♫ ♫ Łzy, Przebój
[Marina]
Matoły ukryły się za ścianą przy windzie, zostawiając mnie samą przed drzwiami dwóch trenerów. W dodatku Kot stwierdził, że wyświadczy mi przysługę i zapukał do pokoju szybciej, niż zdążyłam przygotować jakąś przemowę. Ledwo się odwróciłam, a tu bach! Drzwi otwarte! I kto stał przede mną z podniesioną brwią, wpatrując się we mnie uporczywie? Kruczek! Bo Sobczyka to było słychać z łazienki, nucącego coś pod prysznicem.
- Ja… ja mam pytanie do trenerów – odparłam, próbując na poczekaniu znaleźć jakiś sensowny argument.
- Przekażę Grześkowi w razie czego – odpowiedział z uśmiechem Łukasz i uchylił drzwi. – Wejdź.
Jeszcze tego mi brakowało! Pakować się do jaskini lwa. Czy koledzy do reszty powariowali? Z rezygnacją posłusznie spełniłam prośbę Kruczka i nieśmiała usiadłam na fotelu przy stole. Główny trener patrzył na mnie pytająco, a ja próbowałam się zebrać w sobie. Gdy miałam zacząć mówić (nie miałam pojęcia co, no ale nie mogłam przecież cały czas siedzieć z beznamiętną miną, jak nie przymierzając Peter Prevc na belce), drzwi od łazienki skrzypnęły i po chwili dołączył do nas zaskoczony Sobczyk. Zaskoczony albo raczej przestraszony.
- Zmajstrował coś? – rzucił szybko do Kruczka, a ja spojrzałam na niego najbardziej morderczym spojrzeniem, na jakie mnie było stać. Nie ma jak wsparcie od trenera, nie? Ładne ma o mnie przekonanie, nie ma co. Trudno, już się przyzwyczaiłam, że jestem w tym bagnie sama. Sama sobie załatwiaj transport, sama się ucz, a jeszcze najlepiej razy dwa – za siebie i brata matoła. No i sama dźwigaj sprzęt. Ale my nie o tym, bo przecież nie skarżyć się przyszłam, a z ważną misją. Dobra! Wóz albo przewóz.
- Mam taką sprawę do trenerów… No bo na dole obok hotelu jest pub…
- Nie ma żadnego picia – odparł kategorycznie Łukasz, a ja pokiwałam głową, szybko wchodząc mu w słowo.
- Ale trenerze ja nie o piciu. Jest tam pizzeria no i my… To znaczy tak. Ja kiedyś obiecałem Krzyśkowi, że mu postawię pizzę za to, że mnie wyszkolił w matematyce bezinteresownie. Trener pamięta, nie?
- Nie treneruj mi tu, Prędki!
- Bo myśmy chcieli iść, bo w sumie ta kolacja to nie była zbyt… sycąca. I tak sobie pomyśleliśmy, że…
Kurczę, ten Kruczek to się gapił na mnie tak, jakbym naprawdę chciała mu wyciąć jakiś numer. I wcale nie miał miny, jakby się miał zgodzić. Może on układał menu, a Prędki przyszedł i mówi, że jedzenie beznadziejne?
- Znaczy się wszystko smaczne było – poprawiłam się zaraz. – Tylko my dzisiaj, tak jakoś mamy większy apetyt niż zwykle. Przez to powietrze! Więc chłopaki, mnie przysłali, żebym zapytał czy…
Łukasz zmarszczył brwi, a ja wypuściłam głośno powietrze. Jak nic dostanę nowy szlaban! Znowu! Zabiję cymbałów za ich genialne pomysły po kolei. A Pietera pierwszego!
- Pewnie, że z wami pójdziemy! – usłyszałam za sobą głos drugiego ze szkoleniowców. Genialny Sobczyk uśmiechnął się, stanął zaraz mnie i bachnął mnie tą swoją wielką ręką w bark. – Widzisz Łukasz, ten to chociaż o nas myśli. Skorzystamy, nie? Mnie się ciągle odbija tą zieloną trawą, co nam podali w ramach kolacji.
