niedziela, 16 lutego 2014

6. Gdzie kocur mówi dobranoc


[Marina]

No i się porobiło. Grzesiek genialny nie odezwał się do mnie ani słowem od kilku godzin, a na dodatek Prędki dostał szlaban i zakaz wychodzenia gdziekolwiek bez towarzystwa któregoś ze starszych kolegów. Ale powiedzcie sami! Czy to jest moja wina, że wszyscy pojechali i mnie samą na Ruce zostawili? To ja się powinnam śmiertelnie obrazić, ale nie. Jeszcze karę za nic dostałam. Gdybyście tylko wiedzieli jak się mój nadopiekuńczy trener na mnie wydarł! No ale co miałam innego zrobić? Zeszłam sobie na parking, jak już się wydostałam z tłumu kibiców, spojrzałam naokoło, a naszego busa nie było. Obeszłam tam i z powrotem, ale wszystko wskazywało na to, że pojechali sobie w najlepsze bez Prędkiego! No i co miałam? Stać i płakać? Ooo, niech sobie nie myślą, że ze mnie taka dziamdziaryga. Zaraz podeszłam do Czechów i się zapytałam grzecznie czy by mnie nie zabrali ze sobą, bo moi idioci pojechali beze mnie. Zgodzili się natychmiast, a ja po drodze to tak się normalnie śmiałam, że myślałam, że mi brzuch pęknie. Bo Czesi to mają jakieś takie niewyobrażalnie śmieszne jestestwo! Jeden lepszy od drugiego! A najbardziej to się cieszyli jak się głośno zastanawiałam czy mój trener prywatny będzie mnie szukać! Normalnie leżeli na podłodze! Dopiero później jak wpisałam w translator Google i zobaczyłam co znaczy „szukać” po czesku, to zrozumiałam. Sami sprawdźcie! 

W każdym razie wysiadłam roześmiana, weszłam do recepcji i całe szczęście, że pierwszego Kamila spotkałam, bo Grzesiek to chciał mnie zabić, a Stoch mnie wyratował. Podobno Sobczyk geniusz jeździł ze Skrobotem jak wariat wokół skoczni i darł się jak szalony, że Prędki zaginął i nigdzie go nie ma. Tym bardziej się zdziwiłam, że zamiast się ucieszyć, to się zamknął w sobie i na amen obraził. Dobrze, że na zawał nie zszedł. Ale już się nic nie odzywałam, żeby nie podpaść jeszcze bardziej. Na szczęście zdążyliśmy na ten przeklęty samolot, bo nawet nie chce myśleć, co by to było jakby nam uciekł.

W samolocie oczywiście totalna dzieciarnia. Powariowali chłopy jak nic, bo do naszej ekipy dołączyły dwie dziewczyny! Więc od samego początku skakały matoły wokół Asi i Magdy, jakby im się krzywda miała zaraz jakaś stać i już nawet Kruczek prosił o chwilę ciszy, żeby zajęli się swoimi sprawami, ale oni mieli to w nosie. Już się przyzwyczaiłam. Czytałam sobie książkę po niemiecku, gdy zauważyłam, że Kubacki mi wścibski nos podsuwał z zaciekawieniem, a uwierzcie, że to zawsze śmiesznie wygląda. Obróciłam więc głowę i spojrzałam na niego, unosząc brwi. 

- Marcin nie mówiłeś, że jesteś taki dobry z niemieckiego – odezwał się jasnowłosy miłośnik majtkowego różu, chcąc jakoś podtrzymać rozmowę.

- Nie lubię się chwalić – odezwałam się skromnie.

- Szkoda, że wcześniej nie wiedziałem. Nim podpisałem umowę z niemiecką firmą – dodał z cwanym uśmiechem, a ja zamknęłam książkę i wbiłam w niego wzrok pełen politowania.

Bo oprócz jego blond loczków na czuprynie i pięknych srebrnych tęczówek nie dało się nie zauważyć tej paskudnej czapki sponsora austriackich wafelków, w której mu było tak idealnie do twarzy, ha ha. Swoją drogą ciastek bardzo dobrych! Polecam! Do czego miała zmierzać ta rozmowa to szczerze nie wiedziałam, ale tak to już bywa z facetami, więc się nie przejmowałam. Szybko się wyjaśniło.

- Poduczysz mnie trochę tego szwabskiego języka? Zapłacę ci nawet! – szepnął z powagą, a ja przez chwilę się zastanawiałam czy sobie jaja ze mnie robi czy mam całkiem poważnie rozważyć jego propozycję zarobków. 

Równie dobrze do Kruczka mógłby iść na lekcje niemieckiego, bo nasz szkoleniowiec to całkiem dobrze mówi i podoba mi się jego akcent. Szeleści tym niemieckim, ale idzie go zrozumieć w przeciwieństwie do niektórych redaktorów albo takiego Schlierenzauera, który jest Tyrolczykiem i za cholerę w niektórych momentach nie idzie go zrozumieć czy on mówi fliegen (czyli latać, że tak wyjaśnię dla nieuków), czy leiden (cierpieć). Chociaż w jego przypadku to latanie a cierpienie to w sumie jedno i to samo. Ale dobra. Nie powinnam się tak naśmiewać. W każdym razie miejcie świadomość, że Niemcy sto razy mówią wolniej i w miarę zrozumiale, a nie to, co tacy Austriacy. Jak się rozpędzą, to nikt ich nie zatrzyma. Ale ja sobie tak rozmyślałam, a Kubacki się ciągle na mnie gapił i oczekiwał odpowiedzi. Wtedy pomyślałam, że jednak to trzeba jakoś lepiej takich cymbałów wykorzystać.

- Jesteś dobry z matmy? 

- Ja? – spytał zdziwiony.

Nie kurde, Einstanie, ja! No chyba ja ciebie się pytam! Bo od kilku dni próbowałam rozgryźć taki durny test matematyczny z pierwiastkowaniem i całkami, a mi do cholery nijak wyjść nie chciało! Ale chyba się przeliczyłam, bo nie przypuszczałam, że oni tacy głupi.

- Wiesz, ja z matmy to dopalacza miałem, ale wiem, kto tu kujon z majcy był zawsze i prawie na setkę maturę zaliczył, więc wbijaj do niego – powiedział konspiracyjnie, a ja odetchnęłam z ulgą, że na coś się jednak przydał. – Do Kota się przymilaj, to ci pomoże! – ogłosił i uśmiechnął się wesoło, że uratował moją dupę, chociaż nie wiem czy nie powinnam była żałować już na samym wstępie tej pomocy. 

Spojrzałam na drugą stronę pokładu i przed moimi oczami ukazała się czarna łepetyna. Kot śmiał się z Żyłą i w najlepsze podrywał dziewczyny. Chrząknęłam cicho pod nosem, wzięłam głęboki oddech i dopingowałam siebie w myślach, by jednak grzecznie podejść i poprosić go o małą pomoc. 

- Maciek, rzucisz okiem na rozwiązania? Podobno jesteś mistrz z matmy – rzuciłam do niego, wręczając mu swoje notatki.

Ten zabrał je ode mnie, spuścił na nie swój łaskawy wzrok, później zwrócił się w moim kierunku z uniesioną brwią i po chwili znów świdrował oczami po rozwiązaniach. Wydymał przy tym usta, jakby chciał robić pełną powagi minę i nie wiedziałam czy miałam mu wydrzeć te moje notatki czy czekać aż łaskawie wydusi z siebie jakieś uwagi.

- No i co z tym fantem masz zrobić? – zapytał, a ja nie miałam pojęcia czy odpiąć pasy bezpieczeństwa i go udusić, czy wydrzeć go z kabiny, otworzyć główne drzwi z samolotu i wyrzucić w powietrze. 

Wszak to był Kot, a koty spadają na cztery łapy, a według wierzeń religijnych starożytnego Egiptu mają jeszcze przed sobą dziewięć żyć, więc nie byłoby strat. Czyli mogłam go zabijać do woli, aż by mu pozostało jedno cenne życie, a może wtedy zacząłby je bardziej doceniać i uważać na to co mówi. Już wiedziałam, że nigdy więcej nie poproszę go o żadną pomoc. Nigdy! Never!

- Wielkie dzięki kolego! Poczekaj aż sam będziesz potrzebował pomocy! – warknęłam na niego obojętnym głosem, wyrywając z dłoni moje notatki.

