czwartek, 6 lutego 2014

4. Czapki z głów





[Marina]

Cudem dotarliśmy na czas pod skocznię Ruka, by zacząć treningi. Możecie się domyślić, że koledzy tacy uczynni i solidarni, że oczywiście z busa wylazłam ostatnia. Ale czego ja się spodziewałam? Dżentelmenów przed wyjściem? Podeszłam do bagażnika i znalazłam swoje narty. Chwyciłam torbę, zarzuciłam na swoje niby silne lewe ramię i zaraz podniosłam narty na prawą stronę, a potem jak kaczki gęsiego, jeden za drugim, zaczęliśmy iść do swojego hangaru. Kątem oka widziałam naszą cudowną polską stację TVP1, ale szerokim łukiem ominęliśmy kamerę. Byliśmy już prawie przy naszej szatni, gdy z daleka zauważyłam, że Schlierenzauer i Morgi truchtem zmierzają w naszą stronę. Niby nic takiego, ale mnie panika nagła ogarnęła i strach totalny, bo przecież coś tam parę razy cudowna gwiazda napatoczyła mi się pod nogami w szkolnych murach i a nuż mnie rozpozna? I tak zacisnęłam mocniej rękę na nartach i zatrzymałam się, zaburzając tym samym rytm kroków Macieja, który tylko mruknął niezadowolony. Po chwili Kot z Żyłą mnie ominęli, rzucając mi pytające spojrzenie, a ja z nartami gwałtownie obróciłam się o 180 stopni, chcąc uciec, ale przede mną niespodziewanie wyrósł Kamil, który szedł na końcu. Chcąc go ominąć, machnęłam nartami w drugą stronę i prawie zabiłam Kubackiego, który w ostatniej sekundzie odskoczył na bok i chyba go tylko trąciłam nartami w majtkową czapkę z daszkiem, bo miał przekrzywioną. 

- Cholera, zostawiłem w bagażniku gogle i rękawiczki! – odezwałam się, próbując się tłumaczyć i grać na zwłokę, ale Stoch spojrzał na mnie z politowaniem i nie pozwolił odejść, chwytając mnie za lewe ramię. Odwrócił mnie w stronę hangaru, a ja znów nartami w drugą stronę i dziwię się, że Hula nie oberwał, ale refleks ma całkiem dobry. Tylko mnie już głupio było, że tak się ośmieszam. 

- Pożyczymy ci, bo nie ma teraz czasu. Nie będzie treningów tylko kwalifikacje od razu, za bardzo wiatr szaleje – dodał znudzony Hula, a ja skupiona byłam na tym jak moje spojrzenie przecina się ze wzrokiem Gregora i Thomasa, którzy unieśli zdziwieni brwi, widząc nową twarz w polskiej kadrze. A zaskoczyliśmy was buraki, nie? Myśleli, że tylko oni cudowne dzieci mają! Już po chwili odetchnęłam z ulgą. Jednak nie było tak tragicznie! Nie poznał mnie, a ja mogę dalej grać. Spojrzałam na Stocha, a potem na Stefana i pokiwałam z uśmiechem głową, rzucając im:

- Ratujecie mi skórę! 

- No ja myślę – rzucił z powagą Stefan i wyprzedził mnie ignorując przeprosiny i tłumaczenia, że wcale nie planowałam go trzepnąć nartami w nos. Kamil lekko wzruszył ramionami i uśmiechnął się do mnie jak do przedszkolaka, któremu tłumaczą, by nie wlazł w stół.

- Się nim nie przejmuj. Powodzenia przy skakaniu.

Musicie przyznać, że początek miałam prawdziwie cudowny. Już miałam ochotę wrócić do Sobczyka i rzucić nartami, że to się nie uda. No bo jak ja mam grać mojego brata, jak przecież nie potrafię gadać jak facet, skakać jak facet, i w ogóle ja ich nie znam tak dobrze jak Marcin i ciągle coś robię nie tak jak trzeba. I w ogóle to mają mnie za jakiegoś gamonia, lizusa i nieporadnego smarkacza. Naprawdę nie wiedziałam, że udawanie będzie takie ciężkie. No ale jak powiedział A, to trzeba powiedzieć B.


[Janek]

Od samego początku mnie ten cały Prędki wkurzał. Bo każdy z chłopaków ciężko pracował na to, żeby znaleźć się w pierwszej drużynie, trzeba było nie raz i nie dwa na treningu udowodnić swoją wartość, a ten to co? Coś tam w lecie formą błysnął, ale wcześniej to tylko w zawodach dla dzieci i rekonwalescentów, na treningach jesienią może i skakał przyzwoicie, ale to od razu powód, żeby go do kadry A brać? A poza tym wcale nie był dużo lepszy od Klimka, Olka czy nawet Titusa, a jak przyszło do ostatecznego rozstrzygnięcia to nagle znikł, rozpłynął się w powietrzu po prostu! A Kruczek oczywiście na słowo uwierzył Sobczykowi, że w formie jest świetnej tylko go nasza obecność onieśmielała i wrócił nadrabiać zaległości w szkole! W Klinghental się okazało, co smarkacz potrafi, a raczej ile mu do nas brakuje, ale nie. Dalej z nami pojechał. Nad Biegunem pół dnia debatowali, ale Prędkiemu za nic miejsce się należy, bo FIS postanowił promować skoki w regionach nizinnych i takich nielotnych ceprów jak Prędki finansować. Rozciągałem przy barierce mięsień czworogłowy uda, gdy przybiegł Sobczyk.

- Gdzie Prędki? – zapytał, a ja przewróciłem oczami, bo trudno by przypuszczał, że ja będę smarkacza pilnował. 

- Nie wiem – mruknąłem, zamykając oczy.

- Przecież zaraz ma startować!

- A co do mnie trener mówi? 

Machnął ręką i poszedł sobie szukać dalej swojej zguby. I sami widzicie jakie z dzieciakami urwanie głowy. Ośmiu nas w kadrze, a tylko Prędki i Prędki. 


[Marina]

Złapali mnie obaj trenerzy i Skrobot po drodze, jak zmierzałam do windy, więc kiwnęłam im głową, że pamiętam ich ćwiczenia, ale nie, bo te bawoły uparły się by przetestować to na sucho przed hangarem jeszcze raz, gdy inni skoczkowie szykowali się do swoich skoków. Dopiero jak ich uspokoiłam trzema próbnymi skokami to pozwolili mi iść na górę. Stałam tam chwilę przed oknami z widokiem na rozbieg i obserwowałam jak inni się szykują do skakania, a potem pierwsze skoki przedskoczków. Po chwili i ja z innymi osobnikami, którym nie udało się poprzednio zdobyć punktów, zeszłam na rozbieg, by w wyznaczonym momencie usiąść na czternastej belce. Poprawiałam zapasowe gogle Kamila, rękawiczki Piotrka (bo Stefan miał taką minę, że wolałam nie pytać, a Stoch mi szepnął, że to dlatego że się nie wyspał, haha), sprawdziłam czy narty przylegają do moich butów i już wpatrywałam się na Kruczka, aż machnie mi chorągiewką. Ruszyłam. Oczywiście przymknęłam powieki i intuicyjnie słysząc w głowie głos trenera odbiłam się od progu. Otworzyłam oczy i czułam, że lecę. Nawet sobie nie wyobrażacie jakie to uczucie! Nie spadłam na bulę, tylko leciałam, leciałam i chyba nawet minęłam punkt konstrukcyjny. Czułam jak coraz bardziej mi się podobał ten długi lot w powietrzu i gdyby nie to, że nie lubię za bardzo tych całych skoków, to nawet by mi się podobało. Krew buzowała mi wszędzie, w uszach szumiało i dopiero teraz rozumiałam, czemu większość skoczków zachwycała się długimi lotami na mamutach. Ba, sama sobie przypomniałam, jak jeszcze nie tak dawno podobało mi się to uczucie wolności, ta krótka chwila przestrzeni w powietrzu... Tylko jako niewyrośnięty brzdąc, to nie skakałam na takich dużych skoczniach. Czujesz się wtedy wolny jak ptak i lecisz długo i daleko, aż w pewnej chwili nie dostrzegasz już końca. Musicie uwierzyć na słowo! Lądowanie telemarkiem moim skromnym zdaniem wyszło mi przepięknie i o dziwo dostałam całkiem przyzwoite noty za styl. Uśmiechnięta odpięłam narty, minęłam bandę i słuchałam już przemowy Gębali, który mi przekazywał, jakie to Kruczek miał wskazówki.

- Dobra robota, tylko jedna mała uwaga. Nie zamykaj oczu na rozbiegu! Może cię to zgubić! Było perfekcyjnie, masz nienaganną sylwetkę w locie. 

- Dzięki – odpowiedziałam zadowolona i dumna z siebie. Do końca serii stałam obok starszego kolegi i nie czarujmy się, niektórzy skakali przeciętnie, a co za tym idzie, musieli uznać wyższość swojego młodszego kolegi, czyli mnie. A chyba niespecjalnie im się podobało. Chociaż jestem więcej niż pewna, że wychodzili z założenia, że teraz mi się udało, a na konkursie się spalę, ale już ja im pokażę dzisiaj, że polecę daleko. Kto tam wie, może skocznię przeskoczę z nowy rekordem? Jedynie Kamil do mnie podszedł z uśmiechem i przybił piątkę, gratulując długiego skoku. Życzył mi powodzenia w zawodach. On jeden szczerze mi życzył, by los się do mnie uśmiechnął, wiecie? Lubię cię Kamilu, wiesz? Obdarowałam go uśmiechem i kiwnęłam głową, rzucając w jego stronę ciche ‘dzięki’. 

Czułam się lekka jak piórko, albo inaczej, miałam wrażenie, że obrosłam w piórka, które pomogą mi daleko polecieć. Miałam jakieś pozytywne przeczucie, że ten konkurs w fińskim mieście będzie dla mnie przełomowy. Jak już wszyscy inni ci mali i ci wielcy skoczkowie się wyskakali w kwalifikacjach, to się okazało, że lokatę miałam całkiem przyzwoitą. Pora było rozpocząć konkurs i walkę o punkty

Kruczek czekał na lepsze warunki dla mnie, siedziałam chwilę na belce, czekając na przyzwolenie, ale cóż. Wiatr się uparł tak i dupa blada, nie mogę czekać i muszę skakać. Trudno ryzyk fizyk, nie? Odbiłam się od belki, ale nie zamykałam ocząt na prośbę Gębali. W głowie znów analizowałam rozbieg i z całych sił wybiłam się z progu, układając sylwetkę w charakterystyczne V, żeby lecieć jeszcze przez chwilę i zaraz wylądowałam pięknym stylistycznym telemarkiem. Uśmiech mi nie schodził z twarzy, bo noty wysokie, odległość całkiem imponująca, bo aż 132,5 metra. Prowadziłam, ale przecież to był dopiero początek. W każdym razie miałam nadzieję, że w drugiej serii się zjawię i zacznę ciułać mojemu łamadze jakieś punkty. Po dwóch skoczkach, którzy skoczyli krócej, przyszła pora na Dawida i czekałam w miejscu lidera na niego. Trzymałam kciuki za niego, by się skok udał. Widziałam jego sylwetkę w locie, oraz to jak ratuje się przed upadkiem. Zapominam przez chwilę oddychać, bo przecież mu źle nie życzyłam! Więc teraz wiecie dlaczego nie chciałam się zgadzać na żadne skakanie! Minęła chwila i na belce usiadł kolejny Polak, tym razem opryskliwy Ziobro, co się na mnie uwziął od tej feralnej herbatki i tylko ciągle krzywo na mnie się gapił cały czas, a co ja mu takiego złego zrobiłam, hę? Też się kolega nie popisał, bo ekhem… chyba cudem mu się tylko uda wbić na drugą serię. 

Pozostali skoczkowie skakali przeciętnie. No, poza naszymi. Pietrek chyba na zeskoku kombinuje za bardzo ze swoją pozycją dojazdową, no ale ja się tam na tym mogę nie znać, więc nie mój problem. Kot oczywiście jak zawsze perfekcjonista w każdym calu i skoczył ciut gorzej niż Biegun. Kamil był o jedno miejsce za mną! Rozumiecie to? Kamil zamykał pierwszą dziesiątkę, a ja byłam na dziewiątym miejscu. 

Druga seria to była jakaś jawna kpina z warunków pogodowych, bo kurde blade, gdybym była taką szamanką to może być jakoś uspokoiła ten okropny fiński wiatr, który nam przeszkadzał. A tak, to nawet najlepsi spadali jak ubite gąski. Jak nie punkt konstrukcyjny, to jeszcze krócej. Kibice by się dalekimi skokami chcieli nacieszyć, a nie mogą. No, ale nadszedł czas wreszcie na pierwszą dziesiątkę najlepszych i ja z Kamilem staliśmy przed belką. Stoch pojechał i trzymałam kciuki, by mu się udało daleko skoczyć, a potem usiadłam, gdzie trzeba i szykowałam się powoli na swój lot. Pewnie spytacie mnie czy się stresowałam? Nie, bo wiem, że znów będę czuła euforię z powodu dalekiego lotu. O ile dobrze się wybiję, rzecz jasna! Dudnił mi w uszach głos spikera, że Kamil Stoch całkiem dobrze sobie poradził, ale już poprawiając swój kask i rękawiczki musiałam się wyłączyć i nie usłyszałam, na które miejsce wskoczył, ale nie był pierwszy. Największej gwiazdy Autów nie wyprzedził, a szkoda! 

Kruczek daje mi znak, że nie ma co czekać, póki wiatr pod narty wojuje, więc ruszyłam i zaraz rozpędziłam się z zawrotną prędkością na rozbiegu. Bach! Mocne wybicie, że aż poczułam wszystkie mięśnie w nogach, pozycja dobra w locie i faktycznie lekko powiewały mi w plecy, ale pod nartami jeszcze bardziej przez co czułam się tak, jakbym dryfowała po niewidzialnej fali morza. Tyle, że w powietrzu. Tym razem czułam jak serce mi przyspieszało, bo ten skok był ciut za długi, stanowczo za długi i wylądowałam z impetem dwiema nogami na zeskoku, ledwo, bo ledwo układając pozycję z telemarkiem. Naprawdę niewiele mi brakowało bym siadła na dupie, więc skrzywiam trochę usta. Bo co mi z tego, że odległość świetna, jak noty mi odejmą chyba, nie? 

Spojrzałam na wyniki i mało mi gały nie wylazły przy hamowaniu przed bandami. Ja i 139 metrów! Mój rekord! No bo wiecie, mój rekord w skokach jeśli chodzi o odległość to magiczne 138 metra, a tutaj proszę, metr dalej i to jeszcze w konkursie męskim! Dumna byłam ja z siebie, jak cholera! Bo to mój drugi skok i równy, nie to co Schlierenzauer, trafił na dobre warunki i wyciągnął te 143 metry z 15 lokaty na… kutwa no!!!! Co to jakaś wzajemna adoracja dla panienki? Czym ja mam być gorsza od niego się pytam? Bo chyba nie liczą się tytuły, tylko dwa równe skoki i spoglądam na telebim i przegrywam z tą… tą pożal się Panie Bożę wielką gwiazdą, co zdania składnego nie potrafi wypowiedzieć o 0,1 punktu! Rozumiecie to? 0,1 punktu, już sobie wyobrażałam głos pana Włodka Szaranowicza, jeżeli komentował, że jaka to niesprawiedliwość, skoro ja niżej od Gregora i jeszcze drugi skok choć ciut krótszy, to zdecydowanie ładniejszy. No, ale dupa, dupa, dupa. Trzeba było wylądować perfekcyjnym telemarkiem, a nie fałszować, że coś tam wyszło. Pal licho tam. I tak się cieszyłam, a wojenkę z Panem Legendą sobie jeszcze odbiję na innych zawodach, ha!

Miałam nadzieję, że w hotelu mają jakieś podróby mało procentowe, bo to się należy, by opić i co tam, że trzy miesiące brakuje bym była pełnoletnia. Procentowane oranżady mogę i nikt mi nie zabroni! Nawet po kryjomu przemycę do pokoju jak trzeba będzie, nie jestem taka święta. Z uśmiechem chwyciłam narty i skierowałam się do Gębali, który kiwał głową z uznaniem.

- Trener cię zje! Nie było telemarku, a on na takie rzeczy jest przeczulony.

- A co miałam dupą zaorać? W dodatku sędziowie niewdzięcznicy są! – zawołałam szybciej niż pomyślałam, co mówię i widziałam, jak fizjoterapeutę lekko zatkało, bo nie wiedział, co mi odpowiedzieć. Wzruszył obojętnie do mnie ramionami, bo to przecież nie jego sprawa.

Kamil podał mi kurtkę i śmiał się z mojej gadki, przybijając piątkę. Kiwnęłam tylko głową, bo póki co drugie miejsce miałam, a przecież najlepsi dopiero mieli skakać. Ale tymczasem prawie szczękę z wrażania otwarłam, bo Pietrek mnie dopada z Kubackim, ścisnęli mnie z dwóch stron i wołali, że na podium wskoczę jak nic. Następny nowy debiutant i nawet mojego uroczego Sobczyka pokazywali na górze jak z Kruczkiem się śmiali, że jak nie Biegun, to Prędki z księżyca się urwał i ostrzy sobie zęby na debiut z podium w tle. No, ale jeszcze przecież piątka najlepszych. Niemcy mnie wygryźć nie potrafili, bo ich skoki to coraz krótsze były. Morgi odległość taką samą, ale lepsze noty no i przewaga z pierwszej serii, więc wiadomo, że spadam na trzecie pudło. Chłopy mnie klepali po ramieniu i powiem Wam szczerze, że jak tak dalej pójdzie, to na stare lata będę mieć wybite obojczyki jak nic. Koniec końców jednak byłam na czwartym miejscu. Spojrzałam na moich kolegów, a ci miny mieli grobowe, jakby na pogrzeb się wybierali. Zdziwiona się zastanawiałam o co im chodziło, bo przecież jak dla mnie czwarte miejsce to przecież rewelacja! Ale gdzie tam! Oni uważali, że mi się ta wygrana należała. Szybko się na mnie boczyć przestali i już pierwsi by się Prędkim chwalili. 

Oczywiście czym by były skoki bez jawnego cyrku? Podszedł jakiś łysy dziadek do Krzysia Bieguna i dłonią machał, że koszulkę pomarańczową ma oddać i to już. A ja spojrzałam na telebim, punkty przeliczyłam i jak nic wychodziło na to, że przecież nikt nikomu nic nie oddaje, że liderka nasza i choćbym miała pazura wyrywać z organizatorami to nie i już! Krzysio dalej był przecież na pierwszym miejscu w klasyfikacji! Ale on ani be, ani me, ani kukuryku, bo z nerwów się jąkał, a ten facet gburowaty do niego, że no English and speak to me German. Biegun zbladł i ani słowa nie wydusił, więc podeszłam szybko i zaczęłam pięknym akcentem niemieckim szwargolić tak, że Kruczek jak doszedł do nas, to stał tylko z boku ze wszystkimi i słuchał, że się wykłócałam o punkty, że jak liczyć nie potrafią, to niech się do podstawówki wrócą, bo lider jest ten sam i nic się zmieniło. Nawet Hofer przylazł i próbował załagodzić sytuację, a Krzysiek trzymał ręce w pogotowiu na swojej wyzłacanej koszulce na wypadek gdyby się okazało, że ja się jednak mylę. Po chwili jednak, gdy się organizatorzy naradzili wyszło na moje, że jak nic koszulka nasza! Złapałam głęboki oddech, bo co się oszprechałam to tylko moje biedne gardło wie i Biegun, który uścisnął mi mocno dłoń w podziękowaniu, że mu dupę uratowałam. No może chociaż on mnie zacznie brać na poważnie, nie to co reszta! 


--
Hola, przed wami kolejna część Kuusamo, bo nie prędko wyjedziemy z tej cudownej Wiatr-landii.
Życzę miłego czytania i powodzenia w trzymaniu kciuków dla naszych sportowców w Soczi! 
Megi

A ja napiszę parę słów wyjaśnienia (bo nie byłabym sobą :-)). 

Przy dzisiejszym poziomie  z fizjologiczno-motorycznego punku widzenia dziewczyny nie są w stanie rywalizować jak równy z równym z facetami. Cóż. Chooooociaż... w 1922 roku podczas Mistrzostw Polski w Worochcie w II kategorii seniorów wygrała kobieta - Elżbieta Michalewska-Ziętkiewczowa. Skoczkowie-mężczyźni byli tak oburzeni, że ją... zdyskwalifikowali. Można poczytać o niej tu. 

No, ale na potrzeby tego świata założyłyśmy, że Marina potrafi. Po prostu nadrabia techniką, ok? :D

I teraz zaczyna się zabawa! Bo w tym świecie nie będziemy się całkiem trzymać faktów, więc będziemy trochę "pływać". MOŻNA ZGŁASZAĆ ZAMÓWIENIA NA WYNIKI. Kto ma kolejny konkurs wygrać? :D

I kocham tę piosenkę o lataniu! Więc chłopaki tam w Soczi - zrywać czapki, latać i po głowach ludziom skakać!

Aria Fresca

Ps. Rym ci wyszedł genialny, więc i ja się pod nim podpisuję! :) 
A artykuł o naszej Eli, która zawojowała narciarstwem wśród mężczyzn, napisane jest w sposób lekki i przyjemny! Polecam, oj polecam!

51 komentarzy:

  1. Hmm, zajefajny :D Bardzo mi się spodobał zwłaszcza końcówka z tym łysym dziadkiem XD a co do tego kto ma wygrać. To niech wygra Welli, albo Hvala :D Nie mam uwag i piosenka też fajna :D Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za twój głos oraz za wyrażenie opinii, który fragment ci się spodobał! :)
      Również pozdrawiamy!

      Usuń
  2. Ummmm... czyli nasza Marianna zna kolegę Schlierenzauera ze szkoły ciekawie, ciekawie. Czy rozpozna widzianą parę razy twarzyczkę w Prędkim? Zagadka rozdziału :D
    Kamil taki koleżeński, jedynemu zależy na dobru kolegów, pożyczy gogle,posłuży dobrą radą, aniołek kadrowy normalnie xD Stefciu niewyspany ojoj przykre, było trza spać a nie kombinować.Jasiek zjedz Snickersa i przestań gwiazdożyć.Chociaż wizja naszych w tej reklamie po treningu jest całkiem mmm... kusząca xD Miejsca w kadrze będzie bezczelnie rozdzielał, było się od razu za trenerkę wziąć a nie. Młodzi potrzebują oswojenia na takich zawodach. Od Prędkiego naszego cudownego chłopaczka aka zachciało mi się jabłek się od ten tego. Podobno dla sportowca 4 miejsce jest najgorsze,ale cóż jak na 2 konkurs to i tak jest ogromny sukces. Wina sędziów, niesprawiedliwie styl ocenili, tak jak ich Marcin podsumował nic dodać nic ująć :D Czyje będzie kolejne podium? Całym serduszkiem jestem za Marcinem, da radę, zdolny chłopak (ścisła konspiracja pamiętać!) xD O czym to ja tu jeszcze miałam, a już wiem zamknęła oczy na rozbiegu hahahhahahahahhahahah ludzie to wygrało wszystko! Sam opis lotu jest piękny, bardzo szczegółowy i "czapki z głów" za takie cudo! Biorąc pod uwagę,że skoczkowie niechętnie o tym mówią i nie określają dokładnie wszystkiego to kłaniam się w pas. :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest z facetami, że nie chcą opowiadać o locie i dzielić się z postronnymi tą radością :) Dlatego cieszmy się, że Marcin jest Mariną ^^

      Usuń
    2. Dziękuję i ja również za pochwałę odnośnie latania, bo faktycznie skoczkowie nie znoszą tego typu pytań, a nam nie pozostało nic innego jak sobie wyobrazić ;)

      Usuń
  3. Kamil jeden porządny, przyszedł pogratulował, gogle pożyczył:) Szkoda, że trochę do podium brakło, może następnym razem, jak by wszyscy wiedzieli z kim przegrali...:D
    A zawsze musi być jakieś nieporozumienie i niedomówienie... no żeby Krzysiowi koszulkę zabierać, oj kto ich uczył liczyć, dobrze, że Marina uratowała sytuacje:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano szkoda, ale nie można mieć wszystkie na raz! :)
      Ja tam się cieszę z czwartego miejsca! :D
      Kamil to jest mega kolega - porządnicki!
      No widać, że zginęliby, gdyby nie Marina ;)
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  4. O Boziu. Dopiero dziś trafiłam na to cudeńko i po prostu czapki z głów. Oj jak chłopcy się dowiedzą, że Marcin to Marina, to będzie ciekawie. Heh, chciałabym zobaczyć minę Schlierenzauera, jakby się dowiedział, że to kobieta. No ale wracając do rozdziału, to zabiłyście mnie tymi poczynaniami Mariny z tymi nartami, w pewnym momencie to już myślałam, że jeszcze biednego Schlieriego albo Morgiego jeszcze zahaczy. No i Kamil jako jedyny zachowuje się w porządku co do Marcina/Mariny.. No i jest jeszcze Krzysiek. Coś czuję, że po tym czwartym miejscu trochę się zmieni. I jeszcze ta sytuacja z koszulką lidera, normalnie padłam :) Jesteście cudowne. Życzę dużo weny i pozdrawiam cieplutko :*
    http://done-with-the-wind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy, witamy!
      Wiesz co z tymi nartami to nie taki głupi pomysł by następnym razem zahaczyć Autów, co ty na to - Ario? :>
      Wszyscy się zachowują spoko i naturalnie ot co :P
      Pożyjemy, zobaczymy co się zmieni :)
      Pozdrawiamy cieplutko!

      Usuń
    2. Już widzę uśmiech Grega bez zębów :D

      Usuń
    3. Padłam przez ciebie teraz! xD

      Usuń
  5. Skoro Marina zna Schlierenzauera to będzie ciekawie i to bardzo. Szkoda, że podium nie było, ale następnym razem się może uda. Myślę, że Kot mógłby wygrać, trochę by znormalniał.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby, oby! :D
      Ciekawie, czy nie to się zobaczy! :)
      Oooo kto tam wie czy znormalnieje, jeśli by wygrał :D
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  6. Świetny rozdział. W następnym proszę o opis mieszkania z Maciejką :D I konkursik wygrać ma Pan Kot :D spadam kuć z niemca :D pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Maciejem Marina ma mieszkać w Lillehamer, a następny rozdział będzie jeszcze w Kuusamo. Więc Grzesiu geniusz ma jeszcze nieco czasu, aby tej katastrofie zapobiec!

      Usuń
    2. Lepiej, żeby naprawdę coś dobrego wymyślił! :D

      Usuń
  7. Oj tam, oj tam - co my się będziemy fizjologiczno-motorycznym punktem widzenia przejmować :D Ma być ciekawie i śmiesznie, a nie logicznie (przynajmniej nie tak całkiem, bo jednak troszeczkę by pasowało ;p)
    Co se poszprechała z Walterem to jej ;) No i przynajmniej Krzysinek kochany się trochę do niej przekonał. I Kamil w sumie też, ale to wcześniej.
    No i że Marina się z Gregorem mijała na szkolnym korytarzu? To ci elitarna szkółka musiała być.
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stams! Tyle, że Greg trochę starszy, więc raczej go mijała, jak odwiedzał stare włości i spacerował dumnie korytarzami. A chyba robił to dosyć często ^^

      Usuń
    2. Reklama dobra rzecz, nie! Trzeba się trochę pokazać, wykazać itp. ;)

      Usuń
  8. omomomom :3

    czy ja dobrze zrozumiałam, że Marina zna Schlieriego i Morgiego? wyczuwam, że będzie ciekawie... :)

    no szkoda, że nasz Prędki nie zdobył miejsca na podium, ale czwarte miejsce też dobre. to jest pierwsze miejsce zaraz za podium.

    wygadywanie się Mariny z Hoferem i innymi mnie rozbawiło. odważna dziewucha, nie ma co. ale to dobrze, podoba mi się :)

    czekam z ogromną niecierpliwością na następny odcinek. pozdrawiam was gorąco i życzę bardzo dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak dobrze ich zna, zobaczymy....
      Czwarte miejsce rewelacyjne! :) Trza się cieszyć tym, co jest!
      Odważna, cwana zołza jest! :D
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  9. I tu pojawia się problem bo jeżeli dobrze pamiętam to pytałyście kto odkryje Marine ?
    No i wtedy postawiłam na Stocha lub Hule [i nie zmieniam zdania] ale jeszcze dodaje że może to być Gregor i Morgi :)
    Rozdział wspaniały , opisy Janka są meeeega ! Hula taki zły bo się nie wyspał hahaha :D
    Ale ostatnia scenka z łysym to było epickieee !! :-)
    Czekam na kolejną część i przyłączam się do "życzeń" dla chłopaków w Sochi !! :))
    Całuski ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem pytałyśmy i spokojna głowa z tym pytaniem ;)
      Hmmm to się okaże, kto będzie tym szczęśliwcem ;)
      Tak, Janek jest tutaj moim faworytem! Zły ale szczery Janek :)
      A końcówka mnie również rozbroiła na amen :)
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  10. Ojejku ile tu się dzieje! Nie doceniają Mariny chłopaki...Ale coś czuję, że do czasu. Okazało się, że młodszy "kolega" też potrafi nieźle skakać:) Nie żebym była niecierpliwa...ale już nie mogę się doczekać, aż sekret wyjdzie na jaw! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mieliśmy kibicować, żeby się akcja powiodła, a sprawa nie rypła!

