego stopnia!

- Trudno go nie lubić – odpowiedział szczerze Stefan – Też go lubię.

- I ja! – zadeklarował się natychmiast Piotrek.

Nie mam pojęcia jakby się to wszystko skończyło, gdyby w drzwiach nie pojawił się Kruczek. Ręce miał skrzyżowane na piersi, a na nasz widok tylko westchnął.

- Za 20 minut wyjazd, a ci siedzą na stołówce zadowoleni – powiedział twardo i zmierzył każdego po kolei spojrzeniem. – Na nikogo nie będziemy czekać – zaznaczył. Cymbały wszystkie się z miejsc zerwały i w trymiga polecieli do pokojów. Tylko ja nie leciałam jak głupia. Bo raz – już dawno byłam spakowana, a dwa, że dalej byłam w gigantycznym szoku. Myśl, Marina, myśl. Bo co będzie jak dowie się Krzysio?? W ogóle czemu ja nie kopnęłam tego Zgreda w czuły punkt, gdy tylko się odważył mnie dotknąć? Nie ma innego wytłumaczenia, że doznałam zaćmienia umysłu. Miejmy tylko nadzieję, że więcej się nie powtórzy, bo będę musiała sobie zrobić przeszczep mózgu, a nie wiem czy po takiej operacji, to by mi pozwolili skakać. Wróć! Przecież ja nie będę skakać! Marcin Prędki prawdziwy mnie zastąpi, a ja sobie wrócę do szkoły i będę się cieszyć świętym spokojem. 

Szłam sobie powoli do pokoju i byłam coraz bardziej przerażona. Przecież ten debil zaraz zacznie kłapać, że niby ja i Gregor… Wyobrażacie sobie ten skandal? Normalnie love story na miarę naszych czasów. Media mnie zjedzą. Brat mnie ukatrupi. Biegun przestanie się ze mną przyjaźnić. Nie ma bata, trzeba Ziobrze wybić takie pomysły ze łba! Zrobiłam krótkie rozeznanie pokoi i ruszyłam do tego, który zajmował Dawid i Jasiek. Na początku to mnie jeszcze chcieli z nimi zakwaterować! Wszystko dlatego, że Kot się wściekł i oficjalnie wywalił z pokoju Kubackiego, bo podobno stuka w nocy w klawiaturę i biedny Maciuś nie może spać. Ziobro wykłócał się o pokój z Kamilem, no ale przecież Kamil się już dawno umówił ze Stefanem, więc nie było dyskusji. Zostałam sama w recepcji i nie wiadomo jakby się skończyło, gdyby Grzesiek nie walnął przemądrzałej gadki, że niby Prędki taki nieogarnięty i lepiej mieć go na oku. No i tak w tym Kulm mieszkałam znowu z moim genialnym prywatnym trenerem. Największy plus i tak taki, że go nigdy nie było, więc miałam zupełnie święty spokój. 

Puk, puk, puk! Cisza. Łup, łup, łup!

- Prędki?! Pogięło cię? – Drzwi się otworzyły, ale nie te, do których pukałam, tylko sąsiednie, a w nich stanął Maciej Kot. I jakoś się dziwnie na mnie gapił.

- Jaśka szukam.

- Co ty się z Ziobrą teraz kumplujesz? – zapytał, marszcząc brwi. A co? Nie mogę?

- Nie twój interes – burknęłam mało grzecznie i ponownie zaczęłam dobijać się do drzwi.

- Idzie – poinformował mnie Maciej, więc rozejrzałam się i rzeczywiście. Zza rogu wyszedł Ziobro, wgapiony w swój telefon. Pięknie! Już wszystkim wypaplał? Aż mnie sparaliżowało. Więc dlatego Kocur się tak dziwnie na mnie patrzył? I pewnie do Krzyśka już dotarło! Tylko nie to! Jasiek tymczasem przylazł pod same drzwi i wbił we mnie zdziwiony wzrok.

- Czego? – rzucił tylko i przezornie zerknął na Macieja, który dalej stał w drzwiach. Co to? Kino darmowe? Przedstawienie? Łypnęłam na jednego i drugiego, a wtedy do jaśkowego łba chyba dotarło, bo otworzył drzwi i kazał mi wejść. Ciekawski Kot został na zewnątrz. 

- No czego? – powtórzył Jasiek.

Gorączkowo zaczęłam myśleć, czy jest jakieś inne wyjście lub wytłumaczenie. No ale nie było. Muszę barana wtajemniczyć.

- Bo wiesz… Muszę ci coś powiedzieć – jęknęłam. – Wtedy… z Gregorem…

- Twoja sprawa, stary – przerwał mi Jan. – Nikomu pod łóżko nie zaglądam.

- Jasiek! – zawołałam, zmuszając by na mnie spojrzał. – Mówiłeś komuś?

