poniedziałek, 4 stycznia 2016

Epilog. Nic nie może wiecznie trwać




[Marina]


Cisza jak makiem zasiał. W ogóle skąd się wzięło to powiedzenie? Zastanawialiście się kiedyś? W każdym razie u nas nikt maku nie siał, a wszyscy siedzieli rzędem z gębami na kłódkę. Ani jeden się nie odezwał. ŻODYN. 

No dobra, mnie też do śmiechu nie było, bo trochę się stresowałam za mojego brata połamańca. Bo skoro już się męczyłam przez pół sezonu za niego, to mógłby tę nominację dostać, nie? A tu tylko pięciu mogło jechać i żadne programy wsparcia dla skoczków z nizin się nie liczyły! Konkurencja u nas była wybuchowa. Bo ktoś został w domu musi, tylko kto? Kamil? Mistrz Świata? A może Stefan – zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni? Kubacki też ostatnio pięknie skakał, w sobotę w drużynowym był indywidualnie najlepszy ze wszystkich, a w czasie TCS nawet był na podium! Krzysio wygrał jeden konkurs! Ziobro teraz coś przyspał, ale przecież szalał w Engelbergu! Piotrek i Maciej trójki nie zaliczyli, ale zawsze w czołówce się meldowali solidnie. Szczególnie Piotrek ładnie skakał na treningach w Zakopanem i Wiśle, a Kot ostatnio był przeziębiony, więc logiczne, że nie błyszczał. Nie mówiąc, już o mojej skromnej osobie… Gdybym tylko dzisiaj skakała jak Pan Bóg przykazał, a tak to sobie tylko mogę pluć w brodę. Pocieszam się tylko, że mój brat cudak i tak by lepiej nie skoczył, więc żadna strata. I jeszcze Klemens przecież! To ilu naliczyłam? Siedmiu i ja ósma! Znaczy ósmy. Marcin Prędki. Oj, na forach internetowych, to pewnie wrze i kipi ze złości, nadziei i zniecierpliwienia. Się porobiło pięknie! Zerkałam na nich dyskretnie, bo każdy się chyba denerwował jak ja. A sztab trenerski to nijak się nie przejmował naszym zdrowiem i samopoczuciem psychicznym i bezlitośnie był nieobecny! Chłopaki wydzwaniali co chwila do Skrobota, ale matoł nie odbierał. Jak raz potrzeba pomocy, to się nagle zrobił super przepisowy i ani słowem nie piśnie! 

- Idą! – wydarł się Piotrek na cały ryj, bo dostrzegł za oknem znajome sylwetki. 

Nas wszystkich aż wyprostowało! Zerknęłam na Krzysia, który usiadł obok mnie i aż mi się go zrobiło żal, bo taki był cały spięty. Poczułam chęć, żeby go objąć albo chwycić za rękę, ale natychmiast wyrzuciłam ją z głowy. Palnij się, babo w łeb! 

Drzwi trzasnęły i naszym oczom ukazał się zespół trenerów w pełnej okazałości. Aż pobladłam jak zobaczyłam gębę Grzegorza! Poważny był jak nigdy i wyraźnie unikał mojego wzroku. To nie wróżyło nic dobrego, oj nie! Kruczek chyba posiwiał jeszcze przez te dwie godziny, a może mi się tylko zdawało… Zasiedli sobie wszyscy jeden obok drugiego, a potem spojrzeli po sobie, jakby szukając ochotnika do przekazania nam tych cudownych (dla jednych) i strasznych (dla innych) wieści. Nikt się nie zgłosił, więc zaczął Kruczek od swojej tradycyjnej przemowy. Że we wszystkich z nas wierzy i że trudno było wybrać. Że miał urwanie głowy, ale musiał zdecydować. Standard. Zerknęłam po kolegach, ale zdaje się, że nikt nie słuchał tego wstępu, bo każdy czekał, żeby usłyszeć swoje nazwisko, odebrać bilet do Soczi i odetchnąć z ulgą. Także i ja.

- … żeby nie przedłużać. Do Soczi pojadą… – Na te słowa wszyscy podnieśli wzrok i zwrócili go w stronę głównego szkoleniowca. – Kamil…

No, żadna niespodzianka.