No pięknie! To się chłopaki ucieszą! Bo co miałam zrobić? Pokiwałam głową i potwierdziłam, że poczekamy przy windzie, aż się sztab szkoleniowy odpowiednio do wyjścia przyodzieje i do nas przyjdzie. Bo przecież im nie powiem, że myśmy chcieli iść sami, a ja wcale nie miałam zamiaru ich zapraszać, nie? A Grzesiek za nic się nie domyśli niczego i zamiast mi pomóc w trudnym życiu chłopięcym, to tylko bardziej mi niszczy reputację i sympatię wśród kolegów. Nigdy więcej żadnego chrztu bojowego! Oczywiście koledzy mnie ciasno otoczyli i próbowali wyciągnąć ode mnie, czy się udało, czy nie. Spoglądałam na nich i już miałam otworzyć usta, by ogłosić tę jakże radosną wieść, jak dostrzegłam, że Kruczek z Sobczykiem już do nas dołączyli.
- No co tu jeszcze stoicie? Biegiem do tej pizzerii – oznajmił Łukasz, a wrzask radości jaki dotarł do moich uszu sprawił, że przymknęłam powieki, żeby nie oszaleć. Bo naprawdę z nimi to gorzej niż z małymi dziećmi. Z tej całej radości byłam wyściskana przez kolegów, jakbym im największe i nieosiągalne marzenie spełniła. No tak. Chłop głodny, to chłop zły. Trzeba o tym pamiętać. Tymczasem Sobczyk chrząknął i odezwał się, przekrzykując tych jełopów.
- No to idziemy!
Cisza. I kilka spojrzeń pełnych politowania skierowanych w moją stronę. Pięknie! Znowu Prędki zawalił sprawę, bo przecież miało być bez nianiek w postaci trenerów. Ruszyłam pierwsza, gdyż miałam już dość. Mogli sami sobie załatwiać! Czy bym się wysiliła czy nie to i tak wszystko było źle. Według rozumowania kochanych kolegów. Wiecie co wam powiem? Z moich obserwacji wynika, że strasznie wszyscy się uczepili nas, płci żeńskiej, że my to zmienne jesteśmy, jak przepisy FISu. A ja dochodzę jednak do wniosku, że skoczkowie to dopiero prosty przykład, jak można w przeciągu kilku minut zmienić nastawienie do siebie i wszystkich dookoła. I ja już otwarcie przyznaję, że nie nadążam za nimi.
Pół godziny później nikomu już nie przeszkadzało, że w naszym towarzystwie są dwaj trenerzy. Każdy zamówił dla siebie pizzę jaką chciał, a do picia to cola, ale bez cukru. No bo nie wypada, żeby na zawodach jutro skakano pod wpływem procentów czy czegoś innego, nie? Trener Łukasz nigdy by sobie na takie łamanie swoich zasad nie pozwolił.
Tylko Biegun, który siedział obok mnie, dyplomatycznie szepnął, że wie, że robiłam wszystko jak należy i że wcale nie wyszło tak znowu źle. I wierzcie mi, prawie bym umarła na zawał. Bo ten jego szept przy uchu sprawił, że gdyby moje serce mogło wyskoczyć z piersi przez gardło, to pewnie już dawno dychałoby na wierzchu. Na szczęście po chwili Piotrek coś do Krzysia powiedział i przez kilka minut mogłam odetchnąć. Mnie za to zajął Stefan, bo chciał się upewnić, że na pewno chcę mieszkać z kolegą, a nie z nim. Tak się zaaferowałam tłumaczeniem mu, że ma się nie przejmować i nie chuchać na mnie jak na swoje małe dziecko, że wzięłam nie ten co trzeba kawałek pizzy do ust. Zajadałam się przez kilka minut z apetytem, dopóki się nie zapowietrzyłam. Albo inaczej. Ja dosłownie walczyłam o odzyskanie oddechu, a do oczu naszły mi łzy i gdyby nie to, że Kamil podsunął mi szklankę do popicia, to dalej łapałabym powietrze. Sęk w tym, że sprawę jeszcze pogorszyła bąbelkowa coca-cola. Już zupełnie ryczałam, a język to piekł jak cholera! Kto żre takie cholerstwo?! Wstałam od stołu i uciekłam w te pędy do łazienki.
Po krótkiej chwili, gdy wydaje mi się, że mogę normalnie funkcjonować westchnęłam ciężko sama do siebie:
- Mam już dość tych wszystkim cymbałów. Zapłaci mi za wszystko braciszek. Co do ostatniego grosza.
- Prędki?!
Nosz kuźwa! Pietrek! A ten co tu robi? Patrzę na niego z wielkimi oczami, ten również w konsternacji gapi się na mnie, jakbym z choinki się urwała.
- No co? – próbowałam jeszcze zagrać na zwłokę, póki jeszcze nie wypadł z hałasem, że słyszy dziewczynę. Może nie usłyszał wszystkiego, co gadałam?
