niedziela, 13 kwietnia 2014

12. I ty możesz zostać Pitagorasem


[Marina]

Jestem fizycznie i psychicznie wykończona. Bo myślałam, że będąc w Polsce ja sobie najzwyczajniej w świecie odpocznę, ale nie, bo Kruczek się uparł, że skoro nasz klimat się zmienia i zamiast zimy mamy w grudniu jesień, to po jednym treningu, który nam się udało przeprowadzić na skoczni, będziemy ćwiczyć na siłowni. O ile skakać umiem i jakoś mi to umiejętnie wychodzi, że odległości są na zbliżonym poziomie do chłopaków, to w związku z treningiem siłowym popadłam w czarną rozpacz. Bo kurczaki pieczone, jak ja przed kolegami mam udawać, że 150 kg to tam dla mnie mały pikuś? I co mi z tego, że robiłam przerażone miny do Sobczyka, jak nie wypadało się znowu wykręcać przed Kruczkiem, że tego nie zrobię, tamtego nie chcę. Więc cóż. Albo przeżyję ten trening, albo umrę. Poza tym od ogłoszenia powołań na konkurs w Niemczech miałam inny problem na głowie. A kłopot ten był wyjątkowo upierdliwy, wydzwaniał do mnie od dwóch dni nieustanie, miał ze 180 cm wzrostu i na imię Klemens. Trzeba było zabić brata, jak się w domu było. Naprawdę. Bo ja już naprawdę nie rozumiem. On już się nie ma z kim kumplować w tej całej bandzie?


[Klemens]

Ostatni odcinek do COSu pokonałem biegiem, bo jak zwykle byłem spóźniony. A nie ma jak zrobić dobre wrażenie na trenerze pierwszej kadry, nie? Już widziałem oczami wyobraźni, jak włażę do hali po czasie, a Kruczek mówi: Skoro Klimka nie ma to jedzie Miętus! Aż mi serce mocniej zabiło, więc przyspieszyłem kroku, bo nie po to się tyle starałem, żeby mnie w końcu zauważyli, żeby teraz z własnej głupoty wylecieć na zbitą gębę! Od kiedy się okazało, że jadę, to już o niczym innym nie myślałem! Swoją drogą to się szykuje fajna ekipa. Będzie i Krzysiek Biegun, i Marcin Prędki. Po raz pierwszy cała nasza trójka na Pucharze Świata razem!

- Klemens Murańka – usłyszałem monotonny głos Kruczka, dokładnie w tej chwili, w której wpadłem już przebrany do sali. Nigdy nie zrozumiem po co on czyta za każdym razem listę obecności jak w szkole. 

- Jestem! – wrzasnąłem, żeby nikt nie miał żadnych wątpliwości ani powodów, aby mnie wywalić z drużyny. Zaraz się wypatrzyłem Prędkiego i Bieguna, więc przecisnąłem się między starszymi kolegami, żeby móc się z nimi przywitać.

- Kurde, Klemens, gdzie się pchasz jak koń w składzie porcelany?! – burknął Kubacki, którego przez przypadek zahaczyłem nogą i mało się nie wywalił. Ten to zawsze rano chodził wściekły i krzywo na wszystkich patrzył. Dopiero po obiedzie można próbować z nim wytrzymać.

- Prędki!!! – zawołałem, ignorując niezadowoloną minę Mustafa i walnąłem kumpla w plecy. – Kopę lat!

Uśmiechnął się do mnie szeroko, choć nieco nienaturalnie i poklepał mnie po ramieniu. Tyle czasu go nie widziałem. No właśnie… Ile? Chyba na początku października! Potem jemu szło lepiej, załatwili mu ten program wsparcia uzdolnionych ceprów i pojechał na Puchar Świata, a ja zostałem trenować. 

- Ale będzie ekipa, co? – powiedziałem półszeptem, trącając Marcina w bok. Zaśmialiśmy się głośno.

- Kto gada zamiast słuchać trenera? – warknął Kot i spojrzał na mnie tak, że zaraz się zamknąłem. Pogadamy sobie później! A może nas zakwaterują razem? Ino najlepiej wszystkich trzech!


[Marina]

Serce biło mi coraz mocniej, bo jeszcze tylko Żyła, potem Kot i przyjdzie kolej na mnie. Czekałam jak na skazanie przed sądem. I nie byłoby to straszne, gdybym nie wątpiła w sprawiedliwość wyroku. Wszak byłam całkowicie niewinna. Bo moja wina, że zbudowana fizycznie jestem tak, a nie inaczej i że urodziłam się dziewczyną, a to znaczy, że biologicznie jestem słabsza od tych cymbałów? No właśnie. Nie żebym była przeciwniczką jakiegoś równouprawnienia czy coś, no ale świata nie oszukasz. Przygniecie mnie ta sztanga, wbije w podłogę i tyle będzie z genialnego skoczka młodego pokolenia, a koledzy ulubieni umrą ze śmiechu. Bo taki Pietrek robi przysiad dźwigając 140 kg, a Prędki nawet połowę z tego nie uniesie. Żyła skończył ćwiczenie i pokazał język swojemu następcy, bo to, że Maćkowi musieli zmniejszyć obciążenie nieustannie napawało go dumą. Kocur mruknął coś niezadowolony, że nie pozwoli mu brać na bary więcej niż mu trenerzy zapisali, a Piotrek podszedł do mnie.

- A Marcin takie chuchro to ciekawe ile uniesie!

Ciekawe jak cholera! Ile kilogramów Prędkiego przygniecie? Nie słyszał Pietrek, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie, bo skoro to ostatnie chwile na tym świecie, to lepiej mieć przyjaciół, a nie wrogów, nie? Żyła walnął mnie w plecy, co w jego języku pozawerbalnym znaczyło tyle, że mi życzy powodzenia i poszedł pod ścianę do Kubackiego. Rozejrzałam się, poszukując wzrokiem Grześka, ale oczywiście geniusza nigdzie nie było. Taki to mój opiekun i obrońca. Klemens robił skłony z obrażoną miną, bo dopiero dzisiaj go uświadomili, że Biegun nie jedzie z nami do Niemiec tylko na Uniwersjadę do Włoch. Kot tymczasem wydawał jakieś dziwne dźwięki, a ja zacisnęłam zęby ze zdenerwowania, bo co miałam powiedzieć? Nawet nie wiem ile Marcin zazwyczaj dźwigał.