- … Stefan...

Można się było spodziewać. 

- … Dawid…

Rzuciłam mu szybkie spojrzenie i wcale nie wyglądał na zaskoczonego. 

- … Piotrek… 

Aż huknęło, taki kamień spadł z serca Pietera. 

Trener oderwał wzrok od kartki i przełknął ślinę. Było tak cicho, że gdyby w zimie latały muchy, to by nas zagłuszały trzepotem skrzydeł. Bo zostało jedno miejsce. JEDNO. Czyli nie pojedziemy razem z Krzysiem. Czyli albo on, albo ja. Albo Maciej. Albo Ziobro. Albo Klemens. Trzymanie w takiej niecierpliwości powinno być karalne! No Łukasz serca nie ma! Szukałam odpowiedzi w twarzy Grześka, ale nagle mu się zebrało na przeglądanie notatek. I taki był skupiony, jakby miał za nie dostać Nagrodę Nobla. Pozostali też udawali, że ich nie ma. Serce mi biło tak mocno, że dziwię się, że nie dostałam zawału na miejscu. Dobrze, że Gębala siedział w rogu, to by mnie ratował. 

- Braliśmy pod uwagę każdego z zawodników…

O nie! Znowu zaczyna się przemówienie! Nie myliłam się. Przyszło nam słuchać pochwał na każdego z nas po kolei. Że ten taki, ten siaki. Ten postęp wielki zrobił, temu niewiele brakuje do samej czołówki… Bla, bla, bla. A my tam z nerwów umieraliśmy!

- Ostatecznie, jeśli chodzi o piąte miejsce, to braliśmy pod uwagę… Maćka i … – Tutaj znowu zawiesił głos nasz trener-morderca. – Krzysia Bieguna…

A niech mnie piorun trzaśnie! Jeśli się zastanawiałam czy może być jeszcze bardziej cicho, to mogło. Właśnie było. Wymienieni skoczkowie wstrzymali oddech, a reszta spoglądała po sobie nerwowo. Ziobro był cały czerwony. Klemens przeźroczysty. Ja czułam, że nie oddycham. Nie będzie Prędkiego w Soczi! Nie pojadę! Znaczy nie ja, tylko mój brat! 

- Ale jak bez Prędkiego?! – odezwał się nagle Żyła i aż wstał. – To normalnie niesprawiedliwe! 

- Piotrek – upomniał go pan Zbyszek, więc skoczek posłusznie usiadł.

- Prędki nie jedzie – powiedział szybko Kruczek, a mnie wtedy pękło serce. Dosłownie mnie zabolało w środku, a w oczach zebrały mi się łzy wielkie jak grochy! – Powołanie do Soczi dostanie za to… Marina Prędka. 

Co?! Omamy miałam. Zwidy normalnie! I jeszcze rzuciło mi się na uszy! Bo jak? Kto? Skąd? Rozejrzałam się zdezorientowana, a wszyscy wgapiali się we mnie z otartymi ustami, więc z wrażenia aż wstałam.

- Kto? – wydukałam cicho. 

- Ty – poinformował mnie Kruczek i posłał mi przyjazny uśmiech. – Oczywiście, jeśli zechcesz, bo oficjalnie nie jesteś członkinią kadry kobiet.

- Ale… – zaczęłam, ale nie zdążyłam nic powiedzieć.

- Skąd trener wie?! – Żyła zerwał się z miejsca i zaraz zameldował się obok mnie, jakby w obronie. – Jak mamusię swoją kocham, ja nikomu nie powiedziałem! 

- On też wiedział? – odezwał się Ziobro. – Mówiłaś, że tylko ja wiem!