- Marcin! – usłyszałam czyjś głos, odwróciłam się i wtedy dostrzegłam Krzyśka Bieguna, który machał przed moim nosem. – Siadaj tu. Mistrzem może nie jestem, ale może damy radę.

I widzicie? Tak to jest z gwiazdami pokroju Macieja K. Wszystkie się tak nim zachwycają, ale ja to bym wolała czekać aż w oceanie wyschnie woda, niż się z nim kolegować. Taki Krzysio to zupełnie co innego. Fajny z niego chłopak, życzliwy i gotowy pomóc człowiekowi w potrzebie! Jak mnie z nim mój brat niedołęga nie pozna, to mu serio nie daruję!

- Dzięki! Jesteś gość! – powiedziałam grzecznie, patrząc mu pod ramię, jak kreśli po moich wyliczeniach. A Kotu pokazałam język. Niech sobie nie myśli! 

Dojechaliśmy na miejsce chyba przedostatni, bo okazało się, że Słoweńcy utknęli gdzieś na lotnisku i dopiero byli w drodze do nas. Po zameldowaniu na recepcji, na korytarzu zrobił się raban, bo Sobczyk delikatnie mówiąc zaczął kłócić się z Kruczkiem. Darł się, że nie ma mowy, on jest za mnie odpowiedzialny, a już raz się zgubił Prędki i on nie będzie się zamartwiał o mnie dzień i noc. Pietrek za to przyssał się swoim ciałem do Maćka i nie chciał się odkleić na wiadomość, że główny trener naprawdę zamienił nam zakwaterowanie. Ja miałam mieszkać z tym niewdzięcznikiem Kotem, a cudowny żartowniś Żyła z Grześkiem, żeby nauczył się jakiś sensownych manier. Ja tam uważałam, że z wiekiem to już na wychowanie za późno i tylko serdecznie współczułam jego żonie, że nie dość, że dwójka małych dzieci to jeszcze jedno dziecko duże. I tak dostrzegłam, że nie tylko ja mam ochotę parsknąć śmiechem, ale cała załoga, łącznie z dziewczynami. Powiedzcie mi szczerze, no jak tu być poważnym, jak non stop z takimi dziećmi się przebywa?

Oczywiście Sobczyk gapił się na mnie, ale słowem ani jednym się nie odezwał, bo dalej obrażony. Zupełnie nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale skoro miał do mnie wielkie fochy, to stwierdziłam, że ja zrobię mu dokładnie to samo. Dam sobie przecież radę z tym ważniakiem, nie? Niańki trenerowskiej nie potrzebuję. A przynajmniej stwierdziłam, że na złość genialnemu Grzesiowi spróbuję. Może lepiej mieszkać z kolegą, niż z trenera baranem i jego pobudkami o bladym świcie, żeby skocznię przetestować. Uśmiechnęłam się złośliwie, chwyciłam swoje torby, wzięłam kluczyki od recepcjonistki i stanęłam z boczku, czekając, aż mój lokator zechce pójść za mną do pokoju. Oj drogi Maćku, gdybyś wiedział, że będziesz spał z dziewczyną, co prawda nie w jednym łóżku, ale zawsze, to jestem więcej niż pewna, że wcale byś nie protestował. Ba, zapewne byłoby głosowanie, który może i dlaczego to akurat on ma ze mną nocować. Żyła niestety nadal nie mógł się pogodzić z tym, że Łukasz rozdzielał go ze swoim najwierniejszym przyjacielem i kompanem. Niewiele brakowało, a i ja bym pękła, machnęła ręką i przekonała Kruczka, żeby darował matołom. Ale trener był nieugięty i naprawdę miał już chyba dość odstawiania szopki przez starszego skoczka. Bo wyobraźcie sobie, że ten najzwyczajniej w świecie padł na posadzkę i trzymał Macieja za nogę!

- Maciuś, nie opuszczaj swojego druha! Nie możesz! – darł się, a Kot speszony całym zamieszaniem, starał się z tego wszystkiego wyswobodzić. Bo serio ściągnęliśmy na siebie zainteresowanie Norwegów, Japończyków, a niektórzy Austriacy z kawiarni wychylali swoje łepetyny, by zobaczyć co to głupiego, ale jakże zabawnego wymyślili polscy skoczkowie. 

Brunet próbował zmusić kolegę, by wreszcie stanął na nogi, a ten dalej w ryk jak małe dziecko, że ja zagryzałam już wargi, bo dziewczyny mnie rozbawiały swoim śmiechem. Stały obok mnie i zginały się wpół ze śmiechu, pocierając policzki, bo łzy im już z oczu płynęły. I weź tu z tymi wariatami wytrzymaj! Ponieważ czekania miałam już dość, zostawiłam Kota samego i poszłam sobie do naszego pokoju. Zajęłam sobie swoje łóżko najdalej od okien, co by mnie rano bardzo szybko nie budziło słońce i wypakowałam swoje dresy, notatniki i książki. Włączyłam również ładowarkę, by podłączyć telefon i w ostatniej chwili się zreflektowałam, że skoro mieszkam z Kotem, to muszę zamienić w spisie braciszka na siostrzyczkę, gdyby mu do głupiej łepetyny przyszło podglądać kto dzwoni. Tyle co to zrobiłam, a wpadła nasza gwiazda do pokoju obładowana swoimi torbami. Stanął z tymi tobołami w pośrodku pokoju, gapiąc się które jego łóżko wolne, a które moje zajęte. Podniosłam wzrok na niego i widziałam, że chce coś powiedzieć. Ostentacyjnie rzucił walizką, torbą oparł o ścianę, bo pewnie miał tam te swoje laptopy, a potem skrzyżował ręce przed siebie i patrzył groźnym (przynajmniej w jego mniemaniu) wzrokiem na mnie. 

- Słuchaj młody…

- Nie mów do mnie młody! Nie cierpię tego – rzuciłam mu hardo, patrząc jak chwycił głęboki oddech. Miałam mu ochotę ironicznie powiedzieć, żeby uważał, bo się jeszcze zapowietrzy. 

- Wolałbym żebyśmy się zamienili, chcę spać najdalej od okna – dodał grzecznie mój kolega, a tym razem to ja chrząknęłam i skrzyżowałam ręce przed klatką.

- Bo??

- Bo jestem uczulony na słońce i mi wieje. Jestem podatny na wszelkie infekcje, a nie chcę chorować.

Powiedzcie mi szczerze, wyobrażałyście sobie kiedyś Maćka w wersji blond? Bo mam jakieś dziwne przeczucie, że musiał być blondynem, tylko z czasem te włosy mu same zczarniały. Byłam więcej niż pewna, że on ma coś z blondynki jak nic. Co prawda jeszcze mu sporo brakuje do tych typowych z kawałów, ale to tak tyci, tyci. Przez zamknięte okno mu wieje! Kombinowałam w głowie, co by mu tu jeszcze powiedzieć. 

- Mnie się fatalnie śpi pod oknem, szczególnie, gdy są kaloryfery. Mam duszności przez to. Chcesz kolegę skazać na cierpienie?

- Nie, ale ja zawsze… – chciał się tłumaczyć skoczek , po czym znów spojrzał hardo na mnie, jakby się uważał za nie wiadomo kogo. – Ja jestem starszy od ciebie. Starszaków się słucha, więc wybacz, ale twoje miejsce jest tam!

Wskazał mi na łóżko pod oknem przy tym nieszczęsnym kaloryferze. 

Wzięłam głęboki oddech i dostrzegłam przerażenie w oczach Maćka, gdy zacisnęłam pięści, bo pewnie się bał, że zaraz będziemy się bić. Ale ja chwyciłam walizkę, torbę i najzwyczajniej sobie poszłam z nimi do… łazienki. 

- Co ty robisz?! – wydarł się na mnie.

- Jak to co? Wybieram sobie posłanie! Taki z ciebie wygodnicki kolega, że w dupie masz, że to młodszym się ustępuje, mądralo!

- Nie będziesz spał w łazience! – darł się dalej Kot i byłam więcej niż pewna, że jak tak dalej pójdzie, to zlecą nam się trenerzy jak nic.

- A właśnie, że będę. Patrz ile miejsca w jacuzzi, a jak zacznie mnie wszystko boleć, to zawsze masaże sobie mogę zafundować! – wymyśliłam jakiś pierwszy lepszy argument na poczekaniu, chociaż co prawda nigdy w jacuzzi nie spałam, no i wiem czy nawet jakby miały być super hydromasaże, to czy by mi to na moje zdrętwiałe ciało pomogło.