- Chodźże Prędki! Specjalne zaproszenie wysłać? – burknął Skrobot, kręcąc głową z oburzenia. Jasne! Rówieśnik Titusa i Macieja, a myśli, że wszystkie rozumy pozjadał, tylko dlatego że jest zapisany jako sztab szkoleniowy, a nie zawodnik. – Ile mu ustawić, bo nie pamiętam?

Kruczek podniósł rozkojarzony wzrok na mnie, a potem na Skrobota. Wzruszyłam ramionami, tłumacząc, że ja nigdy nie miałam do liczb pamięci, więc podnosiłam tyle, ile mi kazali. Trener w tym czasie wertował swoje notatki coraz bardziej zniecierpliwiony.

- Grzesiek! Czemu karty Prędkiego nie ma? – wrzasnął w końcu, ale nikt mu nie odpowiedział. Dopiero teraz wszyscy zauważyli, że asystent naszego szefa zniknął. Każdy jeden z chłopaków wzruszał ramionami, bo to chyba trener skoczków, a nie skoczkowie trenera powinni pilnować, nie? 

- Kacper, no co się patrzysz? Idźże go poszukać! – odezwał się ktoś wreszcie. To Gębala nagle poszedł po rozum do głowy i wpadł na to, że pora interweniować. Stanął obok mnie i zaczął tłumaczyć, że Prędki jest w fazie intensywnego wzrostu i nie powinien dźwigać ciężarów. On serio myślał, że z Kruczka można robić debila? Znając naszego trenera, to on dokładnie wszystkiego się wywiedział. Obserwowałam w napięciu twarz naszego szkoleniowca, ale wtedy przylazł Hula.

- Łukasz, Grzesiek cię woła!

- Teraz?

- Teraz!

I w taki oto sposób Stefan mi życie uratował! Jak będzie kiedyś jakiś konkurs, to weźcie na niego głosujcie, bo to przecież chodzący anioł! 


[Grzesiek]

Nic lepszego nie wymyśliłem! Dobrze wiedziałem, że nic tak nie wkurza Łukasza jak niekompletne notatki, więc ani trochę się nie zdziwiłem, gdy rzucił wszystko, wstrzymał trening i zaraz przyszedł do naszej kanciapy.

- Co chcesz? – zapytał patrząc na mnie, a mnie nie pozostało nic innego, jak udawać idiotę.

- Ja?

- Stefan mówił, że mnie wołasz!

- Gębalę, a nie ciebie! Co ten Hula? Zgłupiał? – zapytałem retorycznie, a Łukasz tylko zmarszczył brwi.

- Trening jest – powiedział tylko, a te dwa słowa były święte i równoznaczne temu, że nie ma czasu na żadne bzdury.

- W plecach mnie strzyka – jęknąłem, wzdychając przy tym głośno, aby dodać swojej wypowiedzi tragizmu. 

- Trzeba się więcej ruszać!

Odwrócił się na pięcie i odszedł. Tak to się przejmuje swoimi współpracownikami. Człowiek, by umrzeć zdążył, niż by mu ktoś tutaj pomógł i w cierpieniu poratował! Wyprostowałem się, aby się upewnić, że ze stanem mojego kręgosłupa wszystko w porządku i powoli ruszyłem z powrotem na halę. Prędkiego kolejka już pewnie minęła, więc jak się któryś dureń nie uparł, żeby młodemu liczyć kilogramy i wytykać, to powinno być wszystko dobrze. 

Zajęcia się skończyły, więc czekałem przy samochodzie, żeby odwieźć tę pyskatą smarkulę do domu. Znowu się do mnie nie odzywała, ale gdybym się jej wszystkimi humorami przejmował, to bym dawno zawału dostał i pan Apoloniusz by musiał szukać innego głupiego. Ciekawe o co tym razem się gniewa.

- Co z tobą? – zapytałem. Tak wiem, najbardziej dyplomatyczne to nie było.

- Nic.

- Taka jesteś cicha, grzeczna i mniej pyskata. Stało się coś?

- Nie – szepnęła i pokręciła głową. Ale ja nie jestem idiotą, oj nie! Na żonie się nauczyłem wyjątkowo dobrze, że kobiece zaprzeczanie i zapewnianie, że wszystko jest w porządku, to ostatnia rzecz jakiej można ufać.

- Chłopaki ci dokuczają? – zapytałem łagodnie, a mina dziewczyny wskazywała, że chyba w samo sedno problemu trafiłem. – Który?

- Jasne! – wybuchła nagle. – Ty też myślisz, że Prędki to lizus i skarżypyta?!

- Ja nie myślę! – zaprotestowałem natychmiast.

- Zauważyłam!

Pewnie! Ja chciałem tylko pomóc, ale jak zwykle mnie się najwięcej obrywało. Ale co zrobić, jak ona przeżywa okres dojrzewania i młodzieńczego buntu? Lepiej się już nic nie będę odzywał.