      Usuń
    2. No właśnie dziewczyny, to jak wy w końcu kibicujecie? By się akcja powiodła czy rypła jak najprędzej :D

      Usuń
    3. Akcja jak najbardziej ma się powieść, ale jak tam jedna osoba się dowie to chyba nic się nie stanie. Chociaż znając życie u skoczków nic długo nie będzie tajemnicą i zamiast jednej osoby wiedziałaby cała kadra....:D

      Usuń
    4. No to trzymajmy kciuki by się akcja powiodła i zobaczymy co wyjdzie z tej całej tajemnicy :P

      Usuń
    5. Wszystko zależy od tego jak długi jęzor by miała ta jedna osoba :D

      Usuń
  11. Ho, ho, ho no to jak się ta cała maskarada wyda to wszystkim gały z orbit wylecą, że z dziewczyną przegrywali ;D Coraz się ciekawiej robi. Coś czuję, że jeszcze będą mieli w Marinie kumpla, bo to taka charakterna dziewuszka, że pewnie nie raz im tyłku uratuje :p

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham to opowiadanie ! Jest jednym z moich ulubionych, wpadłam na nie wczoraj i tu zostaje do końca <3 Pomysł jest genialny, wasza umiejętność pisania też. Robicie kawał dobrej roboty !

    Jestem ciekawa, kto pierwszy odkryje tajemnice Mariny, obstwaiałabym Kubackiego lub Hule ewentualnie Kamil. Jeszcze nasza bohaterka uratowała biednego Krzyśka, ohh dobry z matmy to on chyba nie był.

    Pozdrawiam i całuję obie J :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i był dobry z matmy, ale zdecydowanie musi popracować nad komunikacją w innych językach xD A obstawiłaś z połowę drużyny ;) sprytnie!

      Usuń
  13. Myśli Janka wygrały jak dla mnie :) szczerość szczerość szczerość...
    fajnie tak poobserwować zmagania 17latki z facetami :P przyjemnie się czyta...
    chyba koledzy będą inaczej teraz patrzeć na Prędkiego, co? ;) postarała się Marina :)
    pozdrawiam, Angelaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak będą patrzeć. Kto ich wie? Odkupił już Prędki wszystkie winy? :P

      Usuń
  14. A już myślałam, że to w tej części zdemaskują Marnę - Marcina. Wiem, wiem jestem niecierpliwa, ale już chcę wiedzieć kto ją zdemaskuje.
    Najlepsza w tym rozdziale była kłótnia Mariny z tym dziadkiem i przemyślenia Janka. ;)
    Czekam na next
    Życzę weny ;)
    Pozdrawiam, Speedwayowa ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tak prędko ;)

      Zdemaskują i będzie koniec! Tak Wam do tego PRĘDKO?

      Usuń
  15. Wiecie co, szkoda by było, gdyby Marina została już zdemaskowana.
    Ja wiem, że większość czytelników czeka na ten moment, w którym dowiemy się kto pierwszy zauważy, że Prędki to tak naprawdę Prędka. Nie ukrywam, że we mnie też czai się ta myśl i już od początku zastanawiam się kim będzie ów wybraniec.
    Ale kocham waszą Marinę w męskiej skórze i dlatego chciałabym, aby to trwało jak najdłużej.
    Coś mi mówi, że jej coraz bardziej zaczyna zależeć. Wcześniej skakała, bo obiecała bratu, trenerowi ale teraz, teraz to jej sprawia autentycznie radość, zwłaszcza że coraz lepiej sobie radzi w tym męsko-skocznym świecie. Tak trzymaj dziewczyno i nie daj się im.
    Jak to mówią, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i widać skoczkowie też stosują się do te zasady, bo sukcesy w momencie robią z niej drużynową maskotkę. A tym samym zyskuje ich sympatie, krok po kroku zmierza do miana ich kumpla. Kamil wydaje się być już jej sympatykiem, a po dzisiejszej akcji Krzysio z pewnością dołączy do jej fanklubu.

    A jesteście pewne, że Gregor z Morgim biegał? Gdzieś przeczytałam, że oni się nie lubią więc może jeden uciekał przed drugim :D
    Nie zmienia to jednak faktu, że ich nieśmiałe wkroczenie do akcji, ma jakiś ukryty cel, o którym dowiemy się w przyszłych rozdziałach. Nie sądzę, aby Pan Gregor zaprzątał sobie głowy maluczkimi podczas wizyt w Stams, wiec jestem spokojna o Marinę. Chyba, że rzeczywiście łączyła ją z nimi jakaś „znajomość” Nie zdziwiłabym się nawet, jeśli to któryś z nich zdemaskował Marinę.
    Ale tak sobie myślę, że to jednak będzie któryś z Polaków, a kto wie może dla dobra drużyny zdecyduje się trzymać swoje usteczka na kłódkę :D

    Pozdrawiam serdecznie
    Marzycielka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Wreszcie głos rozsądku! Przecież dopiero drugi konkurs! Właśnie - robią z Prędkiego drużynową maskotkę, tylko ciekawe co Marina na to :) Ja tam nie wiem czy Marina Gregora zna jakoś bliżej czy nie :) Zobaczymy. Ale jest taka wygadana, że może coś mu kiedyś wywrzeszczała w twarz, jak tak się przechadzał? xD
      Haha, może rzeczywiście jeden przed drugim uciekał ^^

      Dziękujemy za miły komentarz! Trzymajmy kciuki żeby się nie wydało, a nie!

      Usuń
    2. I ja dziękuję za piękny komentarz! :D
      Wszystko w swoim czasie jeżeli Marina się dla was otworzy to będzie wam niektóre szczegóły wystawiać na tacę :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  16. Właśnie dopiero drugi konkurs, a przecież musi jeszcze pomieszkać z Kotem :D
    Biorąc pod uwagę jej charakterek to wielce możliwe, że nadepnęła Gregorowi na odcisk, a jeśli tak to z pewnością ją zapamiętał.
    Jakoś wątpię, aby Marina była aż tak wylewna, no chyba że w ferworze pyskówki może ujawnić kilka istotnych szczegółów. Jestem jednak pewna, że odpowiednio ją ukierunkujecie do współpracy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej charakter jest nieobliczalny, trudno nadążyć za jej zachowaniem. Wszystko z nią jest możliwe ;)

      Usuń
  17. o jejku, uwielbiam!
    Ale zaraz, czy skoro Stoch przysłuchiwał się rozmowie to nie wyłapał, że Prędki mówi w formie kobiecej? A może tego faktu nie zauważył?
    4 miejsce! No szczeny im opadną jak się dowiedzą, że Marcin to Marina! No nie ma innego wyjścia. Ładnie sobie dziewczyna polatała i w dodatku zaczęła to lubić, jest progres, a ja się z tego bardzo cieszę ;D I w dodatku dzięki niej Krzysiu będzie ją, a raczej jego traktować powazniej. I bardzo dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwalmy to na drugi fakt, bo równie dobrze, możemy napisać, że literówka nam się pomyliła i zapomniałyśmy skorygować xD
      Oj opadną, opadną kopary, kupry i nie wiadomo co jeszcze xD

      Usuń
    2. Ale z drugiej strony, wyobraźmy sobie, że ktoś w tym całym gwarze rzeczywiście słyszy formę żeńską. Nawet jeśli się zorientuje, to co prędzej pomyśli: "Przesłyszałem się" czy "Mój kolega to nie facet tylko przebrana dziewczyna!" :P ?

      Usuń
  18. W związku z malutkim zamieszaniem komentarzowym u mnie na blogu trafiłam tu i dopiero teraz komentuję, za co bardzo przepraszam. Marina przebrana za Marcina jest niesamowitą postacią, a fragment, w którym mało nie zabiła Kubackiego nartami jest genialny. I uratowała koszulkę lidera dla Krzysia.
    Ciekawi mnie niesamowicie, kto ją zdemaskuje i myślę, że to będzie albo Janek, albo Krzyś.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy, witamy :) Dziękujemy za komentarz i również pozdrawiamy!

      Usuń
  19. Niedawno trafiłam na tego bloga ... Kocham go .! :D
    Rozdział jest genialny tak jak wszystkie :)
    Z niecierpliwościo czekam na kolejny . ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny już wkrótce! Dziękujemy za miłe słowa :)

      Usuń
  20. Nie no, mistrzostwo. Nawet jeśli sprawa się rypnie, a rypnie się prędzej czy później, to to wciąż będzie mistrzostwo i KPINA, jawna kpina z tej ich, pożal się Boże, spektakularnej spostrzegawczości, co to niby powinna każdego wytrawnego sportowca cechować.
    Maskować się można doskonale i świetnie, ale facet to facet, a babeczka to babeczka, jak to Pan Bóg wymyślił i nawet w erze gender'owej są jakieś granice,do których można się bawić w zamienianie.
    Więc niech sobie ta dziewczynka kpi z nich ile wlezie i się nie przejmuje tym, że generalnie słabo męskie życie ogarnia i jeszcze kilka sytuacji na pograniczu i dostanie najpewniej zawału. Jej się ta satysfakcja należy!
    Pozdrawiam.
    [piec-sekund]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bądźmy troszkę wyrozumiali dla nich :D Nie są po prostu tak podejrzliwi, żeby tropić czy nasz kolega to aby na pewno kolega! A Marina sobie daje radę ;)

      Usuń