- O, o tym nigdy nie pomyślałem – dodał już nieco spokojniej skoczek.

Serio?! Maciek, ty tak poważnie?! Gdzieś ty nabył taką głupotę? Z wiekiem czy skąd? Coś czułam, że nim jutro zaczniemy skakać, to do późnej nocy zdążymy się jeszcze pozabijać. Chyba uciekanie od Sobczyka nie było najlepszym pomysłem, no ale cóż nie dam mu tej satysfakcji. Niech sobie nie myśli, że miał rację, że to głupi pomysł dzielić pokój na linii chłopak-dziewczyna. Tylko, że Maciek dalej nie wiedział, że ja nie jestem Marcinem, a co więcej widziałam, że patrzył na to jacuzzi, jakby serio rozważał, czy nie zamienić się ze mną na posłanie. Jasne! A potem będzie na mnie, że Kot obklepuje bulę! Zamknęłam drzwi do łazienki i spojrzałam na niego z politowaniem, zastanawiając się jak długo jeszcze będzie trwał ten wzrokowy pojedynek.

- Dobra, wygrałeś! Ale tylko tutaj i ani słowa Piotrkowi! – wrzasnął tymczasem wkurzony Kot, a ja pokiwałam głową. Ale tak w środku to czułam, że wykonywałam jakiś dziki taniec szamana, że właśnie wygrałam z moim lokatorem. Ha, po prostu utarłam mu nosa! 

Widziałam, jak się zaczynał wypakowywać, więc założyłam słuchawki na uszy i słuchałam sobie muzyki przy biurku, analizując raz jeszcze te matematyczne wzory, które rozpisał mi Biegun. Całkiem to nawet było logiczne. Po pewnym czasie rzuciłam je na łóżko, by zająć się po prostu anatomią. Nauka mięśni, kości, ścięgien i włókien wydawała mi się dużo bardziej atrakcyjna niż matematyka. Zaczytana, nie zauważyłam, że Maciek coś do mnie gadał, a gdy dostrzegł, że może się naprodukować, gadając do ściany, bo nic nie słyszę, poszedł pierwszy skorzystać z łazienki. Chwilę później, gdy muzyka mi nie pomagała, powtarzałam sobie nazwy w myślach w kompletnej ciszy. Niestety upierdliwy głos Maćka ponownie zmusił mnie od oderwania wzroku od książki.

- Prędki! Pożycz pasty do zębów, bo pewnie masz, nie? My z Piotrkiem zawsze mamy jedną! – zawołał, wycierając ręcznikiem swoje mokre włosy, a ja zwróciłam oczy w jego stronę i stanowczo muszę powiedzieć, że to był błąd.

- Tak, mam – wydusiłam, gapiąc się jak głupia na Macieja, a dokładniej rzecz biorąc na jego nagi, szczupły, ale umięśniony tors i bokserki z żyrafą. Mówicie co chcecie, może i jest wyjątkowo upierdliwy, ale przystojny to jest trzy razy bardziej. Tylko jak ja mam z nim mieszkać, jak on tak będzie półnago paradował przed moim nosem na litość boską? Ale z drugiej strony się odezwała we mnie kobieca natura, że co sobie popatrzę to moje. Niejedna by się zamieniła, co nie? Przełknęłam ślinę, bo nieco mnie naprawdę zatkało i dopiero po chwili dotarło do mojej łepetyny, że takie wpatrywanie się w niego może być uznane, że co najmniej dziwne. 

- Co się tak na mnie gapisz?! – rzucił w moją stronę brunet, a ja aż podskoczyłam na krześle. – Ubrudziłem się? – zastanawiał się głośno, oglądając swój brzuch. Pewnie, panie Macieju, pod prysznicem się ubrudziłeś! Stwierdziłam, że lepiej będzie się ruszyć, więc poszłam do mojej walizki i wyciągnęłam tubkę pasty do zębów, a następnie podałam mu szybko, unikając jego wzroku.

- Sorry, powtarzałem mięśnie w myślach – rzuciłam bez zastanowienia, a po chwili pomyślałam, że nic tylko bić brawa powinnam nad swoją głupotą i tego co wypowiedziałam, bo krzywe spojrzenie Kota mówiło samo za siebie.

- Co ty robiłeś? – zapytał oburzony, ale głos już miał nieco ostrzejszy, jakby miał się zaraz najeżyć do kolejnej awantury. 

- Mam sprawdzian, po niemiecku, anatomia, a ty… – zaczęłam, pokazując na jego tors, ale stwierdziłam, że lepiej zamilknę i machnęłam niby obojętnie ręką. – Nieważne! Spadaj do łazienki, bo ja też chcę!

Jak tylko zniknął, chwyciłam książkę i parę razy puknęłam się nią w czoło. Idiotka! Nie wiedziałam, czy chcę usłyszeć, co sobie pomyślał, więc może i dobrze, że nie potrafimy czytać w czyich myślach. Jeszcze by się niektórzy przerazili, jakie ja mam o niektórych wyrobione zdanie. Potem ja zamknęłam drzwi do łazienki i chociaż przez chwilę mogłam pobyć sama sobą. Zdjęłam z siebie perukę i bandaż, odkręciłam kurki od prysznica i dziękowałam w myślach za chwilę samotności. Ciepła kąpiel z męskim żelem pod prysznic zdecydowanie mi pomogła, jednakże niestety musiałam podsuszyć włosy i schować ponownie pod perukę, zamaskować biust z powrotem i założyć piżamę. Nie wiem co było dziwniejsze po moim wyjściu. Fakt, że Kot dalej paradował w samych slipach, czy fakt, że jego kolega czyli ja, od stóp do głów opatulony w piżamie, a na dodatek w golfie. 

- Co się gapisz?! Zmarzluch jestem – rzuciłam obojętnie, a skoczek wzruszył tylko obojętnie ramionami, choć jego cwany uśmiech dał mi jawne ostrzeżenie, że miał ze mnie niezłą polewkę.

A gdy tylko położyliśmy się spać, to zadzwonił telefon. Kocur mruknął coś pod nosem, ale zaraz się ożywił, widząc kto o nim ciągle myśli i pamięta.

- Co tam, Piotrek?

Ja już wiedziałam, że to się szybko nie skończy. Czy oni się nie widzieli przed chwilą na kolacji? Czy oni nie paplali jak trajkotki przez całą drogę w samolocie? Już się za sobą stęsknili? Westchnęłam raz i drugi, chrząknęłam, ale na nic były moje delikatne sugestie. Maciejka już lampkę zapaliła, już laptopik w ruch i po odgłosach wnioskuję, że oglądał jakieś filmy z nagraniami skoków, co chwila komentując, że tu biodro tak, tu inaczej. Ja to chyba jestem święta, że mnie nie trafił jasny piorun na miejscu. I powiedzcie sami, czy nie powinniśmy już teraz zacząć współczuć każdej jego potencjalnej żonie?


--

Tym sposobem z Arią znalazłyśmy naszą zgubę, o którą wszyscy się martwili. Jak widzicie nasza znajda zawsze i wszędzie sobie poradzi sama! Osobiście nie ukrywam, że Lillehammer wywołuje u mnie szeroki uśmiech, ponieważ trochę się zatrzymamy w tej cudownej Norwegii. 
Nie wiem jak wy, ale ja ciągle myślami jestem przy wczorajszym dniu. To takie cudowne uczucie móc kibicować naszemu Mistrzowi Olimpijskiemu. Jak to dumnie brzmi, zważywszy na to, że mam bardzo ciepłe wspomnienia związane z Kamilem z Zakopanego. Skromny, sympatyczny, dziękujący za wsparcie kibicom po drużynowym konkursie. Kamil, który swoim delikatnym uśmiechem pozował do zdjęcia i dziękował za wsparcie. Nasz mistrz olimpijski! I życzę sobie, kibicom – czyli Nam – byśmy i jutro mieli kolejny powód do świętowania. 
A tymczasem proszę, siadajcie wygodnie i śmiejcie się do woli! 
Pozdrawiam,
Megi


Oj tak, ja ciągle mam przed oczami to spotkanie z Kamilem wtedy, po drużynowym konkursie. Ten jego smutny, zawiedziony wzrok i sportową złość. Czy wtedy myśleliśmy, że rozmawiamy właśnie z przyszłym podwójnym olimpijskim Mistrzem? 
Aria Fresca

P.S. Też się tak denerwujecie przed drużynówką?