- Brzmisz jak baba! – rzucił wesoło.
- No coś ty!?! Przecież któryś z jełopów mi pizzę podłożył diabelnie pierną! Wypaliło mi struny!
- Pierną? Jak to pierną? – spytał, jakby to było najważniejsze na świecie. – A tak poza tym pożycz rolkę papieru.
- Że ostre! Mało w naszych pisuarach?
- Prędki, siedzisz w damskim kiblu!
O fuck! Chrząknęłam, próbując pokonać łzy i przyznać muszę, że naprawdę mogłabym startować do szkoły aktorskiej. Wypadłam z łazienki i spojrzałam na drzwi. Faktycznie z powodu płaczu nie patrząc gdzie się kieruję wlazłam do damskiej łazienki. Inteligentna ja inaczej! Brawo!
- Piotrek, to nie jest tak jak myślisz – zaczęłam przez łzy. – To nie ja wymyśliłam! To Sobczyk mi kazał udawać chłopaka!
Żyła stał z wielkimi oczami i szeroko otwartymi ustami, jakby zobaczył ducha. Albo kumpla w damskich ciuchach. Potem zacisnął wargi, przełknął ślinę i ponownie otworzył usta, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Chcesz powiedzieć, że… – zaczął powoli, a marszcząc czoło, jakby intensywnie nad czymś myślał.
- A co tu panowie?! – wydarł się po niemiecku jakiś babon. Szmychnęliśmy zaraz na zewnątrz, a wtedy nie było wyjścia. Półszeptem powiedziałam krótko co i jak. I wymusiłam, żeby obiecał na wszystkie przyszłe miejsca na podium w karierze, że nikomu nie piśnie ani słowa. Nawet Maciejowi. Żyłę tak zatkało, że patrzył się jeszcze na mnie chwilę w milczeniu, a potem szepnął.
- To co? Może byś mi jednak załatwił.. ła… no – jeszcze zniżył głos – no wiesz, papier… znaczy się srajtaśmę…
Ja nie wiem czy dotarło do niego wszystko, czy nie. Tak sobie to po prostu przyjął do wiadomości? Zrozumiał? Może tak, może nie. To Piotrek… Nie byłam pewna już niczego. Przyniosłam mu ten papier, wytarłam oczy i wróciłam do naszych, starając się nie myśleć co to dalej będzie. Bo wiecie jak jest z tajemnicami u Piotrka. Są super bezpieczne. Aż do czasu, gdy je wypapla. Miałam jeszcze chwilę czasu na przemyślenia, bo on się udał w miejsce, gdzie nawet król chodzi piechotą. Może nim wróci, to ja coś wymyślę. Albo będzie koniec świata.
Podeszłam do stołu, a tu kłótnia na całego! Zły Kubacki kontra rozjuszony Kot. Chciałam to mam Armagedon.
- Nie spakowałeś mi portfela! – darł się Kubacki.
- A skąd ja mam wiedzieć, gdzie ty chowasz swoje dokumenty z portfelem? – odpowiedział mu wkurzony brunet.
- W szufladzie baranie! – syknął blondyn.
- Jasne, zwalaj teraz na mnie! Trzeba było zostać w tej swojej mikołajkowej pidżamce w domu, Dudusiu – zakpił młodszy kolega.
No i powiedzcie, czy wy byście z nimi wytrzymały? Tak dzień w dzień? Codziennie? Z przerwami na święta? Nie miałam już nerwów i w zasadzie to nawet nie powinnam tego była robić, ale wtrąciłam się do kłótni by ich zamknąć i wrócić wreszcie do pokoju.
- Morda w kubeł! Ja stawiałem Krzyśkowi, więc i za Mustafa zapłacę – spojrzeli na mnie zaskoczeni. – No dobra! Zapłacę wszystkim. Niech stracę!
No bo zarobiłam Marcinowi kasę, nie? Znowu mu nie ubędzie nie wiadomo ile, jak postawię raz pizzę wszystkim. Kamil się uśmiechnął pięknie jak to on potrafi i ja do niego też, że aż mnie policzki zabolały. Stefan też się uśmiechnął, a pozostali łącznie z Żyłą, który wrócił i usiadł, wpatrując się we mnie, pokiwali z uznaniem głową. No czyli jeszcze jakieś reszki sympatii odzyskałam. Uff… Tylko ten Pieter…
[Dejvi]
Życie mnie pokarało takimi kolegami. Naprawdę. Albo los uwielbia płatać mi figle zupełnie za niewinność. Zupełnie nieświadomy niczego i wielce szczęśliwy, że udało mi się wymówić z odwiedzin u ciotki, która zawsze mnie wypytuje, czy się ma szykować na wesele, śniłem, że leżę sobie wygodnie i nie muszę się przejmować żadnymi matołami. Czekał mnie cudowny dzień lenistwa przed wyjazdem do Planicy. Najpierw nie mogłem przeboleć, bo niby czemu mnie odesłali na treningi, jak ja wcale nie najgorzej ze wszystkich skaczę, ale później stwierdziłem, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Chwila wytchnienia mnie czekała po świętach i to z dala bez nich wszystkich. Cisza, spokój, śnieg… czego więcej od życia mogę mieć i chcieć?
Nagła pobudka to była chyba koszmarem rodem z postrachu z ulicy więzów krwawego Krugera. Kto oglądał ten wie. No i jeszcze mamina ksywka, z której nabijają się koledzy… Będę musiał z nią porozmawiać, że mam już tyle lat, że nie wypada. No i cymbał Kot. Tego to na bank matka pakuje w walizeczkę, bo przecież najistotniejszych rzeczy mi zapomniał zabrać. Choćby taki portfel, nie? Jak można jechać gdzieś bez portfela? Albo z łazienkowej półki zapomniał mi spakować usztywniacz do zębów, żeby po zdjęciu aparatu nie wróciły mi koślawe dwójki. Szczoteczki do zębów też nie było! Co on? Zębów nie myje? Kupili mi na stacji benzynowej nową, ale nie taką jak lubię. Dziąsła mnie po niej bolą. A szampon? Mamin! Czy ja używam rozjaśniacza do blond włosów farbowanych? A rodzicielka sobie musiała nowy kupić i teraz na mnie, że podbieram. No a na dodatek nie miałem jeszcze ze sobą dresowych spodni na trening. Na początku się cieszyłem, bo myślałem, że mnie ominie, bo w czym niby miałem biegać i robić przysiady? W piżamie czy kombinezonie narciarskim? No ale Kruczek zaraz znalazł rozwiązanie. Miałem tylko nadzieję, że nikt mnie nie widział w tych obciachowych gaciach pożyczonych od Skrobota.
W każdym razie, zamiast być skupionym przez całą drogę z hotelu na kwalifikacje do Turnieju, to ja się tylko ciągle denerwowałem całym światem. Jakby psycholog miał dostęp do naszych głów to nie wiem czy by mi pozwolił startować w takim stanie psychicznym. Ale oczywiście Kubackiego nikt nigdy w tej kadrze nie słuchał. Kazali mi wyleźć i iść. Świetnie.
- Co ty Duduś, lewą nogą wstałeś? – zapytał się Sobczyk, łapiąc Kamila, gdy się wybił z platformy do imitacji. Stoch przybrał sylwetkę w locie, a potem wylądował na śniegu telemarkiem.
- Krzywo – powiedziałem.
- Krzywo wstałeś? – dopytywał drugi trener.
- Kamil krzywo ląduje – wyjaśniłem, co miałem na myśli, przewracając oczami. – A trener, zamiast pilnować, się wydurnia i krzywo uśmiecha.
Roześmiali się obaj, a ja sobie poszedłem. Rozumiałem, że taki Niunio chodzi z głową w chmurach i nuci pod nosem jakieś pseudoromantyczne piosenki, no ale zlitujcie się… dorośli faceci. No nic. Jak przyszła moja kolej, to usiadłem na dupie na belce i czekałem cierpliwie, aż Kruczek machnie mi chorągiewką. Chociaż na parę sekund będę mógł zapomnieć o tych moich wspaniałomyślnych kolegach. O! Pojechałem! Wybiłem się i ach! Poczułem wiatr we włosach. Wybiłem się prawidłowo i tylko na moje nieszczęście trochę mnie znosiło na prawy bok, no ale co tam. Skocznia szeroka. Narty nieco podniosłem, poczułem, że wiatr pod nartami mnie dalej niesie. I taaaak poleciałem. Bach! Telemark! Proszę państwa jak dla mnie to ja rekord skoczni pobiłem! No dobra, przecież żartuję. Ale spiker darł mordę, że do tej pory był jest to najdłuższy skok. A co tam, też mi się coś od życia należy, nie? Przynajmniej przez chwilę byłem z dala od moich problemów i głupawych uśmiechów kolegów wołających za mną te nieszczęsne słowo: „Duduś”.