[Marina]

Dojechaliśmy do Titisee-Neustadt, a ja nie czekając na żadne zarządzenia wpakowałam się do pokoju Sobczyka. Trudno. Chciał Prędkiego, to teraz będzie musiał mnie znosić. A ja nie miałam najmniejszej ochoty mieszkać z żadnym z tych baranów. Klemens miał minę jak dziecko, które znalazło pod choinką piękną zabawkę, a się okazało, że to prezent dla brata. Wyjaśniłam krótko, że to nie ja wymyśliłam, tylko zarządzenie odgórne, bo mam ogólnie szlaban. W zasadzie nie było to kłamstwo, bo dalej nigdzie nie mogę wychodzić sama. Ułożyłam swoje rzeczy na półce, a potem wskoczyłam na łóżko i ani mi się śniło wstawać. Na moich kochanych rodziców, ja nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo zszargałam sobie opinię i Marcinowi przy okazji. Nie sądziłabym, że moi koledzy takie mają o mnie wyrobione zdanie, a szczególnie Janek. Ziobro po prostu się uwziął na mnie i już. Nawet Maciek przyznał, że nie jestem taka zła (a raczej zły), jak się mnie lepiej pozna, a tamten sobie wbił durnotę do łba i przyczepił się mnie jak rzep do psiego ogona. Miałam dość jego nieustannych docinek! Westchnęłam głośno, a wtedy dostrzegłam, że Sobczyk mi się przygląda. Znalazł się nagle ojciec miłosierdzia. 

- Spowiadaj mi się tu mała, bo widzę, że coś cię gryzie.

- Nic mnie nie gryzie… – westchnęłam, ale potem pomyślałam, że co mi tam. – Dobra! Chciałabym, żeby Ziobro trochę zszedł ze mnie, bo przecież nic mu złego nie zrobiłam. To nie moja wina, że ja go biję o głowę i na treningach i kwalifikacjach, a o konkursie nie wspomnę. Jest mi przykro. Ja wiem, że on nie wie, że ja jestem dziewczyną i że Marcin by się pewnie najmniej przejął, co się mówi na jego temat, ale mi jest smutno, że nie chce mnie poznać lepiej. Myślisz, że gdybyśmy mu powiedzieli, zmieniłby nastawienie do mnie? 

Grzegorz zrobił się na twarzy przezroczysty, a jego spojrzenie nie wyrażało żadnego zadowolenia ani aprobaty dla mojego pomysłu, a tylko przerażenie. 

- Nie wystarcza ci, że Stefan wie kim naprawdę jesteś? – spytał nerwowo, a ja oparłam się plecami o ścianę. Grzesiek pewnych spraw nie rozumiał. Albo inaczej. Nie czuł ciężaru odpowiedzialności i ciągłego poczucia winy, że nie mówię prawdy, jakie odczuwałam wobec pozostałych kolegów. 

- Swoją drogą z racji tego, że dwa konkursy opuściłaś, Hofer dopuścił tego drugiego z wsparcia programu nizinnego.

- O, kogo? – spytałam, będąc przez chwilę zainteresowana, bo to miłe jednak odczucie, że nie będę się czuła sama jako wybraniec pośród innych pechowców, którym się nie udało, bo taki Prędki ich wygryzł. 

- Jakiś Thomas Diesel, Didl, Diet… Nieważne… Znaczy ważne, że z Austrii. I wiesz co, mała? Pora tutaj pokazać twój babski pazur, że nie oddasz tak łatwo wypracowanej pozycji, bo Austriacy to skaczą z radości, jakby gwiazdkę z nieba dostali. Są przekonani, że zawojują na wszystkich imprezach. 

Pokiwałam grzecznie głową, bo przecież nazwisko niewiele mi nie mówiło. Chociaż zdawało mi się, że już je gdzieś słyszałam. Zresztą wcale mi nie zależało, żeby poznać nowego konkurenta. Nic nie zdążyłam powiedzieć, bo rozległo się pukanie do drzwi i do naszego pokoju wpadł Kruczek cały czerwony jak burak. W okolicach skroni drgała mu mała żyłka, więc mimo pozornie spokojnej twarzy wiedziałam, że jest wściekły.

- Ja się pytam co to jest?! – wrzasnął machając jakąś kartką, którą po chwili dał Sobczykowi, a sam stanął z założonymi rękami, przyglądając mi się uważnie. Wspięłam się na palce, żeby zajrzeć przez ramię mojego opiekuna, ale gdy tylko dostrzegłam, jaka jest przyczyna awantury, to przestało mi być wesoło. Świetnie!

- Yyyyy… Oceny Prędkiego – odpowiedział przytomnie Grzegorz genialny, a ja westchnęłam przeciągle. Zabiję Marcina, jak nie znoszę Schlierenzauera, tak go gołymi rękami uduszę. Zorientowałam się, że obaj się na mnie patrzą, więc spuściłam głowę, by ukryć czerwieniejące się policzki.

- Trzy jedynki z matematyki?! – darł się tymczasem Kruczek. – To ma być reprezentant Polski na konkursach międzynarodowych?!

Chciałam uprzejmie zauważyć, że zawody są w skakaniu, a nie w rozwiązywaniu głupich ćwiczeń z arytmetyki albo algebry, ale wolałam milczeć i się dodatkowo narażać. Po chwili się okazało, że moi genialni rodzice po powrocie z wywiadówki zeskanowali moje oceny i wysłali je mailem do głównego szkoleniowca. Nie ma jak solidarność w rodzinie! I co ja mam teraz mówić? Jak się tłumaczyć? I żeby nie było! TO SĄ OCENY MARCINA!!! Ja nawet jak czegoś nie umiem, to dostaję czwórkę, ostatecznie z minusem, ale żeby trzy pały? No i warto zauważyć, że ten matoł siedzi cały dzień w domu na tyłku, więc absolutnie nie rozumiem czemu nie mógł się nauczyć i zaliczyć tej głupiej matematyki?! Więc nie dość, że teraz mam na głowie swoje problemy z zaliczeniem materiału, to jeszcze będę się męczyć z ocenami Marcina! A przecież ja funkcji wymiernych jeszcze w Stams nie miałam, bo będą dopiero w drugim semestrze! Sobczyk uniósł brwi i wgapiał się we mnie jak idiota, że niby coś mam się odezwać.

- Eeeee… Ja… poprawię – obiecałam szybko i zrobiłam najbardziej skruszoną minę jaką tylko potrafiłam.

