[Marina]
Finlandia to kraj wszędobylskiego wiatru. Może powinni sobie zmienić nazwę na Wiatr-landia? Każdy by wiedział o co chodzi. Chociaż kto wie? Może właśnie to znaczy Suomi? W każdym razie ja wiedziałam od początku, że w FISie to jacyś nieogarnięci ludzie pracują, no bo kiego grzyba jeździć tam, gdzie szansa na tragiczny wypadek sięga 99,9%, a wiatr występuje i daje nam szczęśliwą loteryjkę w 100%? Wyjaśni mi to ktoś logicznie, żebym nie składała skargi oficjalnej, żeby wreszcie zamienili Kuusamo na Kuopio?
A żeby było śmieszniej to muszę Wam zdradzić, że w naszej kadrze to była awantura na całego, bo Kruczek chciał zabrać Krzysia, a taki Maciusiak gotów był całkiem podważyć autorytet Kruczka i uparł się, że nie, bo Uniwersjada i Mistrzostwa Juniorów i w ogóle nie i już. W takich chwilach to się cieszę, że mnie to się uczepił taki Sobczyk, a nie trenerzy innych kadr. Dzięki temu o Marcinie Prędkim nie ma dyskutowania i bajerowania, bo nigdzie by mnie Grzesiu samego nie puścił przecież. Widzicie? Już nawet sama do siebie o sobie mówię jak facet! Super! Ale wracając do tematu. Wiecie co wam powiem? Było głosowanie! Tak! Wy wtedy w Polsce stresowaliście się czy zabiorą Bieguna czy nie, bo przecież cmentarne hieny musiały zrobić sensację i ogłosić pojedynek na linii trener kadry A – a trener kadry młodzików. A tymczasem delikatnie mówiąc wkurzony Łukasz łypał groźnie na moich niedorobionych kolegów podczas kolacji i czekał, by raczyli wypowiedzieć swoje zdanie. Każdy się jąkał, że to nie jego sprawa, że oni uszanują decyzję, ale też trzeba zrozumieć Maciusiaka i takie tam, bla, bla, bla. Ja tam sobie jadłam w milczeniu kanapkę, bo przecież co się gówniarza o zdanie pytać będą, a w głowie biłam gromkie gratulacje nad głupotą tych cymbałów. I pierwszy raz zauważyłam, że Kruczek jednak takim idealnym trenerem to nie jest. Co nie zmieniało faktu, że nadal wolałam jego niż Sobczyka.
Przeżuwałam sobie w milczeniu moją kolację, chwyciłam kubek by wypić do końca herbatę i zniknąć w pokoju, gdy nagle dostrzegłam, że wszyscy mi się przyglądają. Uniosłam pytająco brew, zastanawiając się czego to oni tym razem ode mnie chcą. Ale chyba Kruczek zauważył, że myślami byłam gdzieś daleko.
- A jakie jest twoje zdanie Marcinie odnośnie Bieguna?
To naprawdę były jaja, żeby każdego skoczka pytać o zdanie. Ale cóż, kątem oka widziałam jak cymbały się uśmiechają cwanie, bo przecież myśleli, że powiem dokładnie to samo co oni i Kruczek zostanie sam ze swoim dylematem. I sam będzie musiał porozmawiać z Krzyśkiem, prezesem Tajnerem i dalej toczyć wojnę na szpady z Maciusiakiem. Chrząknęłam cicho, wstając od stołu i spojrzałam z powagą ma Sobczyka, który wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. Zupełnie mi nie ufał!
- Brałbym go! Przecież to lider do ch…jasnej ciasnej – poprawiłam się szybko, żeby nie kląć brzydko przy trenerze. – Z całym szacunkiem dla trenera Maćka, ale Uniwersjada i Mistrzostwa Juniorów to taka słabizna, że przepraszam bardzo, ale tylko desperaci tam jeżdżą – powiedziałam i dopiero się w myślach w łeb walnęłam co ja wygadywałam przy czterokrotnym medaliście, ale cóż, słowo się rzekło, więc musiałam kontynuować. – Puchar Świata jest prestiżowy i nie wypada nie pojechać z żółtą koszulką. Kibice by nam trenera zjedli z wściekłości!