Wypiąłem dumnie pierś i uśmiechnąłem się szeroko do kamery i do wszystkich. A żebyście wiedzieli! Przyjdzie czas, że się w pas będziecie kłaniać przed Dejvim.
--
Witamy, sezon rozpoczęty, co prawda nie do końca po naszej myśli, ale nie ma co panikować. Trzeba wierzyć, że w Finlandii będzie lepiej :) :)
Megi
Sezon się zaczął to i nas nie mogło zabraknąć. Tradycji się musiało stać za dość i inauguracja nie jest taka jak byśmy sobie marzyli. My dalej wierzymy i trzymamy kciuki. A Wy?
Megi mnie namówiła, żeby spróbować napisać Dejvim. Ja mam z tym wielkie problemy, bo co tu dużo ukrywać... mimo starać i tak wyziera ze mnie Złośliwiec. Ja chyba nie umiem już innego Dawida napisać. Efekt oceńcie sami, najwyżej uznamy to tylko za eksperyment.
Ps. Dejvim zaczęłam pisać ja, ty go bardziej wymalowałaś, wypracowałaś, doszlifowałaś ;) I z Twojego Dawida wyszedł prawie Złośliwiec :P Każda z nas ma swoich chłopaków, którymi się nam dobrze pisze. Ale faktycznie zdajemy się na wasze opinie czy Dejvi wypadł jak wymalowany czy nie. Bo tak głupio, że tylko Stefek, Pietrek, a reszty brak, prawda?
Ps. Dejvim zaczęłam pisać ja, ty go bardziej wymalowałaś, wypracowałaś, doszlifowałaś ;) I z Twojego Dawida wyszedł prawie Złośliwiec :P Każda z nas ma swoich chłopaków, którymi się nam dobrze pisze. Ale faktycznie zdajemy się na wasze opinie czy Dejvi wypadł jak wymalowany czy nie. Bo tak głupio, że tylko Stefek, Pietrek, a reszty brak, prawda?
Jeszcze zapraszam tutaj - na nowy rozdział do Maćka i Ani.
P.S. Ja naprawdę wierzę, że przyjdzie taki czas, że przed Dejvim będziemy się kłaniać w pas :)
Aria
Aria
P.s.s. I ja też. Ja też! I ja doczekam kiedyś takiej chwili! ;)
Fragment, w którym Prędki namawiał trenerów szczerze mnie rozbawił, zwłaszcza kiedy pomyślał że może to trener osobiście układał menu ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Piotrek wygada :D
Perspektywa Dudusia całkiem fajna, chłopak musiał się wyżalić.
Pozdrawiam i weny dziewczyny :)
Dziękujemy za opinię co do Dejviego :)
UsuńA sam Prędki, no cóż dwoił się i troił.
Dla nas Pietrek też pozostaje zagadką :)
Pozdrawiamy!
hej, megi... tak? miałaś jeszcze inny blog o kocie, itp? mogę link?
OdpowiedzUsuńTak, miałam.
UsuńZakończone - http://milosci-nie-oszukasz.blogspot.com/
O dwóch Kotach - http://dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
No, no :3 Nie ma to jak kończyć dzień tak świetnym rozdziałem :D :3
OdpowiedzUsuńNarracja Dejviego-ekstra :) Jestem za by częściej tutaj go dodawać :D
Co do samego rozdziału... Moja ulubiona scena z tego odcinka to zdecydowanie rozmowa Mariny z trenerami :D Zamiast pomyśleć, że ona pyta czy mogą to się wprosili xD
I to jeszcze jacy uradowani, jakby co najmniej rok na pizzie nie byli xD
Nie ma to jak wkurzony Duduś i Maciek z swoimi niedopatrzeniami :D
Mam nadzieję, że Piter będzie milczał ;)
Pozdrawiam i weny :*
Widziałaś kiedyś milczącego Pitera? :D
UsuńNigdy :D Gada jak najęty :D
UsuńWięc właśnie :P
UsuńO kurczę Pietrek wie, może być grubo :-) Dejvi jest świetny :-) ja osobiście marze o narracji Krzysia, chciałabym wiedzieć co mu tam w głowie siedzi xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
N.
Pomyślimy, pomyślimy. Krzysiem już kiedyś się udało napisać.