- No ja myślę! – ogłosił Kruczek. – Pojutrze przez Skype masz umówioną rozmowę z panem od matematyki i będziesz cały materiał z pierwszego semestru zaliczał! W mojej obecności! 

Przełknęłam ślinę, pomstując w myślach na brata. Bo mało, że za niego skaczę, a jeszcze za niego będę matmę nadrabiać?! A ciekawe kto zda za mnie! Ale co miałam powiedzieć? Że nie moje oceny? No właśnie. Pokiwałam, więc głową grzecznie po cichu licząc, że do soboty to będzie koniec świata albo umrę i mi zaliczenie przepadnie. Kruczek wyszedł trzaskając drzwiami, że kto to widział i że jak ocen nie poprawię, to wrócę do szkoły i skończy się skakanie, bo on pracuje z dorosłymi ludźmi, a nie będzie się uganiał z dzieciakami. Super. Teraz nawet trener mnie nie lubi. Dzięki, Marcin!

- No co się gapisz? – burknęłam do Sobczyka. – Mam nadzieję, że jesteś dobry z majcy, bo ktoś mnie musi nauczyć!

- Ale że ja? – spojrzał zdziwiony. – Nie martw się, mała. Coś wymyślimy…

Tak, jasne. Rzuciłam okiem na tę kartkę i aż mi się włosy pod peruką zjeżyły, bo ten mój braciszek to robi sobie jaja po prostu i ze mnie debila. Same tróje z góry na dół, a z matematyki trzy pały na czysto! Wyobrażacie sobie?! Westchnęłam głośno, a potem wyszłam z pokoju i skierowałam się na stołówkę. Problemy, problemami, ale jeść przecież trzeba. Matoły tak się darły, że ich na drugiej stronie korytarza było słychać, a o mnie mówią, że jestem dzieciak! Dopiero jak weszłam do środka, to zaczęłam rozumieć nad czym się toczy ta żywiołowa dyskusja, a to mi się wcale, a wcale nie podobało! 

- Raz dwa Prędkiego nauczymy! – perorował Piotrek, klepiąc Klemensa w plecy.

- No pewnie! 

- Jak ty, jak ja? – wtrącił się im w słowo Kubacki. – Od kiedy ty taki orzeł z matmy?

- A co ci się nie podoba niby? – oburzył się Murańka.

Westchnęłam cicho, poszukując miejsca gdzieś najdalej od nich, ale już mnie zauważyli i wszyscy gapili się na mnie.

- Taki kujon, a głupek! – zawołał Ziobro na przywitanie. – Ja na pewno nie będę uczył.

- Bo nic nie umiesz! – dogadał mu Kubacki i od razu poczułam do niego więcej sympatii.

- Nie umiem – przyznał Ziobro z głupim uśmiechem i zajął się jedzeniem.

- Przepraszam bardzo, nie żebym się chwalił, ale ja tu skończyłem studia, mam tytuł magistra i uprawnienia nauczycielskie! – Świetnie. Nawet Kamil brał udział w tej żenadzie. 

- Ale do uczenia bachorów WFu, a nie matematyki!

- Ale z matmy byłem dobry!

- Jasne, a kto zżynał ode mnie na kartkówce w trzeciej klasie? Myślisz że już zapomniałem? – zapytał Piotrek rezolutnie.

- Bo byłem na Olimpiadzie, a nie na lekcjach! Skąd miałem umieć geometrię?

- A Prędkiego uczyć i mądrzyć się to pierwszy!

- Chyba was pogięło! To oczywiste że ja powinien tłumaczyć – odezwał się Kot. – Kto miał 100 % z matury z matematyki?

- Tylko nie Kot! – warknęłam, bo jeszcze brakowało tylko, żebym się musiała użerać z tym upierdliwcem. Przecież ja prędzej go zabiję, niż się czegoś nauczę. Swoją drogą ciekawe, co oni tak nagłą miłością do mnie zapałali i każdy jeden chętny do pomocy. Przysłuchując się kłótni szybko zrozumiałam. Nie o Prędkiego im chodziło i jego nieszczęsne oceny, ale ważne, żeby wyjść na najmądrzejszego w całym towarzystwie. Westchnęłam po raz kolejny, bo tak sobie pomyślałam, że jaka to szkoda, że nie ma Krzyśka Bieguna. Tak, on by mnie zdecydowanie uratował…

- A może Prędki sam sobie wybierze korepetytora? – odezwał się w końcu mój prawny opiekun. Raz jeden mi przyszedł na ratunek.

- Żaden z nich – burknęłam. – Będę się uczył przez Skype’a z Biegunem!

--
Wygrał Krzyś! Tylko szkoda, że nie pojechał do T-N :P AF
Odbijemy to sobie inaczej! Ach, uwielbiam wkurzonego trenera! Strzeżcie się wściekłego Kruczka! M.


64 komentarze:

  1. Pewnie im nieźle miny zrzedły jak usłyszeli, że Prędki wybrał Bieguna.
    Świetny rozdział :) Pozdrawiam.
    Zapraszam na prolog - http://skok-w-zapomnienie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą matmą to różne hity mogą wyjść ;)
      Dziękujemy za pochwałę (bo bardzo ich dużo) i również pozdrawiamy!

      Usuń
  2. No fajnie że jest nowy rozdzial. Ziobro mnie coraz bardziej denerwuje. Ale i tak go lubie ;) Się wywali do pomocy Prędkiemu a tu taki o. Fajnie ze będą u Kuby chętnie obejrze. Pozdrawiam i zapraszam do mnie www.skokiimuzyka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja osobiście mam małe dylematy co do wystąpienia chłopaków u Wojewódzkiego...
      Również pozdrawiamy!