- Teee mądralo, zapomniałeś, że sam wygrałeś w zeszłym sezonie juniorskie złoto? – zapytał zgryźliwie Ziobro.
Cholera! Że Marcin mi nie powiedział jakie osiągnięcia miał nim trafił do kadry! Zabiję jak nic, posiatkuję go na ćwiartki! Wzruszyłam tylko olewająco ramionami.
- Swoje zdanie powiedziałem. A może wypowie się lepiej sam Krzysiek! – dodałam i sama spojrzałam na milczącego dotąd zawodnika, który nie ukrywajmy speszony był całym tym zamieszaniem wokół jego osoby. Zerknął na mnie z wdzięcznością, a później nieśmiało spojrzał na swojego trenera i potem znów na Kruczka.
- Chcę jechać i spróbować swoich sił – bąknął i szybko zerknął na trenerów z wyczekiwaniem czy aby nie rozpętał między nimi trzeciej wielkiej wojny światowej.
Tak o to ja, swoją wypowiedzią, uzyskałam podziękowania od Krzyśka, a Kruczek na oczach wszystkich poklepał mnie z uśmiechem po ramieniu, dziękując za szczerość. W środku czułam fajerwerki wewnętrzne, że choć raz dałam pstryczek wszystkim kolegom, którzy nie dowierzali w to, co widzieli. No może już mnie nie będą brać za jakiegoś smarkacza, co się na rzeczy nie zna. Za to Maciusiak łypał na mnie takim wzrokiem, że gdyby dane mu było cokolwiek zrobić, to pewnie leżałabym martwa. I tyle hałasu o nic było, no ale po naradzie ze sporym spóźnieniem dojechaliśmy do tego fińskiego miasta w sam raz na kolację.
[Krzyś B.]
Przyjechaliśmy na miejsce i naprawdę wszyscy byliśmy zdziwieni. Był śnieg, a wiatru nie było! Od razu po wyjściu z busa zrobiliśmy klika zdjęć, bo przecież nam nie uwierzą! Chłopaki się śmieją, że jak tylko zacznie się konkurs to od razu zacznie wiać. No nic, zobaczymy. Bardziej niż brak wiatru w Kuusamo zaskoczył mnie jednak komitet powitalny przy hotelu, złożony z małej grupki Polaków. I nie było najdziwniejsze to, że biało-czerwoni tam stali i czekali na nas na końcu świata, ale to, że nie do Kamila podeszli, nie do Maćka, ani nawet nie do Piotrka tylko wszyscy rzędem w kolejce do mnie czekali, żeby sobie zdjęcie zrobić! Wyobrażacie sobie? Do mnie! Krzyśka Bieguna, który rok wcześniej nawet na Puchar Kontynentalny nie jeździł, bo dwudziestu lepszych od niego zawsze było.
Te ostatnie dni to w ogóle były szalone. Nawet nie marzyłem o takim rozpoczęciu sezonu, ale widać, że marzenia się spełniają tylko trzeba wierzyć i mocno pracować. Później wszystko się działo tak strasznie szybko, że nawet teraz ciężko mi o tym opowiadać. Z dnia na dzień ludzie zaczęli mnie rozpoznawać. Ale naprawdę, nie tylko przed skocznią, gdzie młodzi kibice biegną z wrzaskiem do każdego kto ma kurtkę reprezentacyjną, ale tak w normalnym życiu: na stacji benzynowej, w sklepie, na lotnisku. Udzieliłem chyba tysiąca wywiadów i Kamil się tylko śmiał, że dzięki mnie ma trochę więcej spokoju. Na początku mi się to nawet podobało, ale uwierzcie, że gdy mówisz to samo po raz sto czternasty to zaczynasz mieć dość. Szczególnie jak pytają czy podoba mi się koszulka lidera klasyfikacji generalnej? A co mam innego powiedzieć? Że mi się nie podoba, bo brzydka?