UsuńWiem wiem, ale teraz gdy ,,taki Niunio chodzi z głową w chmurach i nuci pod nosem jakieś pseudoromantyczne piosenki" xD
Usuńo Matko. To się porobiło... Wypaliło struny! No to prędki sobie wymówkę znalazł ;D Wiecie co... powiem wam tyle, właśnie sobie przez wasze wypociny pogryzłam policzki od środka, próbując nie wybuchnąć śmiechem, bo współlokatorka siedzi ze mną w pokoju i wolałabym nie tłumaczyć, z czego się tak śmieje ;P
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie proszę więcej scen Marinowych i Krzysiowych :D Chcę widzieć jak Marinę zżera kiedy Krzysiu jest niedaleko muahauahua (jestem okropna, wiem ;)) A mówiłam już, że ja uwielbiam Stefana całym moim serduszkiem? No to mówię i tak mi przykro, że wczoraj mu się nie udało ;C
PS. A ja od razu ogarnęłam, że ten Dejvi to tak napisany jak złośliwiec :D Ale mi to wcale nie przeszkadza :P
Himbeertee.
Nie każdy lubi ostre rzeczy i naprawdę można sobie zaszkodzić ;)
UsuńOjej! mamy nadzieję, że policzki trzymają się jeszcze dobrze?
Postaramy się coś zarazić by było więcej Mariny z Krzysiem ale uzależnione to jest od naszej weny ;)
Stefana to my kochamy sercem naszym wielkim <3 I szkoda, że otwarcie sezonu mu nie wyszedł, tym bardziej, że na kwalifikacjach i w treningach dobrze szło. Oby się poprawił!
Dziękujemy szczerze za opinię i pozdrawiamy!
Według mnie najlepszy moment to ten, w którym Pieter dowiedział się prawdy o Marinie/Marcinie! To było genialne :) Zaczęłam się śmiać jak opętana, a babcia która w tym czasie przebywała w kuchni przybiegła do pokoju, bo myślała, że coś się stało :D
OdpowiedzUsuńCzęść pisana Dejvim, jak dla mnie idealna, ale ja również chcę Krzysia nucącego romantyczne piosenki :)
Pozdrawiam i życzę duuużo weny :*
~ Zoja
Jestem pewna, że gdyby była ankieta to Krzysiunio by wygrał bez dwóch zdań nawet bez pomocy naszej Aii :D
UsuńDziękujemy pięknie za obecność i komentarz!
Pozdrawiamy!
Nawet nie wiecie jak mi poprawiłyście humor po dzisiejszym dniu w szkole :)
OdpowiedzUsuńCo chwilę się śmiałam, a najbardziej z tej akcji w kiblu :D A swoją drogą ciekawe jak długo Piotrek wytrzyma z tym 'odkryciem' o Marinie, żeby się nikomu nie wygadać. Chyba, że wygada się nie chcący Kamilowi, albo Stefkowi. I zdziwienie takie, że oni wiedzą :P
Narracja Devida- bombowa! Również czekam na Krzysia ;)
Pozdrawiam i weny kochane!
Buziaki ;***
Służymy poczuciem humoru tym, którzy cierpią w szkole! :)
UsuńDziękujemy, że na coś się przydałyśmy. To bardzo miłe i motywujące dla nas.
Piotrek, ach ten Piotrek... Również trzyma nas w napięciu! ;)
Dziękujemy za komentarz!
Pozdrawiamy!
Dopiero co niedawno komentowałam tamten rozdział, a tu już kolejny :D Jak fajnie :D No i ten teges jest superr :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam J.
Też się cieszymy (:
UsuńHa ha ha świetny rozdział jak zawsze:) Najlepsze fragmenty jak prędki namawiał trenerów i ta akcja w kiblu, jak Piotrek się dowiedział prawdy:) Mega <3
OdpowiedzUsuńa Dejviego " Życie pokarało takimi kolegami..." ehh xD
Pozdrawiam i serdecznie zapraszam na :
http://orlykruczka-2.blogspot.com/
Dziękujemy za odwiedziny i komentarz!
UsuńMy w wolnej chwili postaramy się zajrzeć :)
Pozdrawiamy!
Wypad z trenerami. Trochę awkward, ale widzę, że chłopaki się świetnie bawili a to jest najważniejsze :D
OdpowiedzUsuńObawiam się, że Piotrek puści farbę. Jego reakcja była bezcenna! Nie jestem pewna czy do końca to do niego dotarło, ale na pewno dotrze. Wiecie co? Narobiłyście mi smaku na pizzę xD
Ten moment jak Krzysiu do niej szepnął ♥ Ja bym chyba totalnie odpłynęła. Podziwiam Marinę, że jako tako normalnie się zachowała.