- Nie. Rób se co tam chcesz. Mnie w to nie mieszaj – powiedział jeszcze, wywalając na środek swoją torbę i dając mi sygnał, że teraz się będzie pakował. A wiadomo, facet nawet jak przesuwa krzesło, to nie może odpowiedzieć na proste pytanie, a co dopiero gdy musi się skupić na składaniu ubrań. Musiałam się spieszyć. Upewniłam się, że drzwi są zamknięte, bo nie potrzebna mi była większa widownia, a później podeszłam do lustra. Po chwili zaczęłam majstrować przy peruce, żeby ją odkleić, a Ziobro dalej nie miał pojęcia co kombinuję i chyba trapił się coraz bardziej. Ale wprawę miałam, więc minuta osiem i byłam gotowa ją zdjęć. Raz, dwa, trzy i już potrząsałam swoją własną czupryną. Zerknęłam jeszcze raz w lustro i zerwałam brwi. No jest, proszę Państwa, Marina Prędka we własnej osobie. Jaśka to chyba na amen zatkało, bo gębę otwarł i gapił się na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby zobaczył ducha. No nic, trzeba mu dać z minutę, żeby ochłonął. Uśmiechnęłam się jeszcze dziewczęco, a on stał dalej, jak stał. 

- He, he, he, he, he, he!

Nagle zaczął się śmiać i rechotał dobre pięć minut. 

- Czyli Prędki to zwykła baba – rzucił, gdy się trochę uspokoił, a potem znowu się zapowietrzył ze śmiechu. – Ale jaja! Chłopaki padną, jak się dowiedzą!

- Ani się waż! – zawołałam. – Słuchaj Jasiek, musiałam ci powiedzieć, bo nie miałam wyjścia! Ale gęba na kłódkę, bo to tajemnica! Czaisz?

- To tylko ja znam prawdę? – zapytał konspiracyjnie i był taki z tego dumny, że aż żal mi się zrobiło mówić jak jest. Niech ma trochę radości.

- Tylko ty – przytaknęłam. – I tak ma zostać, ok?

- Masz to pewne, jak meble Ziobro – wyszczerzył zęby. – Kurde, nic dziwnego, że ten Prędki to taki łamaga. Ha, ha. 

- Mimo to Marina przebrana za Marcina skacze dalej niż ty – przypomniałam.

- Ale żeby się całować z Gregorem? – zagadnął, ale minę miał jakby zeżarł kostkę od kibla albo co. Że też mi musiał o tym przypomnieć!

- To wcale nie było tak! – oburzyłam się, ale zaraz na samo wspomnienie zrobiło mi się strasznie smutno i głupio. A najbardziej jak sobie przypomniałam Krzysia. – Ja… Ja wcale nie chciałam! To wszystko on!

No dobra, może nie do końca tak było, ale w sumie to prawda. Bo nie chciałam! Przecież to też burak ze szczotką na głowie mnie zaczarował czy co, a ja zbyt późno się zorientowałam, żeby dać mu w pysk. Przecież ja nie znoszę tego paskudy od siedmiu boleści, uzależnionego od świńskich napojów energetycznych i robienia sobie selfi. No sami powiedzcie, czy gdybym była o zdrowych zmysłach, to bym go z własnej winy... pfu... własnej woli pocałowała? Nigdy! A jak ktoś się dowie? Jak Biegun się dowie? No ja mam dość! Usiadłam sobie na łóżku, schowałam ręce w dłoniach i się po prostu rozryczałam.

- Nie chciałam, nooo. Buuuuuuu…

- No ja mu dam! – powiedział Ziobro bardziej do siebie niż do mnie. A potem długo nie myślał, bo dwie sekundy nie minęły, a już go nie było. Poleciał gdzieś! I aż się wolałam nie zastanawiać gdzie i po co! Westchnęłam jeszcze, wzięłam perukę i szybko zmyłam się do pokoju, bo jeszcze brakowało, żeby przylazł Kubacki czy ktoś. I tak już wystarczająco dużo awantur jak na jeden dzień.


--
Hej ho! 
Jesteśmy. Sto lat spóźnienia, ale co zrobić? Sezon się skończył, a my dopiero się trochę odkopałyśmy z całej roboty i udało się napisać. Jesteście tutaj, choć za oknem już wiosna?
Aria

P.S. Tych, którzy jeszcze nie byli, zapraszam na nowy rozdział tutaj.

Hej, ha! 
Fakt, sezon się skończył, a my w pocie czoła wyczarowałyśmy metodą malutkich kroczków kolejny rozdział. 
Wiosna za pasem, ale czy ktoś tu jeszcze jest z nami? :)

P.S Chciałabym przypomnieć, że powróciłam z kolejnym rozdziałem tutaj.
Megi

Nie trudno się domyślić, że następne rozdziały to będą już w Wiśle i Zakopanem. A co się działo w Zakopanem? Trzeba będzie wybrać piątkę na Soczi. Kruczek już teraz ma urwanie głowy, więc proponujemy, żebyście mu pomogli. 

A więc małe pytanko:
KTO POWINIEN JECHAĆ DO SOCZI? Przypominamy, że można wybrać tylko PIĘCIU skoczków.
Z niecierpliwością czekamy na Wasze propozycje :D

Megi & Aria