Przez całą drogę humory wszystkim dopisywały i tak się śmiałem, że będę miał jak nic zakwasy w mięśniach policzkowych. Zastanawialiście się czasem skąd taki Piotrek ma tyle pomysłów? Albo przypuszczaliście, że mistrzem dowcipów w naszej kadrze jest nie kto inny a Maciek? Albo Stefan. Milczy, milczy, ale jak się odezwał raz czy drugi, to potrafi zagiąć taką ripostą, że nawet Żyła nie wie co powiedzieć. Tylko Prędki jakiś taki niemrawy i trzymał się na uboczu cały czas. Nawet mu proponowałem, żeby ze mną zamieszkał, bo wiem dobrze, jak to być najmłodszym w grupie, ale nie chciał. Znowu mieszka z trenerem, jakby się nas bał.
[Marina]
Zmęczona podróżą i wygłupami chłopaków kierowałam się w stronę pokoju, ale usłyszałam, że Kruczek mnie woła. Obok niego stali Sobczyk i Skrobot. Koledzy mijali mnie z krzywymi uśmiechami, ciesząc się, że nie na nich padło wezwanie, a ja weszłam do pokoju trenera. Łukasz włączył laptop, więc posłusznie podeszłam do ekranu i obejrzałam mój spalony debiut sprzed tygodnia.
- Musimy porozmawiać o twojej pozycji dojazdowej i zrobić małe korekty jutro na treningach, byś złapał ten punkt zaczepienia. Rozumiesz o co mi chodzi?
Kiwałam głową, ale o jaki punkt zaczepienia mu chodziło to nie wiedziałam. Później z Sobczykiem sobie pogadamy i niech mi to rozkładała na miliony cząsteczek. W każdym razie po chwili poszliśmy na podziemny parking i Łukasz wyjaśnił, co będziemy robić. Miałam symulować pozycję dojazdową, on będzie włączał filmik ze skocznią Rukatunturi i w momencie, gdy będzie rozbieg, na jego słowo skacz, Skrobot miał łapać moje ciało. Wolałabym jednak, żeby to zadanie przypadło Grześkowi, ale mój prawny opiekun miał mnie w głębokim poważaniu, stał jak głupi i analizował skocznię z Kruczkiem.
Pierwsza symulacja, druga, piętnasta, trzydziesta, siedemdziesiąta i czułam, że nogi mi się trzęsą, pośladki bolą jak cholera i modliłam się, żeby te tortury się skończyły. Ale nie! Nie ma lekko! Po raz kolejny z zamkniętymi oczami udawałam, że puszczam się z belki i nawet nie czekałam, aż trener rzuci komendą „wybicie” tylko robiłam to już automatycznie, odruchowo, a po chwili już czułam dłonie Skrobota na biodrach. Postawiłam miękkie nogi na twardy grunt i widziałam, jak wszyscy się uśmiechają, że załapałam. No cudownie panowie, a teraz mogę iść wreszcie spać zanim się porzygam z przeciążenia treningowego?
- W konkursie powinno pójść już lepiej i pamiętaj bez paniki – rzucił mi na dobranoc Kruczek. Świetnie!
Szłam po schodach z grymasem na twarzy i byłam gotowa przyłożyć Grześkowi za jego natarczywe spoglądanie na moją sylwetkę. Jak mi się marzyło, żeby już był 22 grudnia Engelberg i koniec tej całej maszkarady. Wpadłam do pokoju i zamknęłam się w łazience, rozbierając się migiem i wskakując do wanny. Czułam jak ciepła woda zakrywała moje ciało. Oparta o brzeg wanny, jęknęłam cicho z zadowoleniem, że właśnie tego mi trzeba było. Byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że czułam przerażające gorąco w nogach, jakbym chodziła po rozżarzonym węglu. Po godzinie, gdy słyszałam już dobijanie się do drzwi i przejmujące pytania Sobczyka czy żyję, przebrałam się w ciuchy i opuściłam łazienkę. W pokoju oprócz niego stał Gębala z przeróżnymi maściami. Skierowałam wzrok na trenera, żądając wytłumaczenia.
- Widziałem cię na korytarzu. Skurcze cię łapały, więc żeby jutro było dobrze to kolega cię wymasuje i do spania.
Położyłam się grzecznie na leżance, którą fizjoterapeuta przygotował i bez słowa padłam. Ot, tak. Zasnęłam, czując jak moje napięte ciało się rozluźnia. Nazajutrz rano wypoczęta (o, dziwo!) obudziłam się w swoim łóżku i przypominałam sobie tylko jakby przez mgłę, że Sobczyk na rękach przeniósł mnie na MOJE łóżko, dogadując pod nosem, jaka to ja lekka.