Nasz Duduś nam trochę ponarzekał, ale w końcu całe to zamieszanie wyszło mu na dobre, bo zaliczył świetny skok. Może to właśnie jest jego klucz do zwycięstwa?
Rozdział super, jesteście świetne w tym opowiadaniu!
Pozdrawiam :* ♥
Oooo widzisz ja ostatnio mam przesyt na słowo "pizza" xD
UsuńDzielna była Marina w jakiej sytuacji by się nie znalazła :)
Czasami biadolenie jest kluczem do zwycięstwa więc kto tam wie ;)
Pożyjemy, zobaczymy!
Pozdrawiamy!
Kiedyś to wszystko nadrobię, obiecuję. A ta obietnica jest przede wszystkim dla samej siebie, bo wiem, że stracę coś ważnego jeśli tego nie zrobię. Przepraszam, że nie było mnie tutaj wcześniej, chyba musiałam nieco odpocząć od blogosfery :-(
OdpowiedzUsuńA że tego odpoczynku już chyba wystarczy - to jeśli jesteście zainteresowane, zapraszam na coś nowego ode mnie ---> http://second---chance.blogspot.com
Pozdrawiam Marzycielka
Ooooo, a ktoś tu zawitał :>
UsuńStęskniłyśmy się za Tobą! :)
Witamy z powrotem i przyjemnego nadrabiania :)
Oczywiście postaramy się zajrzeć do ciebie!
To działa w obie strony, bo ja też się stęskniłam za blogową rodzinką :D
UsuńTymczasem zapraszam na rozdział nr. 1
I tutaj moje pytanie, bo nie chciałabym za bardzo Wam tutaj spamować - informować Was w jakiś sposób o nowościach?
http://second---chance.blogspot.com/
Ja mam na bloggerze, więc widzę i właśnie biorę się za czytanie. :)
UsuńMyślę, że Aria także ma w bloggerze. Komentujemy jak tylko proza życia (uwielbiam to słowo przez ciebie A.!) nam pozwala by się oderwać i poczytać u ciebie i innych autorek bloggerowego świata :)
Wiem, że strasznie Was zaniedbałam i bardzo, bardzo przepraszam. Postaram się poprawić, choć w obecnym stanie nie jestem pewna nawet najbliższych dni.
OdpowiedzUsuńPrzejdźmy jednak do rozdziału i naszej biednej rodzyneczki, o której coraz więcej osób się dowiaduje i o ile Stefana z Kamilem byłam jakaś taka pewna, to tajemnicy w rękach Pietera jednak nieco się obawiam. Nie tak ogólnie, nie, Piotrek to dobry i porządny gość i nie sądzę, żeby miał wypaplać komukolwiek... komukolwiek poza Maciejem. Niedługo chyba większość kadry będzie wiedziała, poza biednym Krzysiem, który chodzi z głową w chmurach i marzy o dziewczynie, która jest tuż obok i mało serca przez niego nie wyrzuci na stół - rozbawiło mnie to stwierdzenie: 'Bo ten jego szept przy uchu sprawił, że gdyby moje serce mogło wyskoczyć z piersi przez gardło, to pewnie już dawno dychałoby na wierzchu.'. Takie słodkie i rozbrajające zarazem. W ogóle oni obydwoje są słodcy z tymi rodzącymi się uczuciami. Krzyś nuci sobie pseudoromantyczne (jakie pseudo? Na pewno są romantyczne, tylko Dejvi taki zgryźliwy i maruda, nie potrafi docenić rodzącego się uczucia) piosenki, ona szaleje na każdy, nawet najdrobniejszy gest. Ciekawe jak długo tak pociągną, oj ciekawe.
Wracając jeszcze do wyjawienia tajemnicy kolejnemu osobnikowi, to przyznam, że mnie Marina zaskoczyła swoją szczerością. Nie mogła dalej ściemniać? nie wiem, powiedzieć, że kible pomyliła, czy coś? Piotrek wydawał się bardzo łatwo wierzyć w jej wytłumaczenia. W sumie to Piotrek, on nawet w lądujące w toalecie ufo by uwierzył. Oczywiście dla nas to nawet ciekawiej i zabawniej, że on wie. Plus to oczekiwanie, kiedy Kocur się dowie, ale na jej miejscu próbowałabym bardziej pozwodzić Żyłę i próbować jednak wyjść z tego z męską twarzą. A może po prostu sama marina ma dość ciągłego udawania faceta i podświadomie chciała, żeby kolejna osoba się dowiedziała? No nie wiem, ale cieszę się, że tak się stało, bo niesamowicie mnie ciekawi, czy Piotrek dotrzyma tajemnicy, czy jest wariatem, ale lojalnym, czy po prostu wariatem.