- Kto co wie? O co chodzi? – chciał wiedzieć Duduś, ale nie było chętnych żeby mu tłumaczyć, bo taki zrobił się szum. Każdy gadał równocześnie i jeden przez drugiego starali się wymyśleć, kto jest największą paplą i kablem w kadrze. Tylko Krzysiek Biegun nie wstał z miejsca i wpatrywał się we mnie smutnym, pełnym niedowierzania, ale i zawodu, wzrokiem. Obejrzałam się w jego stronę i chciałam podejść, wyjaśnić, wytłumaczyć, ale co mu miałam powiedzieć? Sorry, Krzyś. Każdy już wiedział, ale jakoś tak wyszło, że nie ty? Bo oczywiście żaden się nie domyślił niczego i po kolei się chwalili jeden przez drugiego, że dawno wiedzieli o mojej tajemnicy… 

- Cisza! – huknął w końcu Grzesiek. Obudził się w nim zmysł szefa. Rychło w czas. – Przecież jeszcze nominacje nie skończone! 

Chwilę jeszcze trwało, ale skoczkowie w końcu zajęli swoje miejsca, bo przypomnieli sobie, że dalej nie znamy piątego. Ja niby odetchnęłam, ale zrobiło mi się smutno, gdy Krzysiek odsunął się ode mnie, wpuszczając pomiędzy nas Piotrka. Czyli co? Teraz, gdy już mogłam być Mariną, to nie będziemy się kolegować? Gdy zerknęłam na niego jeszcze raz zrozumiałam, że on naprawdę miał do mnie żal. No tak, jakbyście się czuli na jego miejscu? Aż mnie przeszły ciarki. W zasadzie czemu mu nie powiedziałam? Nie umiałam sobie odpowiedzieć, a co dopiero jemu wytłumaczyć. 

- Piąty jedzie Kot – wydusił w końcu Kruczek. Chciałam podejść, pocieszyć Krzysia, ale odsunął się ode mnie, zrzucił z ramienia moją dłoń, pokręcił głową i usiadł skulony w kącie. Znowu zrobiło się głośno w pomieszczeniu, a mnie się zachciało płakać. Po co mi ta cała olimpiada, jak chyba straciłam właśnie Krzysia? Wróciłam na swoje miejsce i starałam się powstrzymać łzy. Stefan chyba zobaczył co jest grane, bo przeprosił Kota i usiadł przy mnie, a chwilę potem objął mnie ramieniem. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że dyskusja na mój temat trwała w najlepsze.

- To od kiedy trener wie? – dopytywał się Piotrek, a Łukasz uśmiechnął się szeroko po swojemu i wzruszył ramionami, ale Żyła nigdy nie odpuszczał tak łatwo. – No od kiedy?

- Od zawsze – przyznał się Kruczek nieśmiało.

- Co?! – Sobczyk aż zerwał się z miejsca. – To ja na głowie stawałem, żeby utrzymać tajemnicę, a ty wiedziałeś?! Czemu się nie przyznałeś?

- Bo nie pytałeś – wzruszył ramionami trener. – To co Marina? Jedziesz?

- Jedzie!!! – odpowiedzieli za mnie chórem.

- No to skaczemy w mikście! – Piotrek był tak zadowolony, że aż zacierał ręce.

- Marinka będzie startowała w konkurencji pań – odezwał się pan Klimowski. – Ale w zawodach mieszanych nie wystartujemy. Nie mamy drugiej dziewczyny.

- No ale jak? – jęknął Maciek. 

No patrzcie go! Obudził się!

- Rozmawialiśmy z trenerem dziewcząt i żadna inna zawodniczka nie jest gotowa. Nie ma co ciągnąć na siłę… 

Wszyscy opadli na swoje krzesła. Zerknęłam na Bieguna, ale unikał mojego wzroku. Zaczęłam się zastanawiać czym się bardziej smuci – brakiem powołania na igrzyska czy mną? Po chwili uświadomiłam sobie niedorzeczność tego pytania.

- Kota przebierzcie – rzucił nagle Jasiek.

- Co?! – Kamil ze Stefkiem zapytali równocześnie.

- No Kota. Za babę. I se wystartujecie. 

- Sam się przebierz! – odgryzł się natychmiast Maciej. 

- Ale to wcale nie jest taki głupi pomysł! – ożywił się Hula. – Marinie przez pół sezonu udało się być chłopakiem i nikt się nie pokapował. No prawie nikt – dodał z uśmiechem, a Krzysiek – albo mi się zdaje, albo nie – jeszcze bardziej zamknął się w sobie.

- Odczep się! – warknął Maniek, ale dyskusja trwała już w najlepsze.

