sobota, 8 marca 2014

9. Całkiem inny świat




[Stefan] 

Wróciłem po świeżym prysznicu do swojego pokoju i jeszcze dobrze drzwi nie zamknąłem, a zobaczyłem młodą hostessę, która chciała wręczyć mi list. Byłem zdziwiony, bo była już prawie pierwsza w nocy i gdyby się Kruczek się dowiedział, że jeszcze nie śpię, pewnie by na zawał zszedł. Albo pewnie wiedział tylko udawał, że nie widzi. Musiało to być coś super pilnego, że pani za mną łazi po hotelu w nocy. Wyciągnąłem zawartość listu z koperty i od razu rzuciło mi się w oczy staranne pismo kobiecej ręki. Zerknąłem na podpis i już wiedziałem od kogo. Oczywiście czytałem dalej bardzo szybko i mrugałem szybko powiekami. Bo jak to? Odchodzi!? Tak, o? Aż takie złe zdanie miała o mnie? Wybiegłem od razu z pokoju i naprawdę cud, że Kamil się nie obudził. Chwyciłem kurtkę z wieszaka i pobiegłem pędem na drugą stronę korytarza. Zacząłem się dobijać do drzwi Grzegorza. Puk, puk, puk, łub, łub, łub. Trener wyszedł równie zdenerwowany jak ja, ale nic dziwnego, bo też miał kopertę w dłoni. Chyba planował wyruszyć na poszukiwania, bo był gotowy do wyjścia.

- Wiem wszystko – rzuciłem na powitanie. – Z tobą to sobie później pogadam, a teraz się zbieramy! Pewnie pojechała na lotnisko!

- Kto? – rozległ się głos Żyły ze środka pokoju, Sobczyk aż otwarł usta i zbladł, więc całe szczęście, że ja zachowałem przytomność umysłu.

- Prędki! Sierota pojechała na lotnisko, bo uważa, że go nikt nie lubi!


[Piotrek]

Jak myśleli, że będę se leżał w pokoju brzuchem do góry, jak biedny nasz kolega Prędki tam siedzi gdzieś, nie wiadomo gdzie i marznie na mrozie, to się grubo mylili. Za kogo oni w ogóle Pietera mają? Musiałbym zupełnie nie mieć serca przecież! Więc co tam, że środek nocy, powiedziałem, że jadę z nimi i już. Bez zbędnego gadania nie na temat! Sobczyk coś tam narzekał, ale chyba mu było głupio, że dzieciaka nie upilnował, bo po chwili zamknął się na spust i szybko wsiedliśmy do naszego kadrowego busa. Dobrze, że ten nas busik to taka super maszyna. Wsiedliśmy ze Stefciem do tyłu we dwóch, a Grzesiu za kierownicę i od razu gaz do dechy!

- Ale czemu Marcin myśli, że nikt go nie lubi? – dopytywałem, ale żaden mi nie potrafił wytłumaczyć. Milczeli obaj, wymieniając spojrzenia. – Mówiłem, żeby nie kwaterować Prędkiego z Kotem, to nikt mnie nie słuchał.

Dalej coś psioczył Sobczyk pod nosem, a Stefan go próbował uspokoić, bo jeszcze brakuje, żeby nas jakaś policja złapała za piratowanie i jutro zamiast na konkurs to do aresztu nas zawiozą. Rozmyślałem na głos jeszcze inne scenariusze, ale ani jeden, ani drugi się w dyskusje ze mną nie włączył, więc sobie dumałem sam. Bo to przecież nie do pojęcia, że mamy dwudziesty pierwszy wiek i wyszkoloną kadrę narodową, a jeden zawodnik smutny, bo się czuje dyskryminowany przez starszych kolegów! Co by powiedział jakiś Rzecznik Spraw Dziecka, czy ktoś? A Pieter też się nie popisał. Bo zamiast się kolegować z młodym i mu okazać wsparcie, to nic nie zauważył i się porobiło…

Dojechaliśmy na lotnisko, zaparkowaliśmy i jeden przez drugiego biegliśmy do hali odlotów. Ja się chwalić nie będę, bo nieelegancko, no ale wiadomo, że biegam najszybciej. Stefuś to jeszcze by mógł mi kroku dotrzymać przez chwilę, jakby się bardzo starał, no ale Sobczyk… Nie żebym się naśmiewał. Bo trener fajny, no ale cóż… Nie te lata, nie te kilogramy. W każdym razie został z tyłu za nami i już prawie dobiegaliśmy do wejścia, jak usłyszałem:

- Piotrek! Ja busa nie zamknąłem z tego wszystkiego! Skleroza taka! – lamentował Grzegorz. – Przecież nam ukradną!

Zatrzymaliśmy się jak na komendę, patrząc na niego jak na głupiego. Bo przecież Prędki nieborak tam sam na lotnisku, trzeba go ratować, a ten się busem martwi!

- Pieter, weź lećże na parking, bo nam Łukasz łby pourywa, jak busa zgubimy – odezwał się Stefan. – A Grzesiek zanim poleci tam i z powrotem to całkiem grubas wykorkuje.

Spojrzałem na Sobczyka, który już otworzył usta, żeby protestować, że tak źle jego osobę oceniamy i wcale nie doceniamy. Cały był czerwony, ale nie wiadomo czy bardziej ze złości, czy bardziej ze zmęczenia. Minę miał taką żałosną, że postanowiłem się zlitować. Bo najpierw zawodnika zgubił, a teraz autobus kadrowy na pokuszenie złodziejom zostawił…. Ech. I co oni by zrobili beze mnie? Normalnie cała kadra nasza by wyginęła w jednym miesiącu. Wziąłem więc kluczyki, zawróciłem i ruszyłem w przeciwnym kierunku. Gdzie ten Grzesio ma głowę, żeby zapomnieć zamknąć drzwi? Swoją drogą to zacząłem się dziwić, bo środek nocy, a ludzi tyle! Co oni powariowali i zamiast spać w nocy na lotnisko przyszli? Nawet wolałem nie patrzeć na zegarek, żeby się nie stresować, bo przecież jutro zawody, no ale przecież są rzeczy ważniejsze. Co temu Prędkiemu do głowy wpadło, że niby taki najgorszy i zupełnie niezaakceptowany przez nas? Ciekawe co mu Maciek nagadał. A mówiłem i ostrzegałem, jesteście świadkami wszyscy, że to beznadziejny pomysł, żeby Prędki mieszkał z tym Kotem. Sam dobrze wiem, jaki on jest upierdliwy i bez odpowiedniego psychicznego nastawienia to ciężko z nim wytrzymać. Nie żebym się chwalił, bo nieelegancko, ale ja to się z nim jakoś dogadują i do tej pory się ani nie pobiliśmy, ani nie pozabijaliśmy, a nawet się w miarę lubimy. 

Już byłem na parkingu, gdy otoczyli mnie sznurkiem jacyś kibice z biało-czerwonymi flagami. Niby nic dziwnego, bo Polaków to wszędzie pełno, no ale była noc! Kto w nocy łazi po lotnisku, sami powiedzcie! A ci naokoło mnie, już powyciągali zeszyciki i notesy i prosili o autografy. 

- Pioooootrek! Daj jutro czadu!

- