♫ ♫ K.A.S.A, Maczo
[Marina]
Ani noc nie należała do spokojnych, ani poranek. Nie miałam pojęcia o której ten geniusz poszedł spać, ale chyba zdążył przeanalizować z Piotrkiem wszystkie skoki z ostatnich dwóch lat. Naprawdę myślałam, że się wykończę! Ale w końcu jakimś cudem zasnęłam. Ustawiłam sobie wibracje na godzinę wcześniej niż śniadanie, żeby na spokojnie się przygotować. Wstałam cichutko i zerknęłam na moje współlokatorskie łóżko, z którego wystawały tylko stopy z jednej i czarne włosy z drugiej strony. Chyba rzeczywiście wyślę mu to zdjęcie z jasnymi włosami z jakiegoś anonimowego konta, żeby przypadkiem do jego głupiej łepetyny nie wpadł pomysł, żeby się na blond przefarbować. Wyglądałby strasznie! Trzeba dbać o dobro ludzkości, nie? Przewróciłam oczami, ale czułam, że mam perukę przekrzywioną, więc pędem, pobiegłam do łazienki. Spojrzałam na siebie w lustrze i od razu można było dostrzec, że źle spałam, bo naprawdę moje drugie ja postanowiło być bardziej złośliwe. Już nie dla kolegów idiotów, nie dla Sobczyka czy kogokolwiek, ale dla mnie. Jakby to powiedzieć, kobieta ze mnie wyzierała się na wszystkie strony! Tak naprawdę, to ani Marcin, ani Grzesiek nie zdawali sobie sprawy, że granie 24 godziny na dobę chłopaka jest męczące i przytłaczające dla kobiecej logiki, samopoczucia i samooceny. Brakowało mi strasznie damskich ciuchów, malowania się, no i po prostu bycia sobą. Umyłam zęby i uśmiechnęłam się słabo do siebie, przekonując samą siebie, że jeszcze trochę wytrzymam i dam radę dalej grać mojego brata łamagę. Otworzyłam drzwi, a tu Kot! Zdziwiłam się, bo po cholerę czatował przy drzwiach, jakby stał w kolejce? No, ale cóż. Jasno się przekonałam wczoraj, że nadmiarem inteligencji życiowej to on nie grzeszył. Pewnie stał po urodę, jak rozum rozdawali.
- Sprawdzałem czy przypadkiem się nie utopiłeś w wodzie – wyjaśnił.
Tak, Kocie masz rację. Nie mam nic lepszego do roboty niż się utopić w jacuzzi. No chyba, że tobie byłoby to na rękę… Tymczasem nie pytając mnie o zdanie, czy się ogarnęłam, zajął ubikację, a ja rozglądając się po pokoju myślałam, że piany dostanę. Jego łóżko, cała podłoga, oba krzesła i stolik były zawalone jego klamotami z otwartych walizek. Gdzieniegdzie po kątach walały się jego buty, ciuchy, bielizna, książki biograficzne cholera wie kogo, no jednym słowem, nasz pokój wyglądał jak pobojowisko. Jedyna rzecz, której Maciej nie zdążył dotknąć albo sprawić, że i na niej byłby bałagan to drugie sąsiednie biurko, znaczy się moje. Oczywiście pierwsza myśl była taka, że rwało mnie do sprzątania, bo w takim syfie to ja nie mogę spokojnie myśleć, ale po chwili przywaliłam się mocno w czoło, żeby mnie za bardzo nie kusiło sprzątanie gratów Kota. Poskładałam swoje ciuchy z powrotem do walizki, książki ułożyłam na biurku i tylko jednej rzeczy mi brakowało, bo umknęło mi wczoraj gdzie z łóżka położyłam testy matematyczne.
- Maciek!!!! – zawołałam z pokoju. – Gdzie moje testy z matematyki!
- A skąd ja mam wiedzieć?! – krzyknął się z łazienki mój współlokator i naprawdę miałam ochotę wyważyć te drzwi i zabić go po raz kolejny.
- Przez ten twój bajzel one na pewno gdzieś się zapodziały!
- Jaki bajzel?!
Serio?! Powaga?! Czy ty chłopie nie widzisz, co zrobiłeś z naszym pokojem?! No ja…!!! Dobra, spokojnie, tylko bez przekleństw. Wzięłam telefon i wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami tak głośno, że pewnie na całym piętrze mnie było słychać.
Udałam się na stołówkę, a na widok Łukasza przyspieszyłam, stanęłam przed nim i zaczęłam od razu emocjonalną wypowiedź:
- Trenerze najukochańszy na następne zawody ja poproszę do pokoju kogo innego, może być z powrotem Sobczyk lub ktokolwiek inny, byle nie Kot!
- A to niby czemu? Całkiem spokojnie tam u was było, nie to co Żyła z Maćkiem – powiedział niczego nieświadomy trener.
- Mam alergię na Kota! – podniosłam głos i nie zważałam, że część skoczków też już była przy stole i ze sporym zaciekawieniem przysłuchiwała się mojej skardze. – Nie da się z nim wytrzymać! Pół nocy gada z Piotrkiem przez telefon i nie mogę spać! Ma mnie za gówniarza, na dodatek syf w pokoju taki, że właśnie zginęły mi testy matematyczne! Jak nie zaliczę przez niego materiału to proszę się nie zdziwić jak za dwa tygodnie będzie miał trener klepsydrę pogrzebową, dobrze? – wykrzyczałam i zostawiam zaskoczonego trenera samego z rozterkami. I naprawdę miałam gdzieś, że wyjdzie na to, że Prędki to nie tylko małolat, lizus i ostatni ciamajda, ale jeszcze i skarżypyta. Usiadłam sobie sama przy stoliku, bo przecież Kubacki, Stoch, Hula, Żyła, Ziobro, Titus i Biegun siedzieli wszyscy przy Aśce i Magdzie.
Nakładałam sobie śniadanie, gdy Kot wparował do stołówki, a wiwatujący wrzask powitania Pietrka obudziłby niejednego zmarłego. Kruczek próbował uciszyć dwóch przyjaciół, którzy zachowywali się jakby latami się nie widzieli, ale nieskutecznie. Przewróciłam oczami, skupiając się na moich kanapkach, licząc po cichu na to, że obcy ludzie nie będą mnie łączyć z tymi cymbałami. Zajadałam sobie bułkę z dżemem, a jednym uchem przysłuchiwałam się mądrościom moich genialnych kolegów.
- Dziewczyny nie martwić się. Każda skacze tyle ile może – uśmiechnął się Kubacki pięknie do koleżanek. Niewiele mu było trzeba i już cały uhahany. Normalnie, to by siedział obrażony na organizatorów i cały świat, że wymyślili serie treningowe tak wcześnie.
- Nieważna odległość czy wasze zdolności. Liczy się zabawa! – przekonywał Hula i widziałam, jak Magda speszona najchętniej, by uciekła ze stołówki.
- Nie przejmujcie się tym, co prasa pisze i tym co napisze po konkursie – dodał z uśmiechem Stoch, a ja powiem Wam, że miałam ochotę uderzyć głową w stół.
Poważnie, liderze, myślałam, że masz lepsze gadki, a już na pewno nie nawiązujące do tych pseudo dziennikarzy, którzy przeprowadzają z wami wywiady. Bo ze mną to tylko napomknęli, że najlepszą lokatę, czwarte miejsce w Kuusamo zdobyłem i tyle się narajali Prędkim. Szybko im przeszły zachwyty z początku sezonu.
- Pamiętajcie… na luzie! – dodał z uśmiechem Maciek i nie wiem czy to jego piękny naturalny uśmiech powalił nasze koleżanki, bo nawet Aśka miała już problemy z konsumpcją śniadania.
Coś czułam, że jak tak dalej pójdzie to obie z nerwów wylądują w łazience, a później to broń Boże, żeby nie w szpitalu. Serio panowie, jak wy takimi tekstami chcecie wspierać swoje żony, dziewczyny czy kochanki (jeśli takowe posiadacie, ale obserwując wasze poczynania to prędzej mamy i opiekunki bym powiedziała) to ja im serdecznie współczuję. Czarę goryczy, a raczej mojej babskiej cierpliwości, przelał Pietrek.
- No bo wiecie, hehehe, grunt to garbik, fajeczka i polecieć. Byle się wam dobrze skoczyło!
Wstałam z hukiem tak, że cały polski stół na mnie spojrzał, a gdy widziałam poważne spojrzenie dziewcząt, to było mi ich jednym słowem żal. Bo to nie były żadne pokrzepiające słowa, jak się mądralom wydawało, tylko dodatkowe nerwy dla nich. Jakby i bez tego nie miały mnóstwa stresu. Przecisnęłam się za kelnerką do kuchni, zostawiając w pełnym osłupieniu wszystkich. Kucharz też był zdziwiony, a raczej zestresowany, że ja pewnie z jakimiś pretensjami do niego, że śniadanie mi nie smakowało czy coś. Wbił we mnie oczy z przerażeniem, ale ja zapytałam tylko czy mają może kakao. Oczywiście szef pokiwał mi potulnie głową i uśmiechnęłam się wesoło, klaszcząc w dłonie, że potrzebuję trzy kubki i żeby zrobił z małą śmietanką. Szefunio wpadł w zachwyt i oczywiście przyjął zamówienie na jego własny koszt, co sprawiło, że czułam się z tego powodu niezmiernie dumna. Dostałam od niego trzy porcje i z wielkim zadowoleniem wróciłam do polskiego stołu. Siadłam między dziewczynami, stawiając im przed nosem kubki. Chłopakom oczy na wierzch wyszły, a dziewczyny niebezpiecznie zbliżyły się w moją stronę i… pocałowały mnie obie w policzek w podziękowaniu.
- Nie będę wam prawił litanii jak to super czy nie super. Lekarstwem na całe zło jest kakao – powiedziała i z uśmiechem podniosłam kubek, a z lewej i z prawej strony dziewczyny dumnie wzniosły toast ze mną, dodając z zadowoleniem:
- Jesteś kochany!
Heh. Ja przecież to wiedziałam, bo przecież doskonale widziałam spojrzenie chłopaków. Znów miałam przerąbane u nich. No, bo przecież miałam się z nimi solidaryzować w durnocie, nie? A ja zamiast tego to dalej pod prąd ze wszystkim, a na dodatek to nie im się podziękowania trafiły, tylko mnie. Świetnie! Teraz nie tylko Prędki małolat, lizus, gamoń i skarżypyta, ale jeszcze i pierwszy macho. Ale co ja się będę przejmować. Wróci braciszek to się sam będzie martwił taką doskonałą opinią.
Asia z Magdą popijały ze smakiem kakao, uśmiech z twarzy im nie schodził i nawet próbowały się dowiedzieć skąd wiedziałam, że uwielbiają słodycze. Dziewczyny moje drogie, która z nas nie uwielbia słodkiego i w czasach kryzysu nie objada się słodkościami, co? Poza najlepszą polską zawodniczką. Ale cicho sza! Piję sobie ze spokojem z kubka, gdy nagle blondynka spojrzała na trenerów i z uśmiechem zadała im pytanie, które sprawiło, że mało się nie udławiłam, a kochani koledzy zresztą też.
- Trenerze, a obok Kamila to nie można by wystawić Prędkiego?
Kruczek z Sobczykiem aż otworzyli usta zaskoczeni, a ja sama kręciłam z przerażeniem głową, próbując ratować sytuację i jakieś reszki poszanowania u kolegów, bo przecież do następnego konkursu oni mnie chyba już znienawidzą całkiem i zabiją.
- Dziewczyny spokojnie, bez paniki. Trener się na rzeczy zna i wybrał najlepszych z nas. Jesteście w dobrych rękach, więc nie ma co mieszać ze składem na ostatnią chwilę – ogłosiłam spokojnie, klepiąc po ramieniu i Asię, i Magdę, które niepocieszone, że nic nie można zrobić, dopiły resztę słodkiej cieczy i uśmiechnęły się promiennie w moją stronę. W duchu modliłam się, by żadna nic głupszego nie wymyśliła, co do mojej osoby, bo ja to jak nic zawsze się wpakuję jak śliwka w kompot. Spojrzałam na trenera, który dyskretnie pokazywał mi kciuka, że jest zadowolony, że dałem radę jakoś pomóc koleżankom, ale chłopaki oczywiście zauważyli i znów na mnie skierowali morderczy wzrok. Ech, trenerze i ty przeciwko mnie?
[Kamil]
Strasznie się cieszę, że w końcu udało nam się skompletować skład na konkurs mieszany. Muszę przyznać się bez bicia, że jak rozmawiałam o tym z dziennikarzami w Val di Fiemme to nie przypuszczałem, że ja się doczekam. Mówiłem, że tak, że trzeba dbać o szkolenie dziewcząt, a może moi młodsi koledzy będą mieli tę przyjemność, aby stanąć wspólnie z nimi na starcie. A tu taka miła niespodzianka! Na szczęście nie pokarało mnie – człowieka takiej małej wiary w nasze zawodniczki – i dane mi było brać aktywny udział w tym historycznym wydarzeniu.
- Maciek! – zawołałem karcąco za kolegą, a ten odwrócił się i spojrzał na mnie zdziwiony. Pokręciłem głową ze śmiechem i dyskretnie wskazałem mu w stronę dziewczyn. Zrozumiał mnie bez słów. Przybrał swój firmowy uśmiech i dwóch susach znalazł się przede mną przy bagażniku.
- Dajcie spokój, co będziecie dźwigać? – powiedział i przegonił obie zawodniczki, a potem rzucił mi torbę Magdy, sam zabrał rzeczy Aśki i ruszył w stronę szatni, zabawiając koleżanki rozmową. Chwyciłem wszystko co trzeba i podreptałem za nimi powoli, śmiejąc się do siebie pod nosem. Mina mi zrzedła, gdy zobaczyłem przy bramie tłum dziennikarzy, który aż rzucił się na dziewczyny. Obie stały przestraszone i widać było, że te kamery to je stresują bardziej niż sam start! Ale oczywiście pan redaktor (nie będę z nazwiska wymieniał, bo mi nie wypada, ale pewnie się domyślacie), jakby tego nie zauważał i już machał mikrofonem przed ich zalęknionymi twarzyczkami. Że też ja byłem jeszcze tak daleko!
- … i pewnie czujecie dużą presję – usłyszałem tylko końcówkę zdania, które rzekomo miało być pytaniem i westchnąłem głośno, starając się uspokoić. Ile razy można prosić, aby nie nękali zawodników przed startem? Dziewczyny patrzyły po sobie nawzajem, trącając łokciami jedna drugą, ale gardła miały tak ściśnięte, że nie były w stanie wydusić ani słowa. Przyspieszyłem kroku, bo wiem, że zabrzmi to trochę nieskromnie, ale w jakimś tam stopniu liderem drużyny się czułem, a to niosło za sobą pewnie obowiązki. Szczególnie, że połowa zespołu taka młodziutka i niedoświadczona. Już miałem panienki nasze ratować, gdy ubiegł mnie Kot, który wepchał się przed kamerę z szerokim uśmiechem i zaczął wychwalać, że taką mamy historyczną chwilę i że wynik nie jest ważny, a sam udział i że on jest strasznie zaszczycony, że właśnie jego do udziału w takiej historycznej chwili nominowali. Asia z Magdą długo nie czekały, tylko uciekły do szatni, a ja, przechodząc, puściłem Maciejowi oko i pokazałem kciuk uniesiony do góry. Ja Wam mówię, będą jeszcze z tego Kota ludzie.
[Marina]
Dawid z Jankiem i Piotrkiem przez cały konkurs debatowali głośno, nie kryjąc swego niezadowolenia, dlaczego to Kotowi udało się wejść do składu, a nie im. Pominę nawet, że parę razy padało moje nazwisko, ale co się popatrzyłam na moich cudownych kolegów, od razu przestawali mnie obgadywać. Niestety, jak przewidywałam, pomocne rady chłopaków spaliły psychicznie dziewczyny tak, że nie obeszło się bez przewrotek na skoczni na szczęście bez poważniejszych obrażeń. Kamil z Maćkiem skoczyli naprawdę daleko, ale nawet ich cudowne noty niewiele pomogły dla naszej Polski. Mogło być gorzej przecież nie? Zawsze może być gorzej. A tak, to przynajmniej dziewczyny, sztab i hieny cmentarne zobaczyły, że jeszcze nam daleko by być naprawdę wielką potęgą w skokach narciarskich. Tymczasem ja z konkursu to zapamiętałam co innego. I wcale nie to, że Ziobro z Kubackim robili zakłady, która z naszych panienek pierwsza się w małolacie Prędkim zakocha po uszy…
Siedzieliśmy wszyscy w hotelu całą zgrają, bo Skrobot stwierdził, że nie będzie woził baranów tam i z powrotem, skoro nie startujemy, a Gębala zaraz dodał, że bardzo dobry pomysł nas zostawić, bo zimno na zewnątrz i jeszcze się pochorujemy. Więc pojechali trenerzy, obsługa, Kamil, Maciek i dziewczyny, a myśmy rzędem siedzieli w świetlicy przed telewizorem razem z Czechami. Pepiczki nasze kochane to za nic nie chciały uwierzyć, że tym razem startujemy i dopiero jak łeb Kota na ekranie się pojawił, to przyznali, że się mylili. Ale wielce zaskoczeni, że u nas w Polsce dziewczyny potrafią skakać, bo oni nie wiedzieli. Ha, ha, a jednak!
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że obok mnie usiadł Krzysio Miętus. Do tej pory to jakoś mi się udawało trzymać z daleka i nie mieć z nim żadnych interakcji bardziej skomplikowanych niż podanie cukierniczki, gdyż on to czas spędzał z Kubackim i Pietrkiem, więc nie wchodziłam w drogę. Nie można powiedzieć, że na treningach błyszczał, więc po cichu liczyłam, że po Lillehamer Titus nasze zacne grono opuści… Nie! Nie żebym mu źle życzyła. Broń Boże! To nie chodzi o Miętusa, ale o… mnie. Bo muszę się do czegoś przyznać. Ja swego czasu to się strasznie w Titusie kochałam. Ale to tak straaaaaaaasznie. Tak strasznie jak można kochać w wieku lat czternastu starszego kolegę swojego brata. On oczywiście nawet nie zauważał, że istnieję, a ja niewiele robiłam by to zmienić, chyba że staraniem się można nazwać czerwienienie się od ucha do ucha, jąkanie albo zwiewanie na jego widok gdzie pieprz rośnie. Więc się chyba nie dziwicie, że ja tak się starałam tutaj w jego towarzystwie za bardzo nie wybijać. Nie, no! Na pewno by mnie nie poznał, bardziej chodziło o to, że trochę głupio żeby Marcin strzelał buraka na widok Titusa, nie? Braciszek by mnie chyba zabił. Wszystko się układało pięknie, ale ten się akurat musiał pokłócić z Kubackim o chrupki (swoją drogą to się nażreją tego świństwa za plecami trenera, a potem się dziwią, że skaczą krótko, ale ja nic nie mówię!) i znaleźć sobie kawałek wolnej kanapy obok mnie.
- I co tam słychać Prędki? – roześmiał się na mój widok i posłał mi ten swój Titusowy uśmiech przez który niegdyś straciłam głowę. Zagryzłam wargi, modląc się w duchu, aby mój układ krwionośny choć raz w życiu był posłuszny i nie zareagował. Cisza trwała dobrą minutę, a skoczek aż uniósł brwi, więc pal sześć, stwierdziłam, że wypada się odezwać.
- A wszystko dobrze. Konkurs mieszany sobie oglądam.
Tak, wiem, że jestem idiotką i że głupszego zdania to nie mogłam wymyślić w tamtym momencie, ale i tak byłam dumna, że wydukałam je na jednym wydechu i bez jąkania. Zamarłam, oczekując na jego reakcję, bojąc się, że uzna mnie za kretyna i w sumie to miałby rację.
- A wiesz, że ja też?! – odpowiedział, dusząc się ze śmiechu i mocno klepiąc mnie w plecy. Kurde, Krzysiek? Ty też?! Co wy z tym klepaniem macie?! Ale odetchnęłam z ulgą. Wszystko wskazywało na to, że nie pomyślał, że mi odjęło mózg, tylko że umiem świetnie żartować. Cóż, taki to Prędki kabareciarz. Dalej już nikt na mnie uwagi nie zwracał za bardzo, kibicowaliśmy dalej, a Titus to mnie nawet poczęstował czekoladą, oczywiście nie zapominając pokazać języka Dawidowi.
A Czesi się cieszyli, że są dwa miejsca wyżej niż my w klasyfikacji i taką z tego radość mieli, że aż nam postawili sok marchewkowy. Cały karton! Wszyscy byli szczęśliwi. Nasi chłopcy, że dostali sok za darmo, Czesi, że się tego paskudztwa pozbyli i nasz sztab, który po powrocie był dumny, że przekonał nas do zdrowego jedzenia i picia. Ach, błogosławieni nieświadomi…
---
Hej!
Soczi, Soczi i po Soczi. Dla nas skończyło się na czwartym miejscu. Ale szukamy pozytywów! Ten cytat poniżej pasuje chyba idealnie, nie? :)
"No trochę boli, ale co zrobić? (...) Taki jest sport. Wiadomo, fajnie by było, jakby to podium było znowu kolejne. No ale mamy teraz cele na następny rok. Jakbyśmy wygrali, to byśmy nie mieli co robić. A tak to przynajmniej my na czwartym miejscu, to trzeba cały czas do przodu, no i pomalutku do przodu i myślę, że to zwycięstwo w drużynie kiedyś przyjdzie. No."
UWAGA KONKURS!
Kto i gdzie powiedział te słowa?
To fragment ustnego wywiadu, więc zapis został nieco wygładzony (usunęłam stękania, jąkania, wzdychania i inne onomatopeje, które by zaraz zdradziły autora :D).
Zwycięzca (a więc osoba, która pierwsza w komentarzu napisze całą poprawną odpowiedź - a więc kto i gdzie) będzie mógł wybrać skład na Turniej Czterech Skoczni w tym opowiadaniu :D I nie będzie musiał trzymać się rzeczywistości ;)
Czas start!
Aria Fresca
Ja tylko wtrącę, że z powodu mojej nieobecności wszystko zwaliło się na głowę Arii. Wybrnęłaś z tego pięknie i cało! Brawa biję, czapkę z głów i czekam na wasze typy, co do konkursu na TCS ;)
Megi
Ja tylko wtrącę, że z powodu mojej nieobecności wszystko zwaliło się na głowę Arii. Wybrnęłaś z tego pięknie i cało! Brawa biję, czapkę z głów i czekam na wasze typy, co do konkursu na TCS ;)
Megi