Scena z 'zapraszaniem' trenerów też była rozbrajająca. Wyobraziłam sobie Sobczyka, który z taką radością oznajmił, że z nimi pójdą i wnętrz Mariny, które zapewne chciało zrobć jednego, wielkiego face palm! Mówiłam, że trenerzy tam równie rozrywkowi i chętni na wyjścia, jak zawodnicy. Tylko biedaków nikt nie zaprasza, to się ucieszyli, że Prędki taki miły. No i ta zmiana w nastroju chłopaków musiała być zabawna. Najpierw taka radość, a później taki bum - trenerzy idą z nimi. Nie dziwię się, że posłali Prędkiemu spojrzenia pełne politowania. Chociaż dzięki temu przekonali się, że trenerzy też ludzie i można całkiem fajnie się z nimi bawić. Da się? No da. Ale najlepsza była myśl Mariny, że może Kruczek menu układał, a ona mu na jedzenie narzeka. W sumie też tak pomyślałam, ze względu na różne tego typu sytuacje w różnych filmach/książkach itd. No ale chyba jednak zielona trawa nie była pomysłem Łukasza.
A tak swoją drogą to ciekawa jestem, czy nasi trenerzy imprezują. Chyba nigdy ich nie widziałam w żadnym klubie.
No i Dejvi. Taki Dejvidowy :D Mi to zupełnie nie przeszkadzało, że jest taki złośliwcowy. W końcu takiego Dejviego uwielbiamy w Arii wydaniu i ja chyba już też nie umiem go sobie wyobrazić w innym wydaniu. No i w sumie trochę racji miał. Jak można nie spakować portfela i szczoteczki :d Ale z szamponem to już przerolował. 'Czy ja używam rozjaśniacza do blond włosów farbowanych?' A kto cię tam Dejvi wie, pewnie używasz,. Trzeba utrzymywać te blond anielskie piórka w idealnym stanie przecież.
No i ten... yghymmmm.... pozwól, że z racji na mój już podeszły wiek i problemy z kręgosłupem, nie będę się z bardzo kłaniać :P
Tęskniłam za tymi wariatami wszystkim. Szczególnie teraz, kiedy mogę sobie nieco odpocząć od nich w skocznym świecie PŚ. I naprawdę miło było się trochę pośmiać, nawet teraz, kiedy śmiech to ostatnie co mi w głowie, a jednak te wariaty wciąż potrafią mnie rozbawić. Czekam zatem na wiecej.
Nasza droga Aio,
Usuńw pierwszej kolejności pozostaje nam życzyć DUŻO zdrowia, by nic cię nie łapało, nie bolało itp.! :) Kuruj się kobietko i nie daj się!
Pięknie dziękujemy, że mimo braku twoich wpisów wciąż śledzisz naszych matołów :)
Wszak mają się bardzo dobrze! :D
Pozdrawiamy ciepło! ;)
Czytam ten rozdział trzeci raz. Sprawdzam tego bloga kilka razy dziennie i tylko patrzę czy nie wrzuciłaś nowego posta :) Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybko ,bo z nudów umrę:) W wolnej chwili zapraszam do nas http://ourreality1026.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPiszemy opowiadanie we dwie ;)
UsuńCieszymy się, że opowiadanie wzbudza spore zainteresowanie! :)
Mamy nadzieję, że wkrótce nowy rozdział.
Pozdrawiamy!
Świetne opowiadanie:))
OdpowiedzUsuńDużo humoru, a to najważniejsze:)
Już nie mogę się doczekać dalszej części; Pozdrawiam!
http://nowezyciepodrugiejstronie.blogspot.com/
Dziękujemy za tyle pochwał :)
UsuńRobimy co możemy, by rozdziały wychodziły nam z dużą dawką humoru :)
Pozdrawiamy!
Dacie radę dodać przed świętami coś nowego??
OdpowiedzUsuńJuż jest, zapraszamy! :)
UsuńPrzepraszam, że wam śmiecę pod rozdziałem, ale chciałam was zaprosić na całkiem nową historię w moim wykonaniu. Będzie mi miło jak zajrzycie :)
OdpowiedzUsuńhttp://zatrzymac---czas.blogspot.com/
Oczywiście w wolnej postaramy się zajrzeć :)
Usuń