- Spójrzcie na jego facjatę! – powiedział Kamil. – I na cerę! Zaraz się wszyscy zorientują, że to on. I ma ciemny zarost! Nie przejdzie.

Po szatni przeszedł jęk zawodu, więc chyba wszyscy się zgodzili z mądrymi uwagami naszego lidera. Tylko jeden Maciej odetchnął z ulgą. A co? Przepraszam bardzo, ale mną to się nikt nie przejmował i nie żałował, nie? Jakoś musiałam przeżyć.

- Krzysia przebierzemy – odezwał się Sobczyk. Wstał i podszedł do Bieguna, który zaczął się rozglądać niespokojnie. Wszyscy spojrzeli na niego uważnie i po kolei na ich ustach pojawiał się uśmiech. – Mały, drobny, z delikatnymi rysami. Nadaje się idealnie! Marinka dała radę, to i on da!

- Taaak! – zaczęli wszyscy przytakiwać, a Krzysiek tylko zbladł. 

- Plan jest taki – Grzesiek stanął na środku i już był w swoim żywiole. – Dzisiaj ogłaszamy, że do Soczi jedzie Marcin, żeby nie było awantury. Ba! Afera będzie, bo powiemy, że jedzie i Marina Prędka! Szczęsny nam pomoże, nic się nie bójcie. Pewnie już i tak coś chlapnął, więc nie będzie tak całkiem z kapelusza. Czyli ustalone. Dzisiaj mówimy, że jedzie Prędki zamiast… hmm… Kota. A za tydzień ogłosimy ze smutkiem, że Prędki z Biegunem wywalili się na chodniku przed COSem i mają kontuzję! Macieja zgłosimy w miejsce Prędkiego, a nikt nie będzie węszył niespodzianek i pod spódniczkę Marinie zaglądał! Bieguna przemalujemy i zrobimy z niego… No właśnie? Jak chcesz mieć na imię? 

- Krzysztofa!

- Krystyna.

- Katarzyna!

- Zosia! 

- Może być Zosia – odezwał się wtedy Krzysiek. – W Szarych Szeregach też był Zośka.

- Zośka Sobczyk – kontynuował Grzesiek. – Moja daleka, ale dobra kuzynka. Skoki narciarskie miała od zawsze we krwi, ale…

- Wstydziła się swojego grubego kuzyna – dokończyłam, próbując powstrzymać wybuch śmiechu. Ale zaśmiali się wszyscy. Nawet Krzyś. No może Sobczyk coś tam kręcił nosem, że to wcale nie było zabawne. Jak nie było, jak jest?

- To będzie przekręt stulecia!



--
To już czas.
Ten czas, ten moment, ta chwila. 
Wszystko się wydało, albo jak w którymś odcinku; wszystko się udało. 
Sprawa się sama rypła, rozwiązała samowolnie!
Mania serdecznie pragnie Wam podziękować: za wsparcie, za tak liczne komentarze (te zachwycające jak i te, które sprowadzały ją na ziemię! Kłania się za nie nisko w pas). 
Niestety zmęczona dalszym skakaniem, zmuszona jest sobie wziąć zasłużony urlop od wyczynowego sportu. Wszak jej kochani mężczyźni, których bardzo polubiła zszargali jej nerwy. 
Wraz z nią pragnę i ja podziękować Wam za obecność, że historia ta nie tylko bawiła mnie, pozwoliła również zyskać wsparcie w Arii i uwierzyć, że nie ma co chować tej historii do szuflady tylko wspólnie ją udostępniamy!
Dziękuję, bo cóż innego mogę napisać? 
Dziękuję z całego serca Tobie - Ario oraz Wam!
Megi


Pożegnania zawsze są trudne, bo przecież wszyscy się przywiązaliśmy do tej opowieści, do Manii i jej chłopaków - prawda, bywają okropni, ale jak bez nich żyć? ;)

Ten cały czas, który tu spędziliśmy był dla nas baaaardzo udany - nie da się zliczyć wszystkich momentów, gdy pękałyśmy ze śmiechu (dziś, przed publikacją czytałam ostatnie odcinki i sama się śmiałam z własnych żartów :P to już chyba wyższy poziom mocy :P). Ale tak jest, że wszystko się kończy. Nic nie może wiecznie trwać. Choćbyśmy chcieli.
Ale nie smućmy się! Zostawiamy ich w fantastycznym momencie - jadą do Soczi i chyba nie mamy wątpliwości, że przekręt stulecia zakończy się sukcesem, nie? I będą żyć długo i szczęśliwie - zawsze na szczycie i zawsze w dobrej formie. I w dobrym humorze.
Przyłączam się do podziękowań Megi - dziękujemy wszystkim za to, że byliście! I Megi dziękuję za cały ten zwariowany czas, gdy tworzyłyśmy tę historię.
Aria

P.S.  I pamiętajcie, że nic nie może wiecznie trwać - niestety także kosmiczna forma Kamila. Tak to już jest, że raz jest lepiej, a raz gorzej. A wtedy gdy jest gorzej i już nie ma siły, to po to są kibice, żeby dmuchając w narty i trzymając kciuki pomóc wrócić na szczyt. 
Obie z Megi wierzymy we wszystkich naszych chłopaków (i dziewczyny też, a co!) i jesteśmy pewne, że już niedługo znowu będziemy się wszyscy śmiać.

Podpisuję się rękami i nogami! Sam Małysz w swoim felietonie przed wyjazdem na Dakar napisał pięknie, że nie skreślajmy chłopaków. Ma rację, a prawdziwy kibic skoków z naszymi orłami pozostanie na dobre i na złe! 

P.S. 2. A nie mówiłyśmy, że Stefan będzie dobrze skakać?? :P
Mania szczerzy się szeroko jak głupi do sera! Bo kto przewidział Stefanowi dalekie skoki i żeby się do roboty wziął? No kto? xD



22 komentarze:

  1. Gdy zobaczyłam napis "epilog" to mi się smutno zrobiło. Tak wiem, uprzedzałyście, że to już koniec a mimo wszystko łezka się w oku kręci.
    Kruczek wiedział od początku? Niby jak... Jasne jasne, tylko tak mówi ;D
    Biedny ten Krzyś, nie dość, że dowiaduje się jako ostatni to jeszcze koledzy w spódniczkę chcą go wrobić ;P
    Nie dość naszej wesołej gromadce przekrętów? Nie! ;)

    A teraz dziewczyny na zakończenie wielkie DZIĘKUJĘ! Za tę historię, za mnóstwo uśmiechu i radości. Za całą waszą prace nad bohaterami.
    Jesteście najlepsze <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety. Na epilog też przychodzi czas - czy chcemy, czy nie.
      Czy Kruczek wiedział czy tylko tak mówi to już zostawiamy Waszym domysłom :)
      A Krzyś? Cóż, Marina dała radę trzy miesiące i nikt jej nie żałował! To może Krzyś da radę dwa tygodnie? :P
      My dziękujemy za Twoją obecność!

      Usuń
  2. Łzy!!! Łzy w oczach! Matko kochana jak Wy mi to mozecie robić i kończyć tą historię?!! (Czytałam od początku! Choc komentarz chyba tylko 1 z anonima zostawiłam :/ ) Boziu kochana to wszystko było takie boskie!!!
    Szkoda że nie będzie dalej :( Chocby jeszcze Soczi. Serce krwawi ;(
    Biedny nasz Krzysiu, taki kochany był, a niedość ostatni się dowiedział o tych przebierankach, to teraz sam musi sie przebrać dla dobra sprawy. Niech mu sie tam układa dobrze z Marinką ;)
    Pokochałam wszystkich. I Kamilka i Stefcia. Mustaf, Piterek, Janek i Klimuś, Grzesiu wielki taktyk :D Żal kończyć.
    Gratuluje pomysł. Wyszło genialnie! Nobla macie ode mnie.
    Całuski :*
    Ps autoreklama :p zapraszam do siebie na Kluske :p http://historiabeztytulu.blogspot.com/2015/12/rozdzia-6.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie można wszystkiego napisać dosłownie, bo nie byłoby takiej frajdy :) A tak jak pisałam - Zostawiamy ich w fantastycznym momencie :) Resztę każdy już sam sobie dopowie ;) Za Nobla dziękujemy, szykujemy miejsce na półce :P

      Usuń
  3. Super, w niektórych momentach pękałam ze śmiechu. Czekam na kolejną tak dobrą historię e waszym wykonaniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety na razie nie planujemy nowych historii. Nic nie może wiecznie trwać ;)

      Usuń
  4. Jakoś nigdy nie komentowałam, nikt nie wie czemu. Dlatego zrobię to chociaż pod tym postem.
    Niby wiem, ostrzegałyście, że będzie epilog, że to już koniec, ale jakoś tak smutno. Bez Mariny, bez sekretów...
    Jeśli chodzi o samą treść, to jestem zaskoczona. Nie spodziewałabym się, że z Kruczka zrobicie takiego dowcipnisia! Tu się ludzie starają, żeby trener nie odkrył sekretu, a on wszystko wie! Hihihi... Jak to przeczytałam to... Hehe :P
    Szkoda, że to koniec. :( Nie planujecie, nie wiem, jakiś rozdziałów specjalnych? :D
    Nie ma u Was bohatera, którego bym nie lubiła. Naszych, jak to kiedyś gdzieś przeczytałam i mi tak zostało, pingwinków nie da się nie kochać <3
    Może jakaś wersja PDF?
    Życzę Wam wszystkiego co najlepsze!
    Tego opowiadania nie zapomnę!
    Pozdrawiam,
    Amy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Założymy się, że Trenejro ma naprawdę fajne poczucie humoru, tylko nie każdemu jest dane tego doświadczyć :)) Może gdyby go ktoś wcześniej zapytał czy wie, to by powiedział :)
      Co do rozdziałów specjalnych to jak mówią: Nigdy nie mów nigdy - ale na pewno nie w najbliższym czasie, bo obie z Megi jesteśmy baaaaaardzo zajęte prawdziwym życiem i z samym epilogiem przez parę miesięcy nie mogłyśmy się uporać.
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  5. aaa...ale jak to epilog?
    Choć, chyba coś wspominałyście... kiedyś.
    Kruczek... Kruczek dziś wygrał wszystko. Wiedział, szelma! No to ci...
    A przekręt stulecia... przekręt stulecia wart jest świeczki. Może Krzyś się odobrazi, jak trochę pobiega w spódniczce...?
    Meh, bredzę, ale pora już wskazująca.
    Jesteście pewne, że nic nie planuejcie dalej pisać *przekaz podprogowy hard*
    No to smuteg.
    Jedno z lpeszych opowiadań jakie czytałam. a było tego wiele.
    Więc...DZIĘ-KU-JE-MY. Za długie godziny śmichów-chichów z Prędkich.
    no, tyle chyba.
    E_A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzyś już się odobraził, jak poczuł na własnej skórze z czym Marinka musiała się uporać ;) Od razu mu przeszło!
      Tak jak pisałam wyżej - w obecnej chwili prawdziwe życie jest dla nas tak absorbujące, że nie możemy brać się za kolejne rzeczy, a pisać raz na pół roku jeden rozdział to żadna frajda. Żeby wyszło coś fajnego to trzeba poświęcać nie tylko kawał serce, ale naprawdę duuużo czasu. Na razie same ze śmiechem wracamy do poprzednich rozdziałów i cieszymy się, że Wam się podoba ;))

      Usuń
  6. Epilog. Trochę szkoda bo wasza historia zawsze poprawiała mi paskudny humor. Marina... na prawdę ją podziwiam. Poświęciła się dla brata fajtłapy. Będę tęsknić za tymi zabawnymi bohaterami, za waszym cudnym pisaniem, świetnym poczuciem humoru i choć nie komentowałam to wszystko czytałam.
    Pozdrawiam gorąco.

    Ps. Krzyś sobie poradzi. Skoro Marina dała radę jako Marcin to Krzysiek da radę jako Zośka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękujemy i niezmiernie miło nam się czyta wasze komentarze, że opowiadanie o Prędkich poprawiało humor. Zresztą komu by nie poprawiało, skoro my same ze śmiechu nieraz się zanosiłyśmy :D

      Krzyś na bank sobie poradzi! Każdy go wesprze, a jakie historie z Mariną będą mieli do opowiadania to tylko oni wiedzą :)

      Tak jak Aria napisała powyżej. Historia ta w jakimś stopniu się kończy kulminacyjne, nie znaczy to jednak, że żadna z Was nie może sobie dopowiedzieć tak jak Wy byście to chciały ;)

      Pozdrawiamy!

      Usuń
  7. Płaczę. I nie mam pojęcia, czy to dlatego, że to ostatni z ostatnich, czy z tego przekrętu stulecia. Nie mam pojęcia. A może z tego i tego? Nie, to jest teraz najważniejsze. Będzie mi brakowało dalszych przygód Manii i chłopaków, bo są po kwalifikacji olimpijskiej, a ja chciałabym wiedzieć co będzie z Manią i Krzysiem dalej, no jak tak można człowieka w niepewności trzymać?!
    W tym momencie jest to rzecz, którą najbardziej na świecie chcę wiedzieć, serio i czy ten przekręt im się udał i jak im poszło w Sochi.
    Co ja wygaduję...oczywiście, że wszystko się udało! Inaczej być nie mogło, no bo jak?

    Jak Was nie było z tym epilogiem to ja przeczytałam WSZYSTKO od początku, aż CZTERY razy!

    Rozpaczliwie ubolewam nad tym, że to już koniec, ale jak to jest w piosence do rozdziału "Nic nie może przecież wiecznie trwać". A jakbyście pisały i pisały i pisały i pisały tak w nieskończoność to wszystko by straciło swój urok i doszłam do wniosku, że skończyłyście w najlepszym momencie, bo potem można sobie samemu dopowiedzieć resztę przygód Manii, Krzysia i reszty naszej kochanej bandy. Ale najbardziej i tak jest mi szkoda tego co będzie z Manią i Krzysiem. A Dawid jako jedyny (z wyjątkiem Krzysia) nic nie wiedział o tym, że Marina to Marcin. Ja sama sobie dopowiadam, że drużynówkę wygraliśmy, Kamil pierwszy, Piotrek trzeci na normalnej skoczni, na dużej Kamil pierwszy, a Maciek drugi, i tym przeklętym mikście też wygraliśmy!
    (A dlaczego by nie?)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałbym as, także przeprosić za te wszystkie moje spóźnienia, bo ja mam za dużo energii i wszędzie jest mnie pełno. A jak tak usiądę sobie z laptopem na kolanach to przynajmniej wszyscy mają spokój ode mnie.

    Ja sobie nie wyobrażam, żeby dalszy los Manii był bez Bieguna, a dalszy los Krzysia był bez Prędkiej. Pogodzą się w Sochi, wszystko będzie szczęśliwe itd. A za kilka lat wezmą ślub, na którym my wszystkie będziemy się świetnie bawić. Potem pojawią się małe Bieguny, żeby było śmieszniej będą dwie dziewczynki i dwóch chłopców i wszyscy będą szaleć na skoczniach i sami będą tworzyć miksty.

    I to byłoby chyba na tyle.

    Pozdrawiam oraz życzę duuużo weny. :)

    GosiaczeK

    OdpowiedzUsuń
  9. Na początku muszę Wam z całego serca podziękować za te wszystkie chwile, w których płakałam ze śmiechu i trzymałam kciuki, aby nic się nie wydało.
    Jest to jedna z najlepszych historii o skoczkach, jaką miałam okazję czytać.
    Szkoda mi, że to już koniec, że nie będzie kolejnych części tego opowiadania, że nie będę już śmiać się jak wariatka z tego co tutaj opisałyście. Ale jak słusznie zauważyłyście, nic nie może trwać wiecznie i trzeba kiedyś zakończyć to, co się zaczęło. Nie powiem jednak, że łatwo będzie się rozstać z Mariną, Krzysiem i resztą skoczków, bo pozostawiłyście nas w takim momencie, że przydałby się jeszcze jakiś rozdział. Teraz pozostaje nam tylko wymyślić sobie idealne zakończenie.
    Mam nadzieję, że może kiedyś wrócicie do nas z czymś nowym, równie dobrym, a może i lepszym niż to dzieło.
    Na koniec, mogę Wam jeszcze raz powiedzieć DZIĘKUJĘ. Z całego serca DZIĘKUJĘ. <3<3<3
    Wiki

    OdpowiedzUsuń
  10. ...
    O matko... po każdym przeczytanym rozdziale rozbawiona z niecierpliwością czekałam na następny, a teraz mając świadomość, że już koniec jakoś tak przykro...
    Hmm.. nie mam słów, nie wiem co napisa, naprawdę xd Więc chyba wam po prostu podziękuje :)
    Uwielbiam wasze opowiadanie, na pewno kiedyś wrócę i jeszcze raz je przeczytam. Bardzo przyjemnie się czytało i naprawdę ciesze się, że zostałam do końca :)
    Baaaardzo wam dziękuję za to opowiadanie!
    Dziękuję za to, że mogłam się świetnie bawić czytając to, śmiać się, przeżywać i wspierać Marine (czy Marcina? :P) w jej wyzwaniu xd
    DZIĘKUJĘ PO PROSTU ZA WSZYTSKO!
    Jesteście wspaniałe :)
    Dziękuję <3

    PS przepraszam bardzo, że nie komentowałam, choć czytałam, ale po prostu mam tak jakoś, że lubię siedzieć cicho, nie wychylać się... zawsze na końcu staram się po sobie zostawić ślad, choć podczas pożegnań najtrudniej napisać coś sensownego XD

    OdpowiedzUsuń
  11. Dopuszczam się w tym momencie rzeczy absolutnie karygodnej. Bo kto to widział, żeby dopiero teraz przybyć z komentarzem? Ale tak czy inaczej muszę zostawić słówko od siebie, chociaż by to było sto lat za murzynami ;)
    Tak sobie myślałam i miałam nadzieję, że będzie jakieś buzi buzi i serduszka i słodkość. Ale nie było. Był za to naburmuszony Krzyś, bo wszyscy wiedzieli już od dawna, tylko on nie i to, co przed chwilą napisałam - w perspektywie. To znaczy w Soczi. Tam się pewnie skończyło buzi buzi i serduszkami. Ale tego się już nie dowiemy. I nie powiem, żeby mi nie było smutno. Jest i to bardzo. Bo to było absolutnie świetne opowiadanie.
    Aha, jeszcze o trenerze chciałam. Bo okazało się, że z niego jest mega domyślny i mądry człowiek Nie, żeby ktoś w to wątpił, ale... No nikt się nie spodziewał, że on wie o Marinie. A już na pewno nie Sobczyk. Stawał na głowie chłop, żeby wszystko w tajemnicy utrzymać i co? Właściwie w ogóle nie musiał, bo od pewnego momentu to już był wspólny kadrowy sekret ;)
    Dziękuję Wam, dziewczyny. To opowiadanie to był naprawdę kawał dobrej roboty!
    buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam, gdzie moge przeczytać opowiadanie o Maćku, Gregorze i kuzynce Kamila Stocha Magdzie?

    OdpowiedzUsuń
  13. Podczepiam się do poprzedniczki. Magda wiesz, że kocham Miłości nie oszukasz i że czytam je nałogowo a tu mi dzs taka niespodzianka, że przeczytałam rozdział 14 i nie mogę lecieć dalej bo odmowa dostępu :(

    OdpowiedzUsuń
  14. W jeden wieczór ponownie przypomniałam sobie to wspaniałe opowiadanie 💟

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiem czy napisanie tutaj coś da, ale warto spróbować. Pamiętam, że kiedyś czytałam http://i-am-tougher-than-the-rest.blogspot.com/ i chciałabym do tego wrócić, ale nie mam takiej możliwości. Czy da się coś z tym zrobić? Byłabym mega wdzięczna.

    OdpowiedzUsuń
  16. Lubie tu sobie czasem wracać i melduje,że wróciłam po raz kolejny. I uśmiałam się tak samo jak za pierwszym razem.
    Nadal jestem ciekawa, czy ten przekręt się udał! Nie planujecie przypadkiem jakiegoś drobnego spin-offa?
    Buziaki, EA

    OdpowiedzUsuń