Pomijając te jego użalanie się co do mojej wagi, powiem wam szczerze, że jak chce to wcale taki zły nie jest. Przywitałam go z uśmiechem, dostrzegając na jego twarzy zdziwienie i poszłam się przebrać, znaczy się ubrać na chłopaka. Bo pytacie jak to ja robię? Ano tak: najpierw muszę bandażem elastycznym obwiązać klatkę piersiową, możecie sobie wyobrazić, że to do najprzyjemniejszych nie należy. Nawet nie chcę myśleć, co ja zrobię w trakcie miesiączki, a raczej tuż przed. Jak nic umrę i będę mieć mnie na sumieniu. Później ubieram ten nieszczęsny golf i już mam sylwetkę jak drobnej postury chłop. W sumie nie ma się czym chwalić, ale taki ze mnie chudzielec jak mój brat bliźniak. Buźkę mamy podobną, ale żeby nie było – to on wygląda jak dziewczę nieletnie, a nie ja jak facet! Doklejam sobie tylko sztuczne brwi, żeby mieć bardziej wyraziste kłaki nad oczami. No i włosy! Już byłam w czarnej rozpaczy, że muszę je ściąć, ale uratowała mnie koleżanka fryzjerka. Poradziła, że wystarczy spleść i schować pod perukę. Więc tym sposobem po takiej charakterystyce wyglądam jak mój brat. Jakbym nie wiedziała, to sama bym się pomyliła. Serio!
Tak wystrojona zeszłam z Sobczykiem na stołówkę i nie zdziwiło mnie, że Kruczek co moment patrzył na zegarek i kręcił z niezadowoleniem głową nad postawą swoich podopiecznych. Usiadłam sobie grzecznie przy stole i zawołałam kelnerkę by spytać po angielsku czy mają w kuchni zieloną herbatę i czy mogłabym, znaczy się mógłbym, ją zamówić w małym dzbanuszku. Kobieta uśmiechnęła się do mnie promiennie, a ja obserwowałam, jak Łukasz stukał palcami o blat.
- Czy oni choć raz mogą zejść na śniadanie punktualnie czy już zawsze będziemy skazani na życie w pośpiechu tylko dlatego, że mamusia nie nauczyła ich do czego służy zegar i nastawianie budzików?
Mając zapchane usta sałatką i bułką stać mnie było tylko na to, by popatrzeć współczująco na trenera. Super, mój brat ma do czynienia z leniuchami, śpiochami i obibokami i cholera tam wie z kim jeszcze. Ha! Gorzej, jak on jest taki sam! Minął kwadrans i zjawili się zdyszani spóźnialscy, próbując tak bajerować Kruczka, że aż się we mnie zagotowało. No bo do jasnej Anielki powiedzcie mi sami, czym sobie Łukasz zasłużył na takie traktowanie?! Zero szacunku dla niego! Jak mi któryś powie o respekcie do niego na wizji dla TVP1 to nie wiem co ja zrobię. Kpina jak nic! On patrzył groźnie na nich, a oni usiedli na dupach koło mnie i już im ręce latały, bo wyrywali sobie z koszyczka chleby, bułki, jakby się bali, że do wieczora nie będą nic żreć. Ale widocznie cierpliwość anielska Kruczka się skończyła, bo walnął dłońmi w stół, że aż wszyscy znieruchomieli, a ja sama podskoczyłam ze strachem, bo się raczej tego nie spodziewałam.
- Powiecie mi dlaczego żaden z was nie stawił się punktualnie czterdzieści minut temu? Punktualnie, znaczy się godzina zero, punkt ósma z dwiema zerówkami? Wyjaśni mi to ktoś?
- No bo widzisz trenerze…– chciał zacząć Pietrek, ale wszyscy jednak woleli go uciszyć. Spojrzeli wymownie na Kamila, bo przecież on największy autorytet wśród kolegów miał, a poza tym pewnie się nauczyli, że jemu trener najprędzej wybaczy, a co za tym idzie rozejdzie się po kościach cała ta sytuacja. A lider sobie siedział jak gdyby nigdy nic i nie zamierzał kolegom tyłków ratować.
