[Marina]
Wspominałam już, że nie znoszę wstawać rano? No to wspominam. Nienawidzę wyłazić z ciepłego łóżeczka o świcie i nigdy, ale to nigdy nie robię tego, jeśli nie muszę. Śniadanie było o 9:00, więc i tak musiałam nastawić budzik godzinę wcześniej, aby mieć czas na tę całą beznadziejną charakteryzację. Więc możecie sobie wyobrazić, jak bardzo byłam zła, gdy nagle ktoś nad moją głową zaczął się wydzierać. A przecież skoro budzik nie zadzwonił, to znaczyło, że jeszcze był czas.
- Marina, Marina, wstawaj!
Potem ktoś zaczął potrząsać moim ramieniem. Tylko jedna osoba w tym pokoju poza mną wiedziała o tej całej farsie, więc winowajca, którego umieściłam na pierwszym miejscu ludzi, których przy najbliższej okazji uduszę, mógł być tylko jeden.
- Odbiło ci, Grzesiek?! – wrzasnęłam. Swoją drogą jakby ktoś z zewnętrz usłyszał jak się odzywam do trenera, to doznałby głębokiego wstrząsu wewnętrznego. Ale w pełni sobie zasłużył. Poza tym to nie mnie zależało, by ktoś uratował mi cztery litery.
- Teraz już wiem, czemu mnie twój brat przed tobą ostrzegał – powiedział z głupim uśmiechem. – Wstawaj, musimy iść trenować!
- Przecież ja od początku ostrzegałam, że ten pomysł jest całkiem do dupy – jęknęłam do niego niechętnie z wściekłością spoglądając na ciemność za oknem. Pięknie! – Jak sobie pomyślę, że mam iść teraz wziąć prysznic i znów stylizować się na faceta to coś mnie trafia.
- Wytrzymasz miesiąc. To tylko parę tygodni.
- Dla ciebie krótko, a dla mnie wygląda jak wieczność – rzuciłam nieco chłodniejszym głosem, chwyciłam swoją torbę i zamknęłam się w łazience. O tym, że my kobiety uwielbiamy się stroić długo w łazience przekonywać nikogo nie muszę, ale nigdy, przenigdy wcześniej nie spędzałam pełnej godziny na tym, by swoje kobiece atrybuty maskować. A uwierzcie, że to naprawdę nic przyjemnego. Gdy wyszłam z łazienki zauważyłam tylko jak trener genialny mi się uważnie przyglądał.
- Czego znowu? – burknęłam niegrzecznie.
- Nic. Patrzę tylko czy wyglądasz jak facet. Czy coś ci nie wystaje i w ogóle… – skwitował, a mnie jak Boga kocham ręka świerzbiła, żeby mu przywalić. Ciesz się trenerze, że tobie mózg nie wystaje!
[Grzesiek]
No i cóż. Muszę się przyznać, że się trochę stresowałem, jak to dziewczę szykowało się do skoku. Co innego widzieć na filmie, a co innego przekonać się na własnej skórze. Bo co będzie jak się okaże, że panna będzie tracić po czterdzieści metrów do reszty? A to jest w zasadzie nawet więcej niż prawdopodobne. Mogłem sprawdzić przed wyjazdem do Austrii, bo teraz to jak już mówią po ptokach. Więc nic innego mi nie pozostaje, tylko modlić się, aby serio ta dziewczyna potrafiła świetnie skakać, przynajmniej w połowie tak, jak zachwalał ją brat. Prędki.
No właśnie, skoro już przy nim jesteśmy, to będę mógł wyrazić całą swoją dezaprobatę dla tego dzieciaka. Myślałem, że mnie piorun jasny trzaśnie jak zadzwonił nagle do mnie, że wybacz Grzesiek, ale z jabłoni spadłem i złamałem kość piszczelową. Z jabłoni, wyobrażacie sobie?! Dwa tygodnie przed rozpoczęciem sezonu się Prędkiemu jabłek zachciało i po drzewach łaził, aż na piszczel spadł. Jakbym był złośliwy to bym mu kazał skakać z tym gipsem. Pół roku załatwiania, sto tysięcy podań napisałem, wniosków, wyjaśnień, uzasadnień, żeby nam przyznali to jedno miejsce dodatkowe w ramach programu wsparcia dla zawodników pochodzących z terenów nizinnych, a ten taki numer wykręcił! Hofer by ze śmiechu umarł, gdybym mu powiedział prawdę. Wystarczy, że Austriacy jeszcze nie zabrali tego swojego kandydata, jak mu tam było? Dietharta…? Pewnie go najpierw muszą nauczyć skakać. W każdym razie, jak jeszcze Prędkiego by nie było, to miejsce przepadnie, a program wsparcia będą wykorzystywać inne kraje, a nie my. A ja bym wyszedł na idiotę. Więc nie ma wyjścia, trzymajmy kciuki, żeby się heca z Mariną powiodła.
Po dwóch pierwszych skokach kamień mi z hukiem spadł z serca, a zaraz potem szczęka opadła do samej ziemi. Bo widzieliście kiedyś dziewczynę, która skacze po 135 metrów i to wcale nie z belki 30 jak inne panie, tylko normalnie jak chłopaki z 12 albo 14? Właśnie! I już nawet puściłem mimo uszu te jej wszystkie złośliwości i fochy, bo już wiedziałem, że będę uratowany ja i nasze miejsce dodatkowe, na które czekają Francuzi i Słoweńcy.
- Gdzieś ty się dziewczyno uchowała? – zawołałem z uśmiechem, gdy po oddaniu kilku skoków Marina odpinała narty. – Tak skakać, a nie startować w zawodach?!
- A coś myślał, baranie, że Marina Prędka skakać nie potrafi? Potrafi, potrafi, tylko nie lubi! A to drobna różnica! – powiedziała twardo i od razu się skierowała do samochodu. Oczywiście poszła, a cały sprzęt zostawiła u moich stóp, jakby to było jasne, że ja – trener – za nią będę narty nosił. Tak to jest z babami.
Specjalnie ją zabrałem wcześnie rano na skocznię, jak tam nie było nikogo, żeby obadać sytuację. Łukaszowi zaproponowałem, żeby Prędkiemu dać spokój z oficjalnymi seriami treningowymi, tylko od razu skoczy w kwalifikacjach, skoro już sztab ustalił, że w zawodach drużynowych nie będzie startowała. Znaczy startował. Marcin Prędki. Lepiej tak będę mówił, bo jeszcze mi się kiedyś wymsknie i będą jaja.
[Marina]
No i w końcu przyszedł ten dzień. Marcin Prędki będzie debiutował w Pucharze Świata. Wszystko byłoby pięknie, gdybym przez brata łamagę nie musiała tego robić ja. Jak go tylko spotkam, to lepiej niech mnie ktoś trzyma, bo naprawdę nie ręczę za siebie co się stanie. Ciekawe co by zrobił, jak by nie miał takiej siostry bliźniaczki. Chłopaki od wczoraj chodzili wściekli, bo wczoraj się na podium nie zmieścili. Ci co skakali, byli źli, że za krótko skoczyli, a ci co nie skakali, byli źli, że mogliby skakać dalej, gdyby skakali. Zrozum facetów… Na mnie nikt uwagi nie zwracał za bardzo i bardzo dobrze. Wystarczy, że pan Szczęsny z całą telewizją i z tłumem innych dziennikarzy łazi za mną non stop i ciągle tylko Prędki i Prędki. A trenera genialnego Sobczyka jak kiedyś spotkacie, to dajcie mu w nos ode mnie, bo mnie tu nie wypada. Po cholerę on ciągle o mnie przed kamerami gada, by swój geniusz zachwalać? Po skoku piątkowym w kwalifikacjach odetchnęłam z ulgą, bo wcale nie latałam gorzej niż niektóre talenty. Ładne by mieli miny, jakby się dowiedzieli z kim przegrywają, haha.
A w dniu zawodów od samego rana znowu wiało. Walter kazał zrobić od razu serię konkursową, bo na po co nam treningi, jak wiatr co chwila zmieniał swoje parametry? Logiczne, nie? Ja się tam cieszyłam. Im mniej muszę skakać, tym lepiej. Gębala czekał tylko na moment, aż wszyscy skoczkowie wyszli i wlazł ze mną do hangaru, by wręczyć mi kombinezon. Bo nie wspomniałam, że obok Sobczyka geniusza, to on jeszcze wie. W sumie zrozumiałe, że przed fizjoterapeutą to długo nie poudaję kim jestem, nie? Nim jednak strój ubierałam to podał mi golf przylegający do ciała i przekazał wszystkie instrukcje.
- Najlepiej by było, gdybyś te golfy już w hotelu miała na sobie. Zaoszczędzisz sobie czasu tutaj. Sama widzisz jak trudno o chwilę prywatności – dodał, zasuwając mi suwak od kombinezonu. A do szatni akurat wpadł Skrobot i rzucił nam zdziwione spojrzenie, mrużąc oczy. Świetnie, będzie myślał jeszcze, że Prędki jest jakiś niedorobiony i niańki potrzebuje, bo się sam ubrać nie umie.
- A ty tu jeszcze? Zmiataj na górę, bo za chwilę rozpoczną skoki bez ciebie – powiedział, a ja oblizałam usta, założyłam kask na łeb, gogle na szyję, a rękawiczki chwyciłam w dłoń z nartami i wypadłam z domku, kierując się na skocznię.
Szłam wydeptaną ścieżką, skupiona na swoich myślach. Żarty się skończyły. Teraz muszę obmyślić co zrobić, aby w jakimś stopniu nie ośmieszyć brata no i pokazać moim kolegom, że Prędki wcale nie jest łamagą i małolatem. Nie stresowałam się. No może trochę. No dobra. Stresowałam się jak cholera, bo debiut w Pucharze Świata to nie byle co. Jak sobie tylko pomyślałam o tym, to moje serce waliło w rytmie cha-cha. No bo wiecie, jestem dziewczyną w przebraniu i miło by mi było, gdyby się udało pokazać, że ja, Marina skakać potrafię z tej samej belki, co skoczkowie-faceci. Nawet gdybym miała wiedzieć o tym tylko ja. No i Marcin. No i Sobczyk. No i Gębala.
Zapięłam narty, siadłam na belce i tylko rzuciłam okiem która platforma startowa. Trzynasta! Miałam nadzieję, że nie będzie pechowa. Spojrzałam w dół i miałam wrażenie, że dłuższego rozbiegu tak stromego w życiu nie widziałam, choć przecież przedwczoraj na tym samym skakałam. A mówiłam, co ten kretyn wymyślił? Wiecie, że nie była wtedy o świcie siódma godzina tylko piąta, bo geniusz specjalnie zegarek przestawił? Wyobrażacie sobie? PIĄTA! Wszystko się wydało, jak przyszliśmy na śniadanie, a się okazało, że dalej wszyscy śpią. No, ale już nic nie gadam, bo trzeba się skupić.
Czekałam na zielone światełko i widziałam, że Kruczek się wahał, zerkając na mały monitor z parametrami wietrznymi. Już myślałam, że mam się szykować do zejścia z drewnianej dechy, jak nagle zamaszystym ruchem machnął mi polską chorągiewką i odepchnęłam się od siedzenia. Nie wiedziałam jak szybko się rozpędzałam na rozbiegu, ale czułam, że w ostatniej chwili wyczułam próg. Kurde, chyba trochę za późno! Z całej siły w nogach odbiłam się od skoczni i wyprostowałam narty przed siebie. Wiatr szalał na wszystkie strony, tu lekko z boku, silniej w plecy, a pod nartami dziura, a że dziwnie mi się oddychało, lecąc w powietrzu to miałam otwartą japę i wiatr wysuszał mi całą jamę ustną. I taka to przyjemność ze skakania, jak nie wierzycie to tam wyleźcie na górę i sprawdźcie sami. Chwilka minęła i już ląduję twardo na ziemi z przepięknym telemarkiem. Tylko cholera, guzik mi z tych pięknych not za styl, jak odległość krótka. Cholernie krótka. Nawet jakby mi po 21.0 dali, to nie pomoże. Dupa, dupa, dupa.
Pomachałam z grzeczności przed kamerą, nie zdejmując specjalnie gogli, coby mnie rodzice przypadkiem nie poznali, bo jeszcze by na zawał zeszli, gdyby wiedzieli, że mój brat wystawił mnie zamiast siebie samego na pewną śmierć. Najchętniej bym zwiała gdzieś, ale wypada poczekać na Krzyśka, bo on zaraz po mnie skakał i życzyłam mu dobrze, bo to fajny chłopak. Cichy, ale całkiem sympatyczny. Byłam tak zamyślona, że nawet nie widziałam, że kamera mnie pokazywała na ekranie, a przed bandą Biegun się cieszył, bo oddał fantastyczny skok. Podszedł do mnie i przybił piątkę, a zaraz szepnął, żebym się nie przejmowała moją próbą zepsutą. Znaczy przejmował. Bo on przecież myśli jak inni, że jestem facetem. Trochę szkoda, ale cóż. Więc pogratulowałam mu szybko i chciałam uciec, bo jeszcze brakowało, żebym się tam poryczała na całego. A oczywiście zapomniałam pokazać na twarzy, że jestem zadowolona ze skoku kolegi. Szybko jednak się poprawiałam, zawracając i klepiąc go po barach, zrobiliśmy jeszcze sobie żółwika, bo znając polską prasę jeszcze by sensację zrobili z tego, że Marcin Prędki nie potrafi się cieszyć ze skoków kolegów i zrobili by z mojego brata drugiego Kota. O, nie! O wizerunek rodzinny muszę dbać.
I tak zapięta w kurtce dotrzymywałam towarzystwa Krzyśkowi podczas kolejnych skoków, ale to, co się działo potem to parodia jakaś. Najlepsi mieli problemy z wiatrem, bo na bulę spadali, nawet nasz Kamil. Krótkie skoki, bo cóż, jak im wiatr zawiał w plecy to choćby się było najlżejszym, grawitacji nie dało się oszukać. Mnie tylko pocieszali po kolei, że patrz, nawet Kamilowi nie poszło, nie martw się Prędki, uszy do góry. Ale ja swoje wiedziałam i nie będę idiotki zgrywać. Zawaliłam na całej linii. A na koniec pewni skoczkowie, co nie będę z nazwiska wymieniać, ani się przyznawać, że niektórych to osobiście znam dali taki pokaz, że ja sama długo nie mogłam zamknąć ust z wrażenia, jak tanimi gadkami można się tłumaczyć, że warunki były niebezpieczne i nie warto było ryzykować. A przepraszam bardzo inni to co robili? Na kaczki polowali na grafitowym niebie od niechcenia? No, ale wiadomo jak to jest.
Z jednej strony szczęśliwi, ale z drugiej wściekli po absurdalnym konkursie wracaliśmy do hotelu, bo raz, że zmarznięci, dwa – głodni jak cholera, trzy – wściekli na organizatorów. I tylko Krzyśka mi szkoda. Szczęście z wygranej całe zabierają takie dziennikarskie hieny, co przyssały do niego i nie odczepią za cholerę. Padnięta wcięłam kolację, połykając to, co sobie nałożyłam, a potem szybko zmyłam się do pokoju by spać, bo miałam wszystkie dość.
[Piotrek]
Klinghental, Klinghental i po Klinghental. W sumie to żem się nawet nie spodziewał, że tak daleko bede latał. Już w piątek, wyskładałem się jak umiałem i zaś żem wygrał oba treningi. W takim szoku byłem, że dwa razy się pytałem Maciusia, czy to ja serio tak elegancko latałem, czy inni sobie umyślnie jaja robiili i się zmówili, że będą blisko lądować? No, ale mówił, że serio. Więc co ja? Przecież się nie bede zamartwiał z tego powodu, nie? I wszystko byłoby pięknie, pituś glancuś jak należy, tylko niestety troszkę wiaterek przeszkadzał. No i co zrobisz? Skały nie zjesz.
A w ogóle to mamy nowego kolegę w drużynie. Chuchro to takie, małe, chude i z oczami przestraszonymi, ale parę w nogach ma i w sumie to fajny kolega. Nasz trener Sobczyk go skądś wytrzasnął i już od września opowiadał, że czarnym koniem tego sezonu to będzie Marcin Prędki. No i jasne, w sumie to ładnie skakał jak żeśmy trenowali jeszcze na jesień, więc nic dziwnego, że go do nas dołączyli. No i tak. Tylko kurde, szkoda chłopa, bo kurde dziś Prędki ostatni ze wszystkich na skoczni. Nogami za bardzo do przodu, na progu późno, zaraz mu narty popchało do tyłu i klops, dupa blada, Prędki o bulę klepnął aż zapiszczało. Popatrzyłem się na Macieja, bo akurat żeśmy stali obok siebie przy telebimie, jeszcze na dole, bo my później skaczemy, a nie jak Prędki zaraz na początku. Maciuś tylko głową pokiwał, no bo wszystkim żal. Po kolacji już nikt Prędkiego nie widział, bo prędko się przebrał i fruuu już go nie było, siedział w pokoju zamknięty, a trener Sobczyk go pocieszał. Jeszcze nas Stefanek miał pecha, bo go zdyskwalifikowali i też siedzi pod kołdrą zły.
No ale ja tu gadu, gadu, a żem o najważniejszym nie powiedział przecież! Bo my teraz mamy lidera klasyfikacji generalnej w drużynie własnej! Krzysio nasz wygrał w Klinghental! Kubacki trzy razy mi musiał powtarzać, bo z tej radości to już żem całkiem nie mógł uwierzyć! Najdalej ze wszystkich skoczył! Dalej nawet ode mnie. Bo ja to byłem piąty, za mną zaraz Maciuś, kolega mój z pokoju. Reszty nie pamiętam. No ale co ja będę opowiadał, jak pewnie każdy z Was to dawno oglądał i wie jak było, a jak nie wie, to przecież se można na skijumping sprawdzić, wszystko tam jest w tabelkach równiutko wypisane. I jak byk napisane, że Pieter był piąty i się nie bede musiał starać i kwalifikować, co całkiem fajne, bo jakby mi się akurat skakać nie chciało to idealnie bede se mógł do góry brzuchem leżeć i wajcenka pić. Wróć. Oczywiście nie bede żadnego wajcenka pił, bo nasz Prędki jest niepełnoletni i nie można w jego towarzystwie alkoholu promować ani reklamować. Łukasz zapowiadał, że o Prędkiego trzeba dbać no i przecież ustawa o wychowaniu w trzeźwości zabrania.
--
Przepraszamy za opóźnienie, ale byłyśmy zajęte kibicowaniem w Zakopanem. A potem wspominaniem jak to tam było :) Ach, ach.
Ostrzegałyśmy, że ten świat będzie szalony, nie? ;)
Aria Fresca
O matko, przedostatnie zdanie mnie po prostu zabiło xD No ciekawie się robi, ciekawie. Prędki łażący po jabłoni to po prostu mistrzostwo! Taka jestem podekscytowana, że nawet nie mogę porządnego komentarza sklecić. Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo poprawiłyście mi humor :D
OdpowiedzUsuńZabił chyba każdego moja droga!
UsuńZa ciepłe słowa pięknie dziękujemy i rodzeństwo Prędcy również :)
Jak się cieszę, że tu trafiłam :D Uśmiałam się strasznie, a moim faworytem jest tutaj trener Sobczyk. Spryciarz jakich mało :D I mogłabym pisać same ochy i achy, bo świetne to jest. Absurdy zawsze bawią najlepiej.
OdpowiedzUsuńGratuluję dziewczyny :D
Witamy, witamy! xD
UsuńPowiem szczerze, że pisząc z Arią obie momentami się śmiejemy z naszych pomysł i tego jak nam się wesoło tworzy rozdziału ;)
Sobczyk jest genialny tylko niedoceniany w swoich pomysłach xD
Dziękujemy raz jeszcze!
Ja dotarłam! w sumie nie wiem czemu wyszło tak, że nie skomentowałam wcześniejszego rozdziału, ale zrobię to tutaj.
OdpowiedzUsuńDziewczyny - jesteście genialne! ;D
Marina jest genialna! Ona chyba powinna w PŚ Kobiet skakać ;P Nie skacze bo nie lubi. Ale czasami trzeba robić to co trzeba a nie co się lubi, a tym bardziej jeśli wychodzi to dobrze.
Tylko jestem ciekawa, czy ona naprawdę taka podobna do brata? :D Jak ona ukrywa swoje.. ekhm.. wdzięki? :D I uwielbiam jej relację z trenejrem. Dziewczyna nic sobie nie robi z tego, że jest on trenerem i potrafi odpyskować czy zlekceważyć, podoba mi się to ;D I ta sytuacja gdy Gębala zapinał jej(jemu) kombinezon. Jezu, pomyslałam sobie co innego niż skrobot. ahahaha. No bo facet zapinający chłopakowi kombinezon? dobra ja już nic nie mówię xD
Ale ja tu się o bliźniaczce rozpisuję, a przecież to dzięki bliźniakowi znajduje się Marina tam gdzie znajduje. On też jest udany, no żeby z jabłoni spaść przed sezonem. No pięknie. Biedaczek nie wie chyba w co wpakował siostrę ;D
Spokojnie. Marina jak przestanie przeżywać debiut to opowie więcej o swojej charakteryzacji :)
UsuńI zacznie skakać tak, że głowa mała xD
UsuńDziękujemy za tak ciepłe słowa i zachwyty!
Pozdrawiamy! :)
Jezu, jak ja kocham ten blog! A rozkminy Pietera o konkursie w Klinghental mnie zabiły i aż nie wiem coby Wam tutaj napisać, no. Ach, te wspomnienia co do wygranej Bieguna!
OdpowiedzUsuńOj, trochę nie wyszedł Marinie, znaczy Marcinowi ten debiut w Pucharze Świata, ale coś czuję, że w następnych konkursach będzie coraz lepiej :-)
PS. A jeśli Was interesuję, u mnie pojawił się pierwszy rozdział:
http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/
Pożyjemy zobaczymy co się będzie działo dalej z Prędką w przebraniu :)
UsuńDziękujemy za komentarz :)
Hahahahhahh powietrza proszę xD Z jabłoni spadł, tak jak ja z krzesła jak to czytałam na szczęście u mnie bez obrażeń :D Jakby mnie tak z łóżka wyciągnęli rano, to włącza mi się mord w oczach,nie ma nic gorszego niż wyjście spod cieplutkiej kołderki. Padłam po raz drugi ze sceny w szatni, tak Marcinku koledzy bd się z Cb nabijać, bo nie potrafisz się ubrać sam xD Ona da radę, wierzę w nią, debiut loteryjny konkurs, nie było źle. Pokaże na co ją stać, opadną im szczeny jeszcze jak wszystko wyjdzie na jaw, bo wyjść kiedyś musi. Prawda? :> Piotruś zakaz demoralizowania młodzieży, o tak, wyjdzie Ci na dobre :D Sam opis konkursu z jego perspektywy genialny, jak całe opowiadanie zresztą :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :*
No to zainwestuj w intubację na wszelki wypadek jak ci powietrza brakuje ;)
UsuńMarcin jak ma genialne pomysły to głowa mała ;) Głupol musiał sobie prawdziwe, soczyste jabłka zasmakować, a teraz musi cierpieć za swoją głupotę ;)
Marina pokaże na co ją stać, spokojnie :D
A Piotruś jest przekochany, że dba by nie zdemoralizować najmłodszego zawodnika :D
Również pozdrawiamy!
Jak zwykle świetny rozdział. Kocham ten wasz styl pisania. :D Fajnie, że wplatacie w opowiadanie również prawdziwe fakty jak np. to zwycięstwo Krzyśka. :)
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na więcej! ;)
Pozdrawiam! ;*
W poprzednich opowiadaniach bardziej trzymałyśmy się "prawdziwych faktów". Tutaj trochę popływamy, ale coś za coś :)
UsuńMi z tym odpływaniem jest mi na rękę :D
UsuńWięcej luzu, żartu i wyobraźni :)
o Jezusie słodki, odcinek powalił mnie na kolana i to dosłownie :) mało z krzesła się nie zsunęłam jak zaczęłam czytać ostatni fragment z perspektywy naszego złotoustego :) aż się ze śmiechu popłakałam :) powiem Wam, że pisząc to opowiadanie odwalacie kawał dobrej roboty :) oby tak dalej :) z niecierpliwością oczekuję następnego odcinka. pozdrawiam Was serdecznie i życzę morza weny :*
OdpowiedzUsuńDziękujemy za ciepłe słowa! :D
UsuńTak jak Złotousty zacznie coś mówić to należy się bać czy nie umrzemy ze śmiechu xD
Pozdrawiamy!
Uwielbiam was za ten styl aż żal, że się rozdział kończy można czytać i czytać! :D Ten się na jabłoni połamał, dobre xD A Marina odważna, że dała się w to wplątać i skakać na takich skoczniach z facetami... no no no:) Jestem mega ciekawa kto ją pierwszy rozpracuje. Życzę weny i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: orlykruczka.blog.pl
Pozdrawiam
fanka;) :*
Czy to tak całkiem z jej własnej woli zgoda była to się jeszcze okaże :D
UsuńZacznę od takiego mniej istotnego faktu, ale Piasek i Budziki mnie rozbroiły, jak zazwyczaj nie zwracam większej uwagi na podkład muzyczny - pewnie niesłusznie, ale nie jestem na czasie ze współczesną muzyką, a Piasek to co innego - tak pierwsze co zrobiłam tym razem, było puszczenie Budzików.
OdpowiedzUsuńPrzejdę jednak do Mariny i powiem, że ją uwielbiam oraz podziwiam, że jak na razie tak dobrze jej idzie udawanie faceta. Najbardziej podobają mi się jednak te jej uwagi wewnętrzne na temat tego, że musi udawać brata - tak coś czułam na początku tej historii, że coś będzie z tymi bliźniakami, że któreś coś przeskrobie, a drugie będzie ratować mu tyłek. No tylko teraz Marina musi ukrywać swój seksowny, kobiecy tyłek i udawać faceta - tylko zgadzam się z którąś z moich przedmówczyń tutaj odnośnie tego, co Skrobot mógł sobie pomyśleć odnośnie tego zapinania kombinezonu, ale ok, powiedzmy, że Skrobot ma mniej kosmate myśli niż blogerki :D W każdym razie Marina jest wielka i ma ten taki zadziorny i ostry charakterek - jak to stwierdziłam przy prologu, dogadałaby się ze Złośliwcem. Tylko nie co do Niunia, bo ona tak ładnie o Krzysiu myślała, nie to co złośliwcowy małolat.
No i nie omieszkam tutaj pocieszyć się z docinka do Kocura - każdy docinek do napuszonego, marudnego, obrażonego itp. Kota mnie cieszy jak dziecko - że Marina się wróciła pocieszyć z dobrego skoku kolegi, bo inaczej by jej brat na drugiego Kota wyszedł :D
Podoba mi się też stosunek dziewczyny do Sobczyka - jak już ją wciągnął w to wszystko to niech teraz cierpi i choć trochę jej dogadza, a co. Tak trzymać dziewczyno.
Rozdział wygrywa natomiast uwaga o zachowaniu dwóch pewnych panów, których to z nazwisk nie wymieniamy i tekst 'A przepraszam bardzo inni to co robili? Na kaczki polowali na grafitowym niebie od niechcenia?' Nie mogłam przestać się śmiać.
No i na deser jeszcze Pieter, wypisz wymaluj jakbym słuchała prawdziwego Złotoustego. W dodatku jaki uroczo troskliwy - bo nasz Prędki jest niepełnoletni i nie można w jego towarzystwie alkoholu promować ani reklamować. Piotruś to takie kochane było!
Ciekawa jestem jak długo Marinie uda się brata - co to po drzewach łazi przed sezonem, bo mu się jabłek zachciewa! - udawać i co będzie, jak się to w końcu wyda.
Czekam więc grzecznie na więcej.
Za to twoje hasło "mniej kosmate myśli" umiliły mi dzisiejszy dzień :D
UsuńMarina dziękuję za całe twoje wstawiennictwo i wsparcie i już zapowiada, że w następnym i w kolejnym rozdziale będzie zabawniej xD
A tekst o kaczkach napisał się sam pod silnym słowotokiem moich myśli bo co innego można robić na grafitowym niebie? :>
Dziękujemy za komentarz i pozdrawiamy :)
Dziewczyny, kocham was totalnie! Tekst "Z jabłoni, wyobrażacie sobie?! Dwa tygodnie przed rozpoczęciem sezonu się Prędkiemu jabłek zachciało i po drzewach łaził, aż na piszczel spadł." zmiażdżył mnie totalnie xD
OdpowiedzUsuńSądzę, że Marina powinna spróbować swoich sił w kobiecym PŚ. Oczywiście jak już przestanie być swoim bratem. Ewentualnie może mu wywinąć numer i też spaść z jabłoni, czy coś. Niech sobie Prędki poudaje kobietę, a co. Myśli Złotoustego wymiatają. Czytam i słyszę jak on to mówi.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam :)
Ale Marina nie lubi skakać! I tylko czeka, aż będzie mogła wrócić do swoich dyscyplin.
UsuńA Pietrkiem się pisze strasznie przyjemnie i jest zawsze lekiem na brak weny. Więc pewnie jego myśli będziemy tutaj częściej gościć :D
No i fantastycznie xD szkoda tylko, że znowu mój blogger nawalił i jestem tak późno...
OdpowiedzUsuńNo nie mogę, śmiechem, żartem Marina to niezła dziewczyna z charakterkiem! ;)
Oczywiście popularne "żem" Pitera musiało być! ;D
Nie ma co się rozpisywać, oczywiście jest świetnie, czekam na kontynuację i wracam do czytania ask'a naszego Koteczka! :3
No bo wiesz, nie tylko górole są uparci ;)
UsuńAno Piotruś musiał być bo chwilowo nie wiedziałyśmy kogo wybrać i padło na Pietrka na dzień dobry xD
Powodzenia przy czytaniu jego kilkutysięcznych pytań :D
super super super! powrót do Klingenthal ;D uwielbiam to :P uwielbiam Wasz styl bo kiedy czytałam wypowiedź Piotrka to jakbym jego słyszała ;) naprawdę genialnie Wam to wyszło :)
OdpowiedzUsuńbyłyście w Zakopanem? tez byłam ;)) super atmosfera i chcę tam wracać!! :D
Pozdrawiam, Angelaa :)
Ano byłyśmy i na kwalifikacjach i na konkursach i widziałyśmy małe co nieco :)
UsuńTo prawda atmosfera była przefantastyczna i aż chce się wracać! Kto raz zasmakuje, chce już na następne zawody ;)
Dziękujemy za ciepłe słowa nam też jest miło i mamy ubaw, gdy możemy powracać do wspomnień z początku sezonu!
Pozdrawiamy!
Ja nie wiem jak to jest, ale "Piotrkiem" mi się pisze najłatwiej ze wszystkich chłopaków :D
Usuńhahaha wszystko jasne :P oj bo Piotrek to prosty chłopak jest i taki swój :P
Usuńja w tym roku byłam 1 raz na zawodach i tak mi się podobało że na LPG jadę na Mistrzostwa Polski i następny PŚ i w Zakopanem i w Wiśle :)
Angelaa
W każdym razie Piotrek poratował sytuację, bo naprawdę nie jest łatwo opisywać trzeci raz ten sam konkurs tak, aby za każdym razem było inaczej :D
UsuńMy też na pewno pojedziemy znowu!
Świetny! Haha :D Marine to ja już lubię. Jak zwykle swoje 3 grosze Piter musiał opowiedzieć :D No fajny rozdział wyszedł. Aria zapraszam cię na nowy :
OdpowiedzUsuńhttp://love-never-eding.blogspot.com/
Megi też możesz zajrzeć,ale chyba za Andim nie przepadasz :/
Dziękujemy i cieszymy się, że rozdział się spodobał! :)
UsuńCzy mi się zdaje, czy nasza Marinka coś czuje do Krzyśka? No, ale nie ważne. Niech się Prędka nie przejmuje tym słabym skokiem. Life is brutal. Niestety. Następnym razem będzie lepiej. Musi być.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jakie miny mieliby nasi chłopcy, gdyby dowiedzieli się o tym, że Marcin to tak naprawdę Marina.
Czekam na nexta i pozdrawiam :*
PS. Zapraszam do siebie ---> http://love-skijumpers.blogspot.com/?m=1
Serce nie sługa, nigdy nic nie wiadomo ;)
UsuńNas z Mariną też ciekawi jakie by mieli miny chłopaki, gdyby się dowiedzieli kto z nimi mieszka :D
Pozdrawiamy!
kolejne genialne opowiadania. swietny pomysł z pisaniem z kilku punktów widzenia. Efekt swietny bo oddajecie cząstkę tych postaci i wydaje się jakby oni naprawdę to pisali :) Pewnie nie jeat to łatwe tym wiekszy respekt dla was :) Czekam z niecierpliwością na następna część tej niesamowitej historii :)
OdpowiedzUsuńZ Arią pięknie dziękujemy za tak ciepły komentarz!
UsuńTakie pozytywy z waszej strony napędzają nas do jeszcze większego pisania! :)
Rozdział w połowie utworzony, obecnie debatujemy czyimi oczami utworzymy dalszą część ;)
Prawdopodobnie w weekend będzie nowy rozdział! :)
Pozdrawiamy!
Zakochałam się w waszej Marinie, a to mi się nigdy nie zdarzyło, bo przeważnie na obiekt swoich czytelniczych westchnień wybieram faceta. Ale taka jest prawda. Kocham zadziorność tej dziewczyny i sposób w jaki temperuje wszystkich wokół. Zwłaszcza Grzesia, bądź co bądź on jeden zna jej prawdziwe oblicze :D
OdpowiedzUsuńZnów mnie zaskoczyłyście, bo myślałam że ona raczej będzie w siódmym niebie, że może skakać i rywalizować ze skoczkami, a tu proszę taka niespodzianka. Panna Prędka skakać umie i jak widać bardzo dobrze, ale nie lubi. Pytanie dlaczego? Chyba, że tutaj niepotrzebnie doszukuję się głębszego sensu.
Trzeba być naprawdę zdolnym inaczej, by przed sezonem łazić po drzewach. Ale z drugiej strony co trener sobie myślał? Że zamknie chłopaka w pokoju bez klamek, żeby nie zrobił sobie krzywdy? Przecież młodzież się musi wyszaleć, prawda :D
Niniejszym wnioskuję o przyznanie Piotrusiowi odznaczenia za wybitne zasługi w kwestii ochrony młodych przed alkoholem. Zasłużył jak nikt inny.
Wiecie czym jeszcze zaskakujecie? Tym, że w przeciwieństwie do innych opowiadań tajemnica stanowi zagadkę dla bohaterów, a nie dla czytelników. My wiemy o wszystkim…no prawie. Pozostaje kwestia tego, kiedy i kto rozszyfruje podwójną osobowość Mariny.
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
Pozdrawiam Marzycielka
PS. Marina i Marcin - kolejny przykład na to jak kobieta ratuje tyłek faceta :D
Droga marzycielko,
Usuńprzyznajmy sobie szczerze, Marina to niezłe ciasteczko jest na które warto zwrócić oczko ;)
Powiem też, że ja również ją uwielbiam. Ten jej niewyparzony język, myśli i nastawienie do całej tej sytuacji :D
Z tym pytaniem dlaczego panna Prędka skakać nie lubi będziemy stopniowo wyjaśniać (chyba) xD
Marcin to takie jedno wielkie zaskoczenie, nie wiadomo co jeszcze głupiego wymyśli ;)
Piotruś - tak, on zdecydowanie zasługuje na jakąś nagrodę w tych swoich złotych myślach!
Bardzo nam miło, że jest jednak coś w czym zaskakujemy wszystkich i nie tylko czytelników, ale jak to określiłaś naszych bohaterowiczów! ;)
Sprawa z podwójną tożsamością szybko się rypnie, a komu się to uda, to ciekawią mnie wasze typy xD
Kto wie, może będą już jakieś podejrzenia w następnym rozdziale? :>
Również pozdrawiam z Arią! :)
Hmm, jak na razie nie mam swoich typów odnośnie osoby, która rozszyfruje Prędką. Może Piotruś jednak upije kolegę i wtedy się wszystko wyjaśni. To byłby ciekawy komentarz z jego strony :D
UsuńPoczekam cierpliwie na wskazówki.
Marzycielka
Rozdział mega . Podoba mi sie twój styl pisania , jak wszystko opisujesz dokładnie . Czytając to mam nadzieje , ze to dzieje sie na prawde :)
OdpowiedzUsuń