P.S.2. Dzięki uprzejmości Kolorowej ;)


62 komentarze:

  1. Uwielbiam! Świetny jak zwykle. I to poczucie humoru!!! Jestem w niebie :D
    Z niecierpliwością czekam na następny!
    Pozdrawiam i życzę weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za miłe słowa i pozdrawiamy! Życzcie czasu, a nie weny, bo weny ci u nas dostatek ;)

      Usuń
  2. No i jednak Maniek i Marina razem w pokoju xD Ha nieźle z tą łazienką, co sobie musiał Kot pomyśleć jak ona tak się na niego gapiła... ahahah, jego relacje z Piotrkiem rządzą, ludzie muszą mieć niezły polew jak ich widzą.
    Ciekawe czy przez to wspólne mieszkanie Maciuś się czegoś domyśli xD
    Rozdział jak zwykle świetny, tak jak świetny był wczorajszy dzień!

    Pozdrawiam:)

    http://koty-chodza-wlasnymi-sciezkami.blogspot.com/
    http://orlykruczka2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, tonący brzytwy się chwyta, trzeba było się argumentami ratować, nie ważne jakimi ;)
      Hmmm może wkrótce przedstawimy męskie myślenie Kota :) (o ile nam dane będzie)
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  3. Czesi tacy dobrzy koledzy, a Marina jaka zaradna, bo po co jej te matoły, da radę sama :D Szukać taaaaa... nic dziwnego,że nasi południowi sąsiedzi tarzali się po podłodze.Maciej gwiazda koledze nawet pomóc nie chce, a potem pastę pożyczać mu to tak. Całe szczęście Krzysiu dobry kolega i się zlitował nad Prędkim. Piotrek i Maciek, papużki nierozłączki ojoj, rozdzielać, rozdzielać takich?! Przed oczami scena wieszającego się Piotrka na maciejowej nodze i padłam, po prostu nie wytrzymałam. Mega urocze, ale co jak co żona Piotra to ma wesoło, nie dość,że dwójka dzieci to jeszcze mąż.Maciejka taka gwiazda no popatrzcie, pod oknem biedak spać nie może. A jednak się da. Marina zniszczyła system z tym spaniem w jacuzzi i w ogóle przenosinami do łazienki, wygrała tym cały part! Jedna pasta do zębów z Piotrusiem, urocze doprawdy, jak stare dobre małżeństwo. Bokserki z żyrafą mnie rozwaliły, kolejny niekontrolowany wybuch śmiechu xD Mmmm... nie ma co się dziwić Marinie,że zawiesiła oko, która normalna kobieta by tego nie zrobiła, świetnie wybrnęła. Bo jeszcze by Marcina zaczęli podejrzewać o nie wiadomo co, oj by było ciekawie :D Chwila wolności, a tu znowu, miażdżenie biustu, tak bardzo musi boleć. Jak była w pokoju z Sobczykiem to na noc nie musiała, ale cóż wolność za widoki xD Maciejka to by się mogła ubrać, tak narzekał,że od okna ciągnie i go przewieje, a tu w samych slipach paraduje. Zero logiki, mimo iż tamto to były głupie argumenty do wygrania bitwy o łóżko. Cieszę się,że jeszcze w Norwegii trochę zabawią, ciekawi mnie dalsza relacja z Kotem :D
    Wczorajszy dzień był taki piękny, tyle emocji, łez szczęścia, krzyku, lepiej nie można było sobie go wymarzyć :') Jutro światowy dzień kota. Przypadek? Nie sądzę XD Wierzę głęboko,że dadzą nam ogromny powód do radości i do dumy :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koralowa,

      musiałam pochwalić się twoim dziełem Arii i stwierdziłyśmy, że musimy pokazać wizję Maciejki w wersji blond ;)
      Krzysiu jest przekochany ;)
      No Marina pokazała, gdzie raki zimują xD
      Cieszymy się niezmiernie, że rozdział rozwalił cię na łopatki ;)
      Pozdrawiamy! I trzymamy kciuki by i twój tok myślenia i dzień kota się na coś przydał!
      Ps. Szczególnie Żyle!

      Usuń
    2. Oj, oby nasz Piotruś sprawił koledze miłą niespodziankę z okazji Dnia Kota :D

      Usuń
    3. Osobiście to mam nadzieję, że Żyła zepnie swoje pośladki jutro, bo jak nie to marny jego żywot będzie!

      Usuń
    4. Jak Piotruś chce to potrafi, pozostaje nam tylko wierzyć,że da radę i dmuchać pod narty :) Nie ma sprawy, przerabianie to dla mnie ogromna przyjemność, a tu taka inspiracja, nie mogłam tego nie zrobić. :D

      Usuń
    5. My również dziękujemy! :D

      Usuń
  4. O matko, scena z Żyłą nie pozwalającym odejść Maćkowi mnie zabiła. Jak oni się kochają :D Ale Kotek się nie fajnie zachował wobec Mariny. Dobrze, że Krzysiek jej serce okazał i przyznam, że nieźle wykombinowała z tą łazienką ;p Z rozdziału na rozdział jest coraz ciekawiej i ja na serio zaczynam się obawiać ich reakcji jak wszystko się wyda. Choć może wcale się nie wyda? ;o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Maciuś nie umiał tego zadania zrobić po prostu :P Matura była dawno, a na AWF rachunków nie uczą :D

      Usuń
  5. Współczuć koniecznie i to najlepiej od zaraz, bo wszak im więcej, tym lepiej - w jego przypadku na pewno!
    Co do głupoty, może i być nabyta z wiekiem, ale bardziej bym ją jednak wiązała z Przyjacielem Najlepszym. Chociaż oni są siebie warci, więc trudno przesądzać, kto na kogo gorzej wpływa.
    A Kot w wersji blond?
    Odruch wymiotny.
    Tak, na pewno odruch wymiotny mam w tej chwili i jestem pewna, że to nie ma nic wspólnego z tym, co zjadłam na kolację;D Nawet jeśli jest to wynik maskowania wrodzonego braku inteligencji, niech to podtrzymuje dalej, bo nie widząc, stwierdzam z całą pewnością, że w czarnym lepiej:D
    Pozdrawiam.
    [piec-sekund]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maciej i Przyjaciel Najlepszy tworzą wspólnie jakąś dziwną symbiozę niezrozumiałą dla reszty świata :) Ale fakt, nie wiadomo kto w tym tandemie jest głównym prowodyrem wszystkiego :D

      Usuń
  6. to jest przegenialne. a moją osobista perełką jest "Jak mnie z nim mój brat niedołęga nie pozna, to mu serio nie daruję!" - no ja mam nadzieję, że nasza Marina pozna Krzysia "oficjalnie" - bo to taka dobra duszyczka jest ;D Serio, uwielbiam tutaj tego chłopaczka.
    A nie uwielbiam Kota. No bo co to za napuszony Kot, człowiekowi w potrzebie nie pomoże! I jeszcze biedaczka musi sobie z mieszkaniem z Maćkiem w jednym pokoju.
    Swoją drogą, ten to chyba bliźniak syjamski z Żyłą jest, no bo żeby nawet wspólną pastę mieć? Co jeszcze - wymieniają się skarpetkami?
    I dalej mnie męczy to, kto odkryje że Marina to Marcin... pewnie w bliskiej przyszłości to nie nastąpi, ale jeśli tak - to jakoś mnie naszło że może Madzia z Asią??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Desti,
      chciałoby się krzyknąć "oby, oby!", ale to już zależy od chęci Marcina (tego prawdziwego!) i Bieguna ;)
      Prawda? Wydawałoby się, że Kotek do pomocy to pierwszy, a tu dupa grał na nerwach naszej dziewczynie.
      Z tym odkryciem się przekonamy, kto ;)
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  7. Świetny ! :) Haha! Jaki z Maćka podrywacz! :D I dobrze Marina zrobiłaś ,że mu język pokazałaś za tą matmę :D Piter pobił dziś wszystko. Haha ,chciałabym widzieć rozbawienie na twarzach Norwegów i Autów no i Magdy z Asią ;D Maciek to upierdliwy lokator. Wiedziałam,że Marcin będzie z nim miał ciekawie. Po co on się tak na niego gapił?! Wiem,że klata Kota jest interesująca,ale ja bym się powstrzymała. Dobrze,że się niczego nie domyślił. Ale musiał mieć ubaw z ubranej Mariny w golfik i piżamy :D Haha! Pozdrawiam i weny :* Wpadnij do mnie w środę ( może na nowy) a jak nie to tradycyjnie w piątek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się niezmiernie, że rozdział tak pozytywnie wpłynął na twoje samopoczucie! :)
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  8. Hhahahahahahahhahahahahahhah padam!
    Żyła ... Boże jak ja to sobie wyobraziłam! Matko boska!
    Swoją drogą niewygodną ta Marina se wymyśliła tą sypialnie?W łazience ?!
    Nieee...
    No i nadal nie wiem kto odkryje tą tajemnice że ona to on? A może jak Marcin kiedyś przyjedzie to się za Marine przebierze ? :D
    Pozdrawiam Was ;*


    Informuję również że u mnie II rozdział :-) Zapraszam w wolnej chwili :)
    http://let---it---go.blogspot.com/2014/02/ii.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto tam wie, kto tam wie. Znając Marinę mogłaby brata zmusić do przebrania tylko czy męskie ego by wytrzymało i brat jest zdolny do poświęceń, tego nie wiemy jeszcze ;)
      Marina musiała zawalczyć i wygrała ;) Nie ważne jakim kosztem, argumentem :D
      Pozdrawiamy również!

      Usuń
  9. Świetny rozdział jak zwykle!! Już nie mogę się doczekać następnego! Mam nadzieję że Maciek odkryje że jego nowy kolega z pokoju wcale nie jest tym za kogo go uważają :D ale żeby to była jego i Mariny słodka tajemnica ;) Napiszecie kiedy możemy się spodziewać następnego rozdziału??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero dodałyśmy :D Pewnie pod koniec tygodnia będzie nowy.
      No chyba, że nasi chłopcy jutro zaszaleją to na fali entuzjazmu będzie wcześniej xD

      Usuń
  10. To się biedna Marinka nacierpi mieszkając z Maćkiem. Kot i Żyła zżyci widać są bardzo ze sobą, ale żeby na podłogę się rzucać i za nogi łapać ? Cóż, dosyć oryginalny sposób “pożegnania“. Ale coś czuję, Marina króciutko, oj króciutko będzie Macieja trzymać i chłopak spokornieje od razu od kobiecej ręki;)
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby, oby spokorniał, ale to jeszcze zobaczymy! xD
      No co prawdziwi przyjaciele są zdolni do takich rzeczy!
      My również pozdrawiamy! :)

      Usuń
  11. Świetny rozdział!
    Czyli jednak pokój z Maciejką. To może być jeszcze trudniejsze niż do tej pory - bo chyba ze trzy godziny minęły, a Marlena ma dość (no może poza aspektem wizualnym).
    Cały czas mi siedzi w głowie, że Biegun to fajny gość. No dobrze, dobrze... Niech jej pomaga z tą matematyką... I dlaczego mam wrażenie, że to właśnie on odkryje, że Prędki to jednak Prędka?
    Przyjaźń Piotrka i Maćka jest doprawdy godna podziwu. Szkoda tylko, że taka upierdliwa. W pewnych sytuacjach jest trochę dziwnie. Ale to nic - panowie to duże dzieci, prawda? No właśnie.
    Jejku, ale to naprawdę teraz będzie jeszcze bardziej skomplikowane, przy Maciejce. A tak w ogóle zabiło mnie to tłumaczenie gapienia się na jego tors. Powtarzanie mięśni... Tsaaa...
    Czekam na kolejny rozdział!
    Jesteście genialne!
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tfu! A ja imiona mylę z tego stresu przedszkolnego. Marina. Przecież że Marina.

      Usuń
    2. Dziękujemy za pochwałę, że rozdział się spodobał!
      Jest takie powiedzenie "Kto się czubi, ten się lubi" nie? Kto wie, czy Marcin/Marina dogada się jeszcze z Kotem :D
      Cieszy nas również, że mała rolka Bieguna zaprząta wam główkę ;)
      Jeszcze raz dziękujemy za pochwałę i również pozdrawiamy!

      Usuń
  12. Miałyście rację twierdząc, że powód zniknięcia Mariny jest banalny, bo rzeczywiście tak jest. Chociaż słowo banalny zupełnie nie pasuje do tego opowiadania, w którym wszystko jest dopięte na ostatni guzik i tworzy zgrabną, humorystyczną całość. Za każdym razem mnie czymś zaskakujecie.
    Jak się okazało, to wszystko była wina trenerów i reszty sztabu. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że w którymś momencie któryś z chłopaków (najbardziej pasowałby mi Janek, albo Kot) zauważyli jej zniknięcie, ale siedzieli cicho. Postawa Mariny godna podziwu, nie dość że nie rozpłakała się niczym małe dziecko to jeszcze wzięła sprawy w swoje ręce i sama sobie zorganizowała transport. A przy okazji zawarła nowe znajomości. Zuch dziewczyna ;-)
    Ciekawa jestem skąd pomysł na słówko „szukać”? Sprawdziłam w słowniku i rzeczywiście można sobie narobić kłopotów jak się przypadkowo powie do Czecha coś w stylu „poszukam cię później? :D Zresztą jak zauważyłam, takich pułapek jest znacznie więcej. Kto by pomyślał, że te dwa języki w wielu kwestiach podobne mają tak odmienne znaczenia.
    Zastanawiam się kim są te dwie dziewczyny, które do nich dołączyły i w jakim celu? Chyba tylko po to, żeby mieli komu nadskakiwać i prężyć te swoje muskuły. Ech, gdyby wiedzieli tylko jaki skarb mają pod nosem.
    I wspólne mieszkanie doszło do skutku. Od razu na dzień dobry porządne starcie, bo przecież wiadomo, że łóżko najdalej od okna jest najlepsze. Maciuś – tu działa prawo dżungli – kto pierwszy ten lepszy. Było się nie żegnać ckliwie z Żyłą, to byś miał swoją miejscówkę. A Marina nie Piotrek i umie walczyć o swoje. Swoją drogą spanie w łazience (czy to wanna czy jacuzzi) to niezbyt dobry pomysł, ale przekonujesz się o tym niestety dopiero rankiem kiedy masz zesztywniałe mięśnie od niewygodnej pozycji, albo jesteś przemoczona bo akurat jest nieszczelny kran  Osobiście, nie polecam.
    Nieważne jak można być wkurzonym na faceta, widok nagiej klaty zmienia nasz osąd, prawda?! I nie dziwię się reakcji Mariny. Chociaż Kot mógł być zszokowany tym, że kolega wpatruje się w niego jak w obrazek. Jeszcze tego brakuje Marinie, żeby plotkowano, że lubi facetów. Chociaż to byłoby bardziej krępujące dla Marcina ;-)
    Końcówka wymiata, kiedy Maciek w samym bokserkach, a Prędki opatulony po szyję. A przecież to Maćkowi będzie wiało (przez zamknięte okno).
    No i nie sposób wspomnieć o Piotrusiu. Serio on tak zżyty z Maćkiem? Bo ta scena w recepcji, to zakrawa na jakąś obsesję. Jeszcze jak okazało się, że dzwoni do Kota to ja w pierwszej chwili pomyślałam, że on karze śpiewać Maćkowi jakąś kołysankę, bo nie może zasnąć :D

    Ech, już by się chciało następny rozdział :-)
    Prawie tak samo mocno, jakbym chciała żeby był poniedziałek wieczór. Tak, też się denerwuję jutrem, chyba do tej pory się tak nie denerwowałam podczas olimpiady jak o drużynówkę. Bądźmy dobrej myśli i trzymajmy kciuki.
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś brałam udział w warsztatach z Czechami. O słowie "szukać" wszyscy my, Polacy, zostaliśmy uprzedzeni. Czesi też wiedzieli, że u nas ma to słowo inne i zupełnie niewinne znaczenie. Wszyscy staraliśmy się na każdym kroku uważać, ale zawsze ktoś palnął, że czegoś lub kogoś szuka. Ja chodziłam dumna aż do ostatniego dnia warsztatów. Pożyczyłam długopis od jakiegoś Honzy czy Tomasa, chciałam mu oddać przed wyjazdem, a obeszłam cały budynek, a jego nie było. Wpadłam na niego tuż przed pożegnaniem, wołając:
      - Honza! Bo ja cię tyle czasu szukam!

      :D:D No więc stąd. ;)

      A co do drużynówki - to mnie taki stres złapał, że ledwo myślę!
      Przed konkursem na normalnej chodziłam na rzęsach półtora dnia i denerwowałam się tak strasznie, że nie byłam w stanie nic robić pożytecznego. Konkurs na dużej przyjęłam na wyluzowana, a nawet miałam jakieś dziwne przeczucie, że będzie dobrze, dlatego się śmiałam z dowcipów w stylu:

      Przychodzi Kamil do sklepu i prosi o gazetę.
      - Dwa złote!
      - Pani poczeka, muszę skoczyć po drugi!

      Ale juuuuuutro? No ja na samą myśl się z nerwów trzęsę. Szczególnie, że tak wewnętrznie czekałam, że będzie skakał Dawid. Piotrusia kocham, ale ja się przy nim nabawię rozstroju nerwowego!

      Niech już będzie jutro. Niech będzie.

      Usuń
    2. A ja tutaj lekko zaprotestuję w stronę marzycielki! :)
      Na wstępie to bardzo, ale to bardzo dziękuję za tak wnikliwy komentarz, wszak z Arią bardzo uwielbiamy z tobą polemizować :D
      Kochana ty pytasz, czemu Asia z Magdą są w kadrze? A o mixie się pamięta? xD
      I twoje zdanie o kołysance podesłało mi przepiękną wizję xD
      Ja oprócz konkursu drużynowego, mam jeszcze coś innego na głowie i nie ukrywam, że mam stresa x2, ale jestem dobrej myśli! ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Kajam się i przepraszam za swoją nieuwagę. No jak ja mogłam nie skojarzyć dwóch naszych odważnych dziewcząt, które są na tyle głupie (jak powiedział kiedyż Żyła), by uprawiać skoki. Moim zdaniem słowa Piotrka wynikały nie tylko ze stylu jakim się zawsze wypowiada, ale po części ze strachu, bo wiadomo dopuścić gdzieś baby – to będą lepsze niż faceci :D
      I według mnie one są bardzo odważne. Wszystkie, które skaczą, nie tylko Polki, chociaż im z wiadomych względów kibicuję najmocniej.
      Dobrze, że mnie oświeciłyście bo już je wzięłam za jakieś nawiedzone fanki, co to będą odwracać uwagę chłopaków od najistotniejszych spraw. Zwracam honor. Swoją drogą ciekawi mnie, czy którejś wpadł w oko Marcin?! To byłoby bardzo ciekawe :-)
      Zawsze to dobrze mieć więcej dziewczyn w kadrze, Marina będzie miała z kim o ciuszkach pogadać, obgadać facetów i te sprawy. Wróć!!! – zapomniałam, że ona wciąż jest Marcinem, a więc żegnajcie babskie wieczorki :-(
      Ciekawie z tymi Czechami jest, niby podobnie a jak się człowiek przejechać i najeść wstydu może ;-) Pewnie niektórzy na tych warsztatach specjalnie używali niektórych słów. To tak jak powiedzieć dziecku :nie ruszaj tego: wiadomo, że i tak poruszy.
      A ja słyszałam jeszcze wersję z Justyną Kowalczyk :
      Przychodzi Kamil do sklepu i prosi o gazetę.
      - Dwa złote!
      - Justyna pożycz – odwraca się do następnej w kolejce Kowalczyk :D
      Myślę, że teraz będzie coraz więcej modyfikacji.

      Zdjęcie mnie totalnie rozwaliło i już wiem, że nie będę mogła zasnąć spokojnie. Dobrze by było wysłać Maćkowi tą fotkę, żeby mu czasem nie przyszło do głowy przefarbować się na blond. Już wystarczy to co obecnie prezentuje Koudelka na swojej czuprynie. Powinien podać swojego fryzjera do sądu :D
      Parzymy meliskę i wieczorem kibicujemy. Jakkolwiek będzie (podium) będzie dobrze :-)
      Nie wiem Megi co masz na głowie (mam nadzieje, że nie to co Roman :D) ale życzę powodzenia i trzymam kciuki ;-)
      Ja też lubię te nasze polemizowanie, ale to zasługa waszych rozdziałów, które zmuszają mnie do wnikliwych wniosków i słowotoku :D
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    4. Oj moja droga, miałaś prawo zapomnieć :)
      Ale no cóż Lillehammer to nasz debiut w mixie był :)
      Nasze urocze dziewczynki muszą się znaleźć i Marina w postaci Marcina....
      Twoja sugestia i babskie ploty jest bardzo kusząca, być może się pojawi - dziś, jutro, kiedyś ;)
      No ja też mam nadzieję, że Maćka nie porwie fantazja na farbowanie łba na inny kolor niż ciemne swoje własne ma!
      Dodam skromnie od siebie, że już po stresie na plusie (zdawałam prawko!), ale nasze chłopaczki przypominają mi, że z godziny na godzinę coraz bliżej ich konkursu jest i ja tam wolę zieloną herbatkę :D
      Pozdrawiam również!

      Usuń
    5. Na dzień dobry, albo raczej wieczór gratuluje pomyślnego egzaminu. Teraz możesz już śmigać :-)
      Nawet meliska nie pomogła na moje skołatane nerwy. Ale przecież nie jest źle, prawda? Wiadomo dwa medale Kamila rozbudziły apetyty kibiców, ale co się odwlecze to nie uciecze. W tym roku cieszmy się z miejsca czwartego, a kto wie jak będzie za 4 lata. Myślę, że teraz to już tylko lepiej :-)
      Mam nadzieje, że ową sugestię wykorzystasz w najbliższym czasie.
      Muszę wspominać jak bardzo niecierpliwie czekam na nowość?!
      Marzycielka

      Usuń
    6. Zgodnie z zasadą jaka u mnie panuje - prawdziwi kierowcy zdają za trzecim razem ;) Pięknie dziękuję, ale takiego stresa nikomu, naprawdę -NIKOMU - nie życzę! Całe plecy miałam mokre z emocji! Ale po bólu i fakt mogę zacząć śmigać xD
      Owszem apetyty urosły, ale bez przesady, bardziej dziennikarze rozdmuchali balonik. Ja owszem stawiałam na medal w stronę brązu, ale naprawdę, naprawdę, naprawdę jestem mega dumna z ich czwartego miejsca! :) Gdybym mogła wytuliłabym ich wszystkich, dziękując za emocje, za ich piękne miejsca, za zespół jaki tworzą!
      Z niecierpliwością to apeluj do Arii :D Bidulka kochana męczy się i toczy batalię jutro z egzaminem, więc trzymamy mocno kciuki i miejmy nadzieję, że w przypływie dobrego humoru wrzuci kolejną kontynuację w Lillehammer :D
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
    7. Jupi, jupi, je, je! Aria wygrała z sesją 8:0 ^^ ^^ ^^
      A rozdzialik był dopiero co, proszę nie wywierać presji! Mistrzem Kamilem myśleć to nie takie znowu proste, trzeba wszystko przemyśleć, obmyśleć i wymyśleć. A on jest taaaaaaaki mądry, że mi daleko i wcale nie tak prosto ^^ Ale spoko. Jak mnie naaaaatchnie to szybko pójdzie.

      Usuń
    8. I wypaplałam, że będzie Kamilem :P Normalnie jak Pietrek :D

      Usuń
    9. No to jeszcze jedne gratulacje dla Arii. Walka z sesją to nie przelewki, a 8 egzaminów to kosmos. Także teraz w ramach odstresowania się piszemy rozdzialik, raz dwa, nie obijamy się ;-)
      Wiem, że bycie Kamilem wymaga specjalnego przygotowania, przecież Mistrzostwo zobowiązuje, co nie :-) Ale jeśli pokonał sesję to i z tym sobie poradzisz. Wierzę w Ciebie, Was. Bo nie wiem na jakiej zasadzie piszecie rozdziały, zatem powodzenia dla obu. I nie obraziłabym się, gdybyście w przyszłości więcej paplały :D
      Marzycielka

      Usuń
    10. Różnie to wygląda. Zwykle piszemy wspólnie, tzn. jedna dostaje natchnienia, pisze, a potem wysyła fragment drugiej. Ja gdy dostaję fragment od Megi to zwykle uzupełniam swoimi pomysłami - czasem więcej, czasem mniej. Czasem jej fragment tak mnie natchnie, że piszę zupełnie nowy dalszy ciąg. Czasem coś trzeba zmienić albo wykreślić, ale co ciekawe - zwykle mamy bardzo podobne pomysły i wizje. Czasem jakiś fragment piszemy wspólnie - tzn. ja sobie piszę, piszę, a piszę do Megi pytanie: "A Marina co na to?". Był czas, że u mnie było kiepsko z czasem i duuuuużo większą robotę robiła Megi (czapki z głów!). Jakaś specjalizacja jest, bo nie ukrywam, że mnie jest lepiej pisać "chłopakami" :D Megi jest mistrzynią rozkmin Marinowych. Ale zawsze jest tak, że obie mamy udział w rozdziałach :))
      To tak z cyklu: warsztat od kuchni ;)

      Usuń
    11. Czyli rozumiem, że mogę sobie odpocząć przez kilka rozdziałów xD :D
      Grunt, że sesyjkę rozwaliłaś i mogłam cię odciążyć! :) Pisanie z tobą i wymienianie się pomysłami to czysta przyjemność i wielka radość :) Nic tylko się cieszyć ze współpracy! :)

      Usuń
  13. Nadrobiłam. Szkoła to zło, choć ktoś się uczyć musi. Jak ja się cieszę, że mam już ferie, ale skręcona kostka to już problem.
    Wracając do opowiadania. Lepiej nie mówić przy Czechu słowa "szukać". Mógłby to źle odebrać. Dwa języki - takie podobne, a jednak różne.
    Maciuś nie jest koleżeński. Oj, zawiodłam się na nim. Żeby koledze (koleżance) w matmie nie pomóc??? Dobrze, że Krzysiek się pojawił i jakoś pomógł. A tak po za tym to dalej twierdzę, że Marina zakochała się w Krzyśku.
    Jednak najbardziej rozbawiła mnie sytuacja w hotelu. To musi być niezły obrazek, jak Piotrek tarza się po podłodze jak małe dziecko, bo w pokoju musi być z Maćkiem. I zgadzam się z tym, że jakby wiedzieli, że on to ona to by się bili o to, kto z nią ma mieszkać w pokoju.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na ---> http://love-skijumpers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi jeszcze kiedyś zatęsknisz za szkołą ;)
      No Maciejka pokazał paskudę ale mam nadzieję, że się chyba zrehabilituje :)
      Cieszymy się z Arią, że scena w hotelu wam się bardzo podoba!
      Pozdrawiamy! :)

      Usuń
    2. Ja mam ostatnio fazę na bronienie Macieja! Więc reaguję od razu.
      Czy Maciuś miał okazję swoją koleżeńskością się wykazać? NIE! Biedak myślał (a jego wina że nieco głupio wygląda jak myśli?), zadał pytanie a nim cokolwiek zdołał pomóc, to ta drapnęła notatki i zaczęła na niego pomstować. Maciuś jednym słowem biedny, a nie niegrzeczny :D

      Usuń
  14. Tego mi było trzeba po drużynówce ;)
    bo nie ukrywam, płakałam że nie mamy medalu ale mamy najlepsze miejsce w historii Igrzysk!! jest dobrze :)
    a teraz tyle się wyśmiałam że mnie już policzki bolą ;)
    Czesi!! chyba ich darzę jeszcze większą sympatią po tym rozdziale :p ale Kocur w tym rozdziale rządzi :D swoją drogą szkoda mi go bo miał pecha do warunków :/ ale było, minęło. jeszcze się odkuje :)
    scena w hotelu rządzi :P jak sobie wyobrażam Piotrka klęczącego i trzymającego za nogę Maćka to nie mogę powstrzymać śmiechu. i mam nadzieję że to Maciejka odkryje Marinę! :D
    a i jeszcze jedno... super że zostajemy w Norwegii na dłużej bo uwielbiam Norwegię, a Lillehammer to szczególnie ;)
    a nie... jeszcze jedno, tym razem ostatnie zdanie ;) Mam nadzieję, że Maciek nigdy nie przemaluje się na blond!!! :D
    pozdrawiam,
    Angelaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czułam lekki niedosyt, a dumna z chłopaków tak czy siak i tak jestem!
      Czwarte miejsce na IQ to naprawdę spory sukces, jeszcze na podium staniemy! :)
      Dziękujemy za twój zachwyt, że rozdział ci się mega spodobał!
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  15. Genialnie! Ja sobie zażyczę, wiecej Dawidka i Krzysia, a mniej Macieja. ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie oni też tutaj będą!
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  16. Widze Żyłe przy nodze Maćka i się śmieje jak głupia, ale podejrzewam, że na żywo lepiej by wyglądało ^^ . Biedna Marina musiała przeżyć szok, gdy zobaczyła Macieja bez koszulki i nie dziwie się, że zaniemówiła ja bym zemdlałą lub spaliła buraka !

    Wszyscy sie smucą i płaczą, że mamy 4 miejsce w drużynówce a ja jestem starsznie dumna z chlopaków ! Troche żal mi widząc ich smutne miny i łzy w oczach, ale za 4 lata bedzie medal ! I najważniejsze i najlepsze koniec z sezonowcami już słuchy o skokach w internecie znikają i nie każdy ich kocha co mnie cieszy :)

    Pozdrawiam dziewczęta J. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Złość i rozczarowanie są normalne po czwartym miejscu, dlatego się chłopakom nie dziwię, że mają smutne miny i łzy. To świadczy o tym, że mierzą wysoko i dobrze!!! W tym wszystkim najważniejsze, że jest drużyna. Nie ma medalu, ale jest drużyna. A to lepiej, niż gdyby był medal, a nie było drużyny. Takie chwile też są potrzebne - dają wiele doświadczeń i wzmacniają. W drużynie siła i jeszcze nie raz i nie dwa będziemy się cieszyć!

      Usuń
  17. co to za foteczka bo niestety mi nie działa ;c ani na tel, ani na komputerze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maciej w wersji blond ;)

      Usuń
    2. ojoj! i ja nie mogę tego zobaczyć ;c

      Usuń
    3. Podaj email'a to Ci wyślemy w załączniku? :)

      Usuń
    4. Niezmiernie dziekuje! ;) ale.aleksandra18@gmail.com

      Usuń
  18. spóźniona ale ważne że jestem :) szkoła mnie dobija, codziennie albo kartkówka albo sprawdzian. mam już dość. dobrze, że na chwilkę oderwę się od nauki i poczytam sobie :)

    język czeski jest bardzo zabawny. zwykła rozmowa Czechów to dla nas kupa śmiechu. ale oni z naszej mowy też się śmieją, więc jesteśmy vice versa.

    Manner <3 Boziu, jak ja kocham te ciasteczka <3 jak byłam w Salzburgu to ich sobie nakupowałam taki zapas, że na kilka tygodni mi starczyło. na marginesie dodam, że w sklepie Mannera, który mieści się w Salzburgu, jest najlepsza gorąca czekolada <3

    zazdroszczę Marinie, dzielić pokój z Kotem, marzenie nie jednej z Nas :)

    też bym się gapiła jak wół na malowane wrota jakby taki Maciej stanął przede mną w samych bokserkach. widok wart każdych pieniędzy :)

    rozdział zajebisty, jak poprzednie. czekam z niecierpliwością na następny.

    pozdrawiam Was gorąco i życzę Wam bardzo dużo weny, chęci i przede wszystkim czasu do dalszego pisania :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tam, oj tam!
      Pamiętaj nauka to ważna czynność, ale oderwanie się od niej na chwilę też jest praktyczne! ;)
      Cieszymy się bardzo, że rozdział przypadł do gustu i tak, Mannery są przepyszne, Czesi przekochani i co tu dużo mówić, każda z nas chciałaby być na miejscu Mariny :D
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  19. Pan w banku się jutro przerazi jak przyjdę do niego z podkrążonymi oczami, ale co tam, muszę skomentować. Bo teraz to ja już Wam nie dam spokoju, wiecie to, prawda? Ja sobie skopiuje, wydrukuje i oprawię w ramkę to 'może kto tam wie co się z tego jeszcze wykluje'. I zdecydowanie o tym nie zapomnę -ewentualnie to 'może' jakoś mi umknie, bo ja stara już jestem, to sklerozę wybiórczą mogę mieć. Także żadne półnagie Koty mnie tu nie zwiodą... jak to moja przyjaciółka zawsze mówiła - klata jak u zagłodzonego komara i zauważę, że to kochany Krzyś tak z dobrej woli, tak po przyjacielsku i w ogóle zaproponował pomoc Marcinowi, a pan Kot to się podrażnić tylko chciał. Nie pomyślał jedynie, ale to nie dziwne - nie to, że Kot nie umie myśleć, choć to w późniejszej części zostało jednak poddane w lekką wątpliwość, tylko że przecież nie wie, iż Marcin to nie facet - że kobiety potrafią drapnąć nawet mocniej od kota. Chociaż ja tam mam inną teorię na temat zachowania pana Kota, on po prostu ni w ząb nie zrozumiał tego co ona miała w tych notatkach i nie chciał wyjść na gamonia, więc udawał 'wiem, ale nie powiem'. I tak oto Maciuś w rezultacie został bez dobrego uczynku na koncie, bez Piotrka, bez ulubionego łóżka, a na koniec nawet bez odzienia. Choć na to ostatnie z całą pewnością nikt, włącznie z Mariną, nie zamierza narzekać. Tekst Mariny 'Sorry, powtarzałem mięśnie w myślach' - był genialny. Takkk, chyba powinno być kontempluję twój kaloryfer :D Właściwie nauka anatomii na takim modelu byłaby chyba całkiem całkiem. Tylko niech Marina pamięta, że nauka to nie tylko teoria, jeszcze praktyka. Trzeba zobaczyć, jak te mięśnie pracują, najlepiej przez dotyk. A tak poważniej, to niech jednak Kocur zbyt często nie praktykuje takiego wystawiania jej żeńskich hormonów w męskim przebraniu na próbę, bo nam się dziewczyna na serce pochoruje. No bo ile półnagiego Macieja można znieść? W dodatku udając męską obojętność. Chyba, że Maciuś zawsze będzie wysnuwał takie genialne wnioski, jak ubrudzenie się pod prysznicem. Powalił mnie tym stwierdzeniem. Faktycznie ma coś z tego blondyna, choć patrząc po obrazku, jasne włosy zupełnie mu nie pasują. Blond Maciuś be be.
    Jeśli natomiast chodzi o to podrywanie dziewczyn, to w sumie zawsze się zastanawiałam, jak tam dziewczyny z chłopakami się dogadują. Wcześniej nie było widać jakichś zażyłości, wręcz jakby się unikali, zresztą skakali zupełnie oddzielnie - nie mówię konkretnie o Polakach i polkach, tylko ogólnie - ale w zeszłym roku podczas MŚ widać było taką fajną więź np u Austriaków względem Chiary szczególnie i u Japończyków, a później jeszcze Sarah z Tomem i tak troszeczkę te skoki zaczęły się zazębiać. Dlatego bardzo i się podoba, że Asia i Magda tak ciepło zostały przyjęte przez chłopaków. Tylko niech Kocur z Pieterem uważają, bo one są chyba nieletnie, więc jeszcze ich ktoś o coś złego posądzi. No i o ile Marina już co nieco zdążyła chyba przywyknąć do dziwnych zachowań panów, to dziewczny jeszcze nie, więc się nie dziwię, że mało nie pękły ze śmiechu na widok Piotrka przyklejonego do nogi Maćka. Ja na pewno bym pękła. Już samo wyobrażenie sobie tego było miażdżące. Jak oni się zachowują choć w jednej tysięcznej tak, jak my ich kreujemy to naprawdę ciężko z nimi wytrzymać bez notorycznej śmiechawy.
    No ale rozmowie panów się nie dziwię. Przecież oni muszą całą noc wytrzymać bez siebie. To dla nich nie do pojęcia. Współczuję więc Marinie, to chyba się nie wyśpi, aż dziw, że Pieter tam jeszcze nie wparował gotowy do dzielenia z Maciejem jednego łóżka. Chyba, że go Sobczyk do łózka przywiązał, albo na klucz zamknął.
    A Mannerów nigdy nie próbowałam, jedynie biszkopty na sernik ich kupowałam i biszkopty mają cienkie. Także miejmy nadzieję, że Dawidowi dostarczają tylko wafelków.
    Ok, zmykam spać, bo wzorem Arii elaborat mi wyszedł :) (a w tym tempie to za miesiąc nie ponadrabiam).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wstępie przypominam, że Krzysio się koleguje z Marcinem! A przynajmniej tak myśli. Z MARCINEM. Więc biorąc pod uwagę tę okoliczność nie ma póki co żadnego "MOŻE", bo Krzysio żadnych ciągotek nie ma do osobników płci brzydkiej (nawet jak są tacy ładni jak Marinka). Marinka ma prościej, bo wie, że nie jest chłopcem, tylko dziewczynką. A może trudnej, biorąc pod uwagę, że Krzyś nie wie.

      A po drugie, wyobraziłam sobie Złośliwca, który pisze podanie do sponsora o przysłanie biszkoptów, bo chce upiec sernik. I po prostu leżę. Więc nic więcej nie napiszę.

      Usuń
  20. Chciałabym, żeby Kot dowiedział się, że Marcin to Marina. ;) Może zdarzyłby się jakiś romansik? ;p
    Wiem, że spóźniam się z komentowaniem, ale dopiero dzisiaj znalazłam czas na przeczytanie rozdziału. ;) I cieszę się, że zrobiłam to dzisiaj, bo po ciężkim tygodniu poprawiacie mi humor! Dziękuję!
    Czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam! ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się, że po ciężkim dniu nasze opowiadanie poprawiło ci humor! :D
      Zobaczymy kto będzie tym szczęśliwcem i Marinę nakryje! :)
      Nie za dużo na bloggerowskich opowiadaniach romansów z Kotem w tle? To już się moim zdaniem zaczyna robić nudne :P
      Pozdrawiamy!

      Usuń
    2. Haha, tak masz rację, za dużo tego. ;p Ale jakiś romansik by się przydał, niekoniecznie z Kotem. :D

      Usuń
  21. Widzę, że dużo macie tych pozytywnych komentarzy, więc czas na krytykę (Ale spokojnie - uzasadnioną krytykę). Ogólnie całe opowiadanie jest bardzo, ale to bardzo wciągające i strasznie zabawne, co jest wielkim plusem. Czytałam kilka rozdziałów w nocy i myślałam, że wszystkich pobudzę moim śmiechem :p Ale koniec już tego słodzenia. Tyle jest tych bezpośrednich zwrotów do czytelnika, aż głowa boli. Rozumiem - opowiadanie pisane w formie pamiętnika. No ale bez przesady! Trochę zrobiłyście z Maćka tępaka, a z Piotrka idiotę. Do Kota bardziej pasowałaby rola największego buca niż bezmózgiego podrywacza (bo przecież tak jest i tłumaczenia, że jest po prostu zbyt ambitny do mnie nie docierają) A tak wracając do poprzednich rozdziałów, to chciałabym nadmienić, że koszulki lidera nie trzeba oddawać. A tutaj przykład z Willingen, kiedy dwóch liderów generalki stoi sobie na podium :)
    http://bi.gazeta.pl/im/5a/cf/ea/z15388506Q,Kamil-Stoch.jpg
    No, ale ja rozumiem mimo wszystko, że to na potrzeby opowiadania. To tylko taka ciekawostka, jakby ktoś nie wiedział. Zupełnie mi nie przeszkadza, że Marina jest bioniczna - taki żarcik :)
    Dobra, koniec tego krytycznego komentarza. Róbcie co chcecie z waszym opowiadanie. Ja i tak będę go czytać, bo jest BOSKIE! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za opinię.

      Co mogę powiedzieć?
      Tak się składa, że jeszcze ani jeden fragment nie był pisany z perspektywy Macieja - i nieprzypadkowo. Macieja więc poznaliśmy tylko oczami Mariny (bo inni narratorzy niewiele o nim wspominali), a to że ona go uważa za tępaka, to nie znaczy, że tak jest i że my takiego z niego zrobiłyśmy. Bo pisanie 1-osobą zawsze zakłada stylizację. Tutaj w ogóle nie mamy komentarza odautorskiego - tylko z różnych perspektyw. A subiektywne oceny bywają mylne.

      Osobiście nie uważam prawdziwego Macieja ani za buca, ani za bezmózgowca. Ani tym bardziej Piotrka za idiotę. Wręcz przeciwnie, nie raz pisałam w różnych miejscach, że ma w sobie tyle mądrości życiowej, że naprawdę warto go słuchać.

      Oceny jakie role komu by najbardziej pasowały pozostawiamy czytelnikom.

      A o koszulce wiemy, ale Krzyś B. w jakimś wywiadzie mówił, że koszulkę kazali mu oddać, a potem mieli mu zwrócić na pamiątkę. Tutaj rzeczywistość jest nieco "podkoloryzowana" ale to też wynika z faktu stylizacji. To, że Marina tak mówi, nie znaczy że tak jest! I to jest najważniejsze.

      Podsumowując, dziękujemy za komentarz i uwagi krytyczne, pozdrawiamy i cieszymy się, że będziesz czytać dalej :)

      Usuń