      Usuń
  3. Ziobro, Ziobro... co żeś się uczepił naszej Mariny? Nie widzisz jakie ona mordęgi przeżywa w waszym towarzystwie!? Zero szacunku dla młodszego "kolegi"! No ciekawe czy Biegun nauczy czegoś Mariny... Oby! Chociaż wolałabym żeby korepetytorem od matematyki był M. Kot, ale coż...
    A! Mam pytanie do każdej z was! Kiedy zobaczymy coś nowego na waszych innych blogach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej nie "czegoś", a matematyki :)

      Ja ostatnio mam strasznie dużo obowiązków w prawdziwym świecie, więc stąd zwłoka. Przed świętami myślę, że pojawi się rozdział albo u Ani, albo u Złośliwca.

      Usuń
    2. Dodam, że i ja mam trochę zawirowań i muszę się skupić nad wykończeniem Aliji ;)

      Usuń
  4. No i będzie Krzysiu :) Bardzo mi się to podoba. Też bym się nim matematyki pouczyła. Co tam, że w zasadzie nie mam z nią problemów. Dla Krzysia wszystko ;)
    Co do tej siłowni to jedno wielkie uff... Bo przecież jakby ona wycisnęła dajmy na to te 50 kg (co byłoby cholernie dobrym wynikiem) to by ją chyba śmiechem zabili.
    Murańka się przyczepił. A skąd on biedny ma wiedzieć, że to nie Marcin, tylko Marina? Chociaż w sumie jakby wiedział, to bardzo możliwe, że też by za nią latał. Bardziej nawet.
    Oj, co ona z nimi ma...
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostawiłyśmy w tajemnicy ile wycisnęła Marina. Bo ćwiczyć musiała, tylko trener nie widział :)

      Usuń
  5. Świetny rozdział jak zawsze :-) nowy rozdział w niedzielę - świetne zakończenie weekendu :-)
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja sobie czytam ten rozdział a tu coś o matmie i dopiero po chwila soboe przypomniałam że przecież o to sie tam ostatnio rozchodzi :D
    W sumie myślałam chyba że jednak korepetytorem będzie Maciek, ale no bywa ;p
    Rozdział bardzo fajny, ta akcja na siłowni i obawy Mariny "ile mi każą podnieść? chyba umrę ale nie podniose"
    A ten Janek, no co on się tak uczepil bogu-ducha winnej dziewczyny (w sumie chłopaka ;p)? Mam nadzieję że z biegoem czasu będzie jednak milszy byłoby interesująco :D
    Pozdrawiam i do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to mówią - matematyka to królowa nauk :)
      Kto wie jakby się zachowywał, gdyby wiedział.

      Usuń
  7. Trudno mi wyobrazić sobie krzyczącego Kruczka, taki Pointner to co innego, ale żeby tak nasz kochany trener tak robił to mnie przerasta. Bądź co bądź powód doskonały, jeszcze rodzice Prędkiego podsycili to wszystko pewnie i afera gotowa. Oj Marcin, Marcin, jak Cię Marina dorwie to Ty chłopie nie prędko te kule odstawisz. Same problemy. Chłopcy niczym dzieci po prostu,same przechwałki i ta nieustająca rywalizacja na wszelkich płaszczyznach. Przyznam,że miałam cichutką nadzieję na Gregora, bo by się ciekawie zrobiło, ale cóż większość wybrała Krzysia. Skajpaj niezłe rozwiązanie. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Pointner drze się na skoczni, a poza skocznią jest grzeczny i spokojny? Kto wie? A Kruczek to anioł chodzący, ale taki Prędki to i świętego do grobu by wpędził.
      Marina nie znosi Gregora najbardziej ze wszystkich to myślisz, że chciałaby się z nim uczyć? :P

      Usuń
  8. Ehhh ten Ziobro - taki cham. Ale ta kłótnia rozwaliła! Serio musiałam się pozbierać żeby napisać jakikolwiek komentarz ;)
    Hahahhaha
    Boże ja to bym chyba umarła na samą myśl podnoszenia tylu kilogramów!
    Ja to już nie wiem komu współczuć bardziej...
    Czy Marinie - no bo nie ukrywajmy ale ma ciężkie życie.
    Czy Marcinowi - bo się prędko nie pozbiera jak go Marina za to wszystko dorwie :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym chamem to bym nie przesadzała. Ma prawo nie lubić Mariny. Dziwne, że on jeden! Jest pyskata i myśli, że pozjadała wszystkie rozumy.

      Usuń
  9. Aż mi szkoda Mariny, co ona tam przechodzi:( Mam nadzieję że niedługo się ta sytuacja wyjaśni i będzie mogła żyć swoim życiem :) Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jej tego życzymy, by wkrótce mogła być sobą ;)
      Pozdrawiamy

      Usuń
    2. Jak to jej tego życzymy?
      O nie, zdecydowanie jej tego nie życzmy, bo to by zapewne oznaczało koniec opowiadania. Marina ma skakać tyle co Noriaki, a Marcin jak się wyleczy, to ja go z chęcią ze schodów zrzucę. Raz, drugi, trzeci... I tak do czterdziestki. Biedny Marcin.

      Usuń
    3. Dokładnie to samo miałam pytać? Komu tutaj już się nudzi Marina i chciałby by cała sprawa się rypła na amen i akcja się zakończyła spektakularną klęską? :P

      Usuń
  10. Nie zdążyłam się jeszcze tu odezwać, więc pozwól Megi, że najpierw oficjalnie przywitam się z Tobą, bo z Arią już miałyśmy okazję trochę się poznać.
    Naprawdę lubię to opowiadanie. Nieodmiennie wprawia mnie w dobry humor. Co prawda wymaga zawieszenia niewiary na dosyć wysokim kołku, ale jak już się to zrobi, zabawa jest naprawdę przednia. Oczywiście największa w tym zasługa fajnie wykreowanych postaci, a szczególnie Mariny, która ma prawdziwy charakterek. Oj, ma! I naprawdę żyje. Myślę też, że z takim podejściem za kilka lat spokojnie zostanie mistrzynią olimpijską w tym swoim snowboardzie. No chyba, że zdecyduje się przerzucić na skoki. :P Chciałabym też bardzo, żeby jej skypowe lekcje z Niuniem (super nauczyciel!) zaowocowały nie tylko lepszymi stopniami z matmy, ale też jakimś zamieszaniem w życiu uczuciowym. Toż oni są dla siebie stworzeni! :)
    Wyznam też, że strasznie lubię u Was nieszczęsnego spiritus movens całego zamieszania czyli Sobczyka, a także Kruczka uroczo trwającego w całkowitej nieświadomości. I resztę kadry, ze szczególnym uwzględnieniem marudnego Kota i zdezorientowanego Murańki.
    Piszcie więc, dziewczyny, piszcie! A ja Wam będę wiernie kibicować!
    C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Coro,