- Ale trenerze! Myśmy naprawdę nie chcieli! – wyrwał się Żyła. – Maciuś dwa budziki włączył i nie nasza wina, że nas nie obudziły. Może trener sam iść i sam trener zobaczy!
- Nie treneruj mi tu Piotrek! – wrzasnął Kruczek i dalej mierzył wzrokiem każdego po kolei.
- Po prostu spało nam się smacznie i szkoda nam było wyłazić z ciepłych łóżek – odezwał się Maciej.
Z wrażenia aż przestałam jeść i przysłuchiwałam się tej całej sytuacji z politowaniem. Dzieci. Banda nierobów i tyle. A Kamil siedział w milczeniu obok Stefana i tylko rumieniec się pojawił na jego twarzy. Wstydziłbyś się mistrzu taką szopkę odstawiać, zamiast wziąć na klatę odpowiedzialność, powiedzieć przepraszam, możemy odpracować karę to będziemy się bawić w przedszkole z matołami! Ach, tak, przecież oni świetnie się z tej sytuacji wykręcają.
- Mnie też się spało smacznie, ale jakoś dałem radę wstać godzinę przed wami. Prędki się też mógł zjawić punktualnie – rzucił spokojniejszym głosem w moją stronę, a ja naprawdę wolałabym się w tym momencie zapaść pod ziemię, bo spojrzenie kolegów mówiło samo za siebie. No nie dość, że mają mnie za nieletnie dziecko, to jeszcze pomyślą, że ja jakiś lizus czy co. Westchnęłam cicho, bo zamiast sobie pomóc i im też, to widzę, że trener w tej chwili jeszcze bardziej mi zaszkodził.
- Ale trenerze, bo przecież on z Sobczykiem ma pokój. Gdybym ja z nim mieszkał też bym był ranny ptaszek – dodał z uśmiechem niezrażony niczym Pietrek.
- To proszę bardzo, zamieńmy się, jak ci tak ciężko. Na następne zawody Prędki śpi z Kotem! – ogłosił Kruczek. – Byście się wstydzili! Mamy młodszego zawodnika, a ma więcej oleju w głowie niż niektórzy z was. Może pora brać przykład z młodszych? – dodał retorycznie.
A ja już wiedziałam, że jestem spalona, bo po pierwsze nie protestuję wcale, że z Kotem mam spać, pomimo przerażonego spojrzenia Grześka i wściekłego wzroku Maćka zwróconego w moją stronę. W nosie mam, po co mu będę dupę ratować? Ale pod stołem poczułam czyjeś lekkie kopnięcie i wiedziałam, że to piękniś próbował wyegzekwować z mojej strony protest. Jeszcze czego! Poczułam kolejny ścisk buta na swoim palcu, ale tym razem zła jak osa oddałam mu mocniejszym kopem w kostkę tak, że Maciej dygnął do góry i wszyscy zwrócili na niego z zainteresowaniem spojrzenie.
- Ja nie będę z Prędkim spać. Poprawię się tylko proszę o jedną szansę trenerze – obiecał i zmierzył na mnie chłodnym wzrokiem, że jak mogłam go kopnąć. A kto zaczął pierwszy? Nie trzeba było zaczynać, pewnie jeszcze się poskarż mamusi, że dziewczyna cię kopnęła. Tfu, kolega, na dodatek młodszy. No, czekam! Nie dane mi było usłyszeć co Kruczek mówił, bo zaraz koło mnie zrobił się głośny gwar. Spojrzałam w lewo i zobaczyłam jak Janek krzywił usta, odstawiając swój kubek na stół.
- Ja się pierdzielę, kto to cholerstwo pije?! – wrzasnął i wskazał na dzbanek. Mój dzbanek.
Gapiłam się na niego groźnie i chrząknęłam z powagą, bo co on chce od mojej herbaty? Nie wie, że zielona herbata jest najzdrowsza? Zabrałam dzbanek i nalałam sobie do kubka kolejną zawartość zaparzonej esencji i wypiłam bez skrzywienia się, ignorując pogardliwe spojrzenie Ziobry.
- Herbata zielona najzdrowsza, nikt ci nie kazał jej pić – rzuciłam spokojnie wyważonym głosem.
Tym razem wiem, że sama sobie i swojemu męskiemu wizerunkowi szkodziłam, ale co zrobić. Przecież się nie rozbiorę i nie powiem ‘niespodzianka’ i pokażę, że z krwi i kości jestem tylko biedną dziewczyną wciągnięta w tę całą maszkaradę udawania mojego brata.
Potem Grzesiek przed busem zaczął mi pierniczyć, że czemu nie protestowałam, jak Kruczek całkiem poważnie myśli, by w Lillehammer zamienić mi pokój. Poklepałam Sobczyka po ramieniu i z pełnym przekonaniem powiedziałam:
- Coś wymyślisz. Skoro pomysł z zamianą brata na mnie ci się tak udał to i teraz dasz radę!
- Ale… – odezwał się mój własny, osobisty prawie trener, ale nie dane mu było skończyć, ponieważ cała dzieciarnia się zleciała i zaczęła zajmować swoje miejsca w busie, traktując mnie jak powietrze.
- Marcin! – rozbrzmiał głos Stefana i zauważyłam, że czeka aż do niego podejdę. Schowaliśmy się za busem, a starszy kolega patrzył na mnie uważnie. – Słuchaj młody, jesteś nowy, więc pewnych reguł nie rozumiesz. Trzeba cię wprowadzić, zaznajomić z naszymi zasadami. Prawda jest taka, że jak się wszyscy spóźniają to wszyscy i nie wolno się wybijać przed szereg!
Patrzyłam tak na Hulę i zastanawiałam się czy nie przyłożyć ręki do jego czoła i nie sprawdzić czy nie ma gorączki. Bo co mnie to obchodzi, że wszyscy się zmówili przeciwko biednemu, niewinnemu trenerowi? Stefan, gdybyś ty chłopie wiedział, dlaczego ja muszę wstawać wcześnie to byś się mi nie dziwił! Wy mnie chyba zagłodzić chcecie, jeżeli myślicie, że ja specjalnie z burczącym brzuchem będą na Was godzinę czekała! No powariowali! Kiwnęłam do niego ostrożnie na znak, że niezbyt pewnie, ale przyjęłam ten durny komunikat, ale cóż, on się dopiero rozkręcił. Zamiast mieć nazwisko Hula radziłabym mu zmienić na Katarynka, bo idealnie mu to pasuje.
- No bo widzisz młody, bo jak wszyscy są spóźnieni to Kruczek się powkurza, powkurza i mu przejdzie. Zawsze łatwiej przychodzi jak odpowiedzialność zbiorowa. Dlatego na przyszłość po prostu poczekaj na nas, ok? Umowa stoi?
Tak, stoi. Na baczność stoi! I zaprzeczycie, że faceci są z innej planety niż my, dziewczyny?
--
Nie ma lekko, ale udało się dokończyć rozdział. Jak myślicie, kto pierwszy i w jakich okolicznościach zdemaskuje Marinę? :D
AF
Żeby było śmiesznie, Aria zapomniała dopisać, że to dopiero pierwsza część akcji w Kuuosamo :)
Tak nas wena poniosła, że musimy rozbijać rozdział na kilka części i nie żeby z tego powodu było mi szkoda. Nawet nie wiecie jaką głupawkę łapiemy i kolejne pomysły, gdy myślimy Mariną albo chłopakami!
W takim razie czekamy na wasze propozycje i aurgumenty dlaczego ten osobnik nakryje naszą Prędkę. Coś czuję, że będzie ciekawie ;)
M.
Żeby było śmiesznie, Aria zapomniała dopisać, że to dopiero pierwsza część akcji w Kuuosamo :)
Tak nas wena poniosła, że musimy rozbijać rozdział na kilka części i nie żeby z tego powodu było mi szkoda. Nawet nie wiecie jaką głupawkę łapiemy i kolejne pomysły, gdy myślimy Mariną albo chłopakami!
W takim razie czekamy na wasze propozycje i aurgumenty dlaczego ten osobnik nakryje naszą Prędkę. Coś czuję, że będzie ciekawie ;)
M.