      niezmiernie mi miło i Ciebie powitać! Wszak same dobre słowa o Tobie słyszałam :)
      To prawda, gdy się porzuci sceptyczne spojrzenie i dokonania, że dziewczyna może skakać tak samo dobrze jak faceci, śmiech murowany. Jest mi bardzo miło (i nie tylko mi, mam nadzieję!) , że opowiadanie przypada do gustu. Nie było łatwo decydować się na nową historię i to w takim wydaniu.
      Żeby nie było "Marina" również pięknie dziękuje, za to, że ją wspieracie i że potraficie przymknąć na jej zachowanie, hehehe ;)
      Widzę, że ksywa "Niunia" nie jest tylko moim ulubionym zdrobnieniem, mam do niego całkowitą słabość i to w dużej mierze przez jego osobę jak i Arię!
      Chylę czoła i dziękuję bardzo za tak wspaniały napędzający wenę twórczą (być może na Aliję też) komentarz! W imieniu Arii też sobie pozwolę podziękować, hihihi :D
      Pozdrawiam ciepło i do usłyszenia!

      Usuń
    2. Aria skrzywiła mnie do tego stopnia, że co widzę skoczków to myślę "matoły", a co widzę Bieguna, to myślę właśnie "Niunio". :)
      A na Twoją Aliję to już się po trochu szykuję...
      Pozdrawiam serdecznie
      C.

      Usuń
    3. Wiesz, czasami ja też się łapię, że słysząc o ekipie mówię "matoły, cymbały, wariaty", a "Niunio" ma szczególne uznanie ponieważ dołożyłam małą cegiełkę do tej ksywy, a później przestrogę od Arii, żebym uważała w Zakopanem. Wszak mogło mi się wymknąć przy Biegunie ta ksywa i śmiechawka wśród kolegów murowana xD
      Pozdrawiam ciepło

      Usuń
    4. Chwilę mnie nie było, a już w każdym komentarzu Aria, Aria :D

      Usuń
    5. Bo wiesz, najlepiej się nawija o nieobecnych. :P

      Usuń
  11. Przyzwyczaiłam się, że pisze u Was dłuuugie komentarze.
    Ale dzisiaj wszystkie moje myśli podsumuje jedno zdanie -cały rozdział kradnie małe zwycięstwo Piotrka nad Kotem przy ciężarach. Reakcja Kota bezcenna :D
    Jak wyrzucę z głowy ten widok, to wpadnę z potokiem słów :D
    Pozdrawiam serdecznie
    ps. warto było czekać, dziewczyny
    ps2. kiedy kolejny rozdział, mam nadzieje, że na zajączka :D
    Marzycielka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A my przyzwyczaiłyśmy się do twoich długich komentarzy :D
      Wszak cieszy nas każda twa wypowiedź, hihihi :D
      Nie możemy niczego obiecywać, czy zajączek sprawi niespodziankę :D
      Pozdrawiamy cieplutko!

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc wątpię, bo ja mam mega dużo roboty!

      Usuń
  12. Jak zawsze świetny rozdział :) Haha :D Jak Kruczek wciekły to trzeba się bać xD I jak zwykle się obrywa Marinie za naszego leniwego Marcinka :P Oj!! Piotrek jak zwykle chętny do pomocy :) Hula to naprawdę musi Marinę lubić skoro jej tak dupę zawsze ratuję to nie podpaski,to siłka... Ciekawe ile jeszcze tego będzie. Hmm... Zastanawiam się czy kiedyś wyda się,że Marcin jest Mariną? Oj ciekawi mnie to! Dobrze ,że Kocura nie wybrała :D On taki ambitny,że do celu dąży mimo wszystko jeszcze by Marine zamęczył na śmierć nasz Maciek xD Jutro mam nadzieję,oglądacie Kocurka,Dawida i Luz w dupie? :D Ja na pewno,choć kurde tata będzie spał ,ale mam to gdzieś :D pójdę najwyżej do kuchni na telewizor :D Pozdrawiam i weny dziewczyny,bo coraz ciekawiej :* Świetnie piszecie :) Zapraszam do mnie Arie,a ty mam nadzieje,czekasz na opowiadanie z polskimi skoczkami w moim wykonaniu? :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Marina jest biedna, naprawdę biedna. I Sobczyk niech sobie nie tłumaczy tego okresem dojrzewania, buntem i wrogim nastawieniem do każdego. No bo gdzie ciężary i taka drobna dziewczyna? A ten zamiast jej jakoś pomóc, interweniować to ucieka heh daleko do kanciapy z dokumentacją Kruczka. Szkoda, że trener ich tam wszystkich nie pozabijał wzrokiem, kiedy mu burdel z treningu zrobili i zaprzeczyli każdej możliwej regule. No bo jak to tak można szukać szkoleniowca?;p No i co ten Grzesiek nie powie, w krzyżu go łupie? No to biegusiem na siłownię ;p
    Stefek. To naprawdę poczciwy, facet, taki aniołek. Przecież gdyby nie on, to Marinka by się połamała.. A te 'pomylejce' by się chichrały z Jaśkiem na czele.
    Marcin się popisuje.. Nie dziwię się. że siostra jest wściekła, bo nie dość, że musi za niego skakać to jeszcze zaliczać przedmioty. A ten siedzi w domu i chyba bąki zbija, skoro nie potrafi ogarnąć matematyki. Nie umiał sobie znaleźć jakiejś ładnej korepetytorki, która wszystko pięknie i jak należy by mu wytłumaczyła? Ale się nie dało i trzeba żyć pustelniczym życiem z Zakopanem ;p.
    Myślałby kto, że oni chcą Prędkiemu pomóc. Trzeba się popisywać, który to mądrzejszy, a bądź co bądź tą batalię i tak wygrywa Maciek. Marina musi zrobić wszystko, aby mu dorównać albo jakoś przeskoczyć w tej dziedzinie ;). Dobrze, że Grzesiek chociaż raz połączył się z mózgiem i wyratował swoją podopieczną z opresji i że sama sobie mogła wybrać swojego nauczyciela, bo jeśli skoczkowie mieliby za nią zdecydować, to jakoś nie widziałabym tego, że dojdą do sensownego porozumienia. No i jeszcze kwestia rodziców, oni zdurnieli do reszty, żeby wysyłać oceny swojego syna trenerowi? Co im to niby miało dać? Chyba tylko falę problemów i to w dodatku nie ich tylko biednej, kochanej córeczki..
    Podsumowując, kocham wnerwionego Kruczka i oby go takiego więcej! I bezradny Grzesio jest też mega słodki, Marina wchodzi mu na głowę i dobrze ;). Ma facet za swoje, Ciekawa jestem kiedy prawda wyjdzie na jaw i co z tym fantem wtedy zrobi Łukasz. Wścieknie się?
    Pozdrówka i czekam na więcej! :*
    [czas-naprzerwe]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzice osiągnęli dokładnie to, co chcieli. Prędki będzie zaliczał cały semestr z matematyki pod okiem trenera, a oni sobie nie muszę strzępić języka. Genialne w swojej prostocie, no nie? :D

      Usuń
  14. Zapraszam na mojego bloga gdzie świat siatkówki miesza się z koszykówką i czirliderkami zapraszam na http://ona-on-i-ten-trzeci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, być może skorzystamy ;)

      Usuń
  15. Krzysio, mój Krzysio :D Wywalczony zaklikaniem myszki, ale się opłaciło. No i co, że go nie ma w T-N i tak przez Skype'a ją więcej i lepiej (i przyjemniej :D) nauczy niż by t zrobiły to te wszystkie barany na miejscu razem wzięta. Już ich widzę, pewnie zabraliby się za to wszyscy razem, nawet jakby jeden został wyznaczony i by się kłótnią skończyło gorszą niż kłótnia o samego nauczyciela.
    No ale muszę przyznać, że rozdział zdecydowanie zgarnął Ziobro. 'Bo nic nie umiesz! – dogadał mu Kubacki i od razu poczułam do niego więcej sympatii. - Nie umiem ' Leżę i nie wstaję! Jak kolesia nie trawię (zarówno normalnie, jak i w tej historii) tak tym stwierdzeniem pobił wszystkich. Jak widać nie tylko luz ma w pewnej części ciała :D
    Szkoda mi się tylko Mariny zrobiło, bo widać, że się dziewczyna nieco idiotą przejmuje, ale ten jej pomysł z wyznaniem mu prawdy... ojej, zareagował chyba tak samo jak Grzesiek. Każdy, ale Ziobro? Przecież to by się równało z kompletnym zdemaskowaniem. Jak on ma takie kompleksy na punkcie młodszego kolegi, to co to by dopiero było, jakby się dowiedział, że dziewczyna go tak łoi na każdym kroku. Ziobro sio! A Diesel wymiata :D Wystarczyłoby powiedzieć Prosiak... chociaż nie, on tę ksywę to po TCS zdobędzie dopiero.
    No i przechodzimy do tej 'nieszczęsnej' (ojjjj bardzo szczęsnej :D Krzysiooooo) matematyki i stwierdzam, że z tego Marcina to niezły gagatek (dogadaliby się z Ziobrą). Trzy pały NA CZYSTO (aahhhhhhhhhh jak mi ten zwrot szkołę przypomniał), ale i tak to Marina mnie bardziej rozbroiła. 'Ja nawet jak czegoś nie umiem, to dostaję czwórkę, ostatecznie z minusem, ale żeby trzy pały?' - kujon :D 'Nic nie umim, nic nie umim' a później 5 z plusem, ale ja się nie śmieję, bo sama nieraz tak kończyłam, ale to raczej już na studiach, bo tam się zawsze człowiekowi wydaje, że nic nie umie. No tylko ja sobie tak myślę, że jak Krzyś będzie uczył 'Marcina' z matematyki, to kto nauczy Marinę? Może jednak ten Severin rolę korepetytora dostanie? Chyba że Stefek się podejmie tego bojowego zadania... a właśnie, w ankiecie w ogóle był Stefek? (ja tam maiłam klapki na oczach i widziałam tylko Krzysia. No i Kota, żeby kontrolować, czy mi nie ucieka).
    Co do początkowej sceny to normalnie mi ręce opadły z wrażenia. 140 kg??????? Ja dwie butelki z wodą podniosę (czyli 10kg) i stękam jak stara babcia. No ale a szczęście Grzesiek ze Stefanem uratowali sprawę - zupełnie więc nie wiem czemu Grzesiek nie jest zadowolony z tego, ze Stefcio wie. Jak on tyle mu pomaga i tuszuje. No ale to Stefcio... Ziobro to co innego.
    A teraz Święta, Święta więc liczę na coś nowego dość szybko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni ten ciężar zakładają na barki i robią przysiad. I wstają. I żyją! 140 kg to realne obciążenie, ale (z tego co wyczytałam) tyle dźwiga tylko Piotrek. Zastanawiałam się ile realnie mogłaby unieść dziewczyna. Jeden z portali zamieścił kiedyś rozpiskę treningową naszych skoczkiń i one miały wpisane obciążenie 50 kg. Dla nas - zwykłych śmiertelników to i tak kosmos!

      Usuń
    2. Stefan był w ankiecie, tak samo jak Kruczek :P
      Zależy dla kogo dźwiganie 50 kg to kosmos, jak kiedyś na siłce dałam radę robić przysiady przy 30 kg pod okiem trenera :P

      Usuń
  16. W sumie to żałuję, że do ostatecznej konfrontacji nie doszło, bo bardzo byłam ciekawa jej wyniku;D Zwłaszcza, że ja osobiście po porcyjce przysiadów bez zupełnie żadnego obciążenia mam ochotę zamordować wszystkich w najbliższym otoczeniu, więc nawet sobie nie wyobrażam co zmieniają te dodatkowe kilogramy.
    Dług Marcina rośnie i rośnie... Już nawet nie chodzi o wysiłek fizyczny, ale nadrabianie za osła matmy to już wchodzi w sferę intelektualną:)
    Pozdrawiam.
    [lucky--loser]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ doszło! Tylko trener nie widział ile Marina wzięła na bary :D

      Usuń
  17. Jezu uwielbiam tego bloga!!!! Codziennie wchodzę, żeby zobaczyć czy może nie ma nowego rozdziału. Ten blog jest zupełnie inny niż wszystkie o skoczkach( oczywiście w pozytywie). Jak byś mogła to informuj mnie tutaj o nowych rozdziałach http://ona-on-i-ten-trzeci.blogspot.com/2014/04/rozdzia-1.html oprócz tego zapraszam na tego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Komentuje tutaj po raz pierwszy :) Na waszego bloga trafiłam wczoraj i całą treść waszego opowiadania przeczytałam bez utraty tchu :D Jesteście G-E-N-I-A-L-N-E. Na prawdę. Jestem pełna podziwu dla waszej twórczości, zarówno wspólnej jak i oddzielnej. Gorąco pozdrawiam i liczę na rozdział w przyszłym czasie. Całuski :* ( zapraszam do siebie: http://forbiddenexperience.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za komentarz i pozdrawiamy! :)

      Usuń
  19. No to w tej części nasz trener nie był taki miły. Najpierw Grzesiek zabrał mu kartę Mariny, znaczy się Marcina, a potem oceny kochanego brata. Może nie będzie tak źle. Ale fakt, zdawać matematykę za brata to już trochę za dużo. Plusem jest to, że Grzesiek się za nią wstawił i, że mogła sobie sama wybrać korepetytora. Uśmiałam się, gdy Marina powiedziała, żeby powiedzieć prawdę Jankowi i może wtedy ją zrozumie.
    Czekam na następny.
    Buziaki ;*

    PS. Zapraszam do siebie na:
    http://love-skijumpers.blogspot.com/
    http://moje-zycie-jest-moje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ze złością do twarzy Kruczkowi :D
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  20. Rozdział jak zwykle świetny, nie umiem pisać długich komentarzy, więc nie napisze.
    Pozdrawiam mocno i czekam z niecierpliwością na to jak skończy się ta lekcja matematyki.
    Buziaki.


    Ps. Zapraszam do mnie:
    http://no-to-sie-poddaje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy coś nowego? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem tak jest, że inne obowiązki nie pozwalają pisać. Jak się ze wszystkim uporamy i poskładamy rozdział w całość, to opublikujemy. Niestety nie w najbliższych dniach.

      Usuń
  22. Chciałabym zobaczyć miny po wyborze Krzyśka :D
    A i Marcina na pewno za to trzeba udusić ;)
    Dziś przeczytałam całe dotychczasowe opowiadanko i mi się baaardzo podoba ;D
    A Jasiek jakiś nie miły, no ale cóż... :/
    Czekam na kolejny :)
    Pozdrowionka i weny ;*

    Zapraszam do siebie:
    http://ski-jump-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możemy tylko zgadywać, że miny z pewnością mieli bezcenne! :D
      Również pozdrawiamy! :)

      Usuń
  23. No i prawidłowo! Moim faworytem był Biegun. Zresztą "kibicuje" mu od początku w kontaktach z Mariną :)
    Niecierpliwie czekam na kolejne party :)

    Zapraszam na: onlymycreativity.blogspot.com (reaktywacja :P )
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My również pozdrawiamy i dziękujemy za komentarz! :)

      Usuń
  24. Kiedy nowy rozdział ????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaramy się, żeby do północy, o poranku (:D) się pojawił nowy rozdział :)
      Cierpliwości!

      Usuń
    2. Buuu, trochę zbyt optymistycznie Megi obiecała. Dzisiaj się nie uda.

      Usuń
  25. Przeczytałam wszystkie rozdziały w kilka dni i muszę powiedzieć, że dawno się tak nie uśmiałam. Piszecie z taką lekkością! Wszystkie sytuacje są przezabawne, a sam pomysł też bardzo mi się spodobał - siostra udająca brata? I do tego skacząca na nartach? Super! :D Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam i życzę dużo weny (choć nie wiem, czy jej potrzebujecie, bo wydaje się, że Wasze głowy są pełne świetnych pomysłów). :*

    (Skorzystam jeszcze z okazji i zaproszę Was do siebie na niewybaczone.blogspot.com - dopiero się rozkręcam, a klimat opowiadania znacznie różni się od Waszego,ale być może Wam się spodoba i będziecie mogły zasugerować mi jakieś poprawki. :) ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam nie pozostaje nic innego jak przywitać cię w naszym gronie i podziękować za komentarz! :)
      Największą pochwałą dla nas jest właśnie pozytywny aspekt, że pomysł choć absurdalny to przypadł wam do gustu! :)

      Pozdrawiamy i niczego nie obiecujemy, postaramy się w wolnej chwili zajrzeć do ciebie! :)

      Usuń
  26. Można spodziewać się czegoś nowego w ten weekend? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak: rozdział się pisze, ale zły świat strasznie absorbuje, a czas mija tak strasznie szybko. Ale niewiele brakuje do końca. Postaramy się, żeby był jutro wieczorem, trzymajcie kciuki żeby się udało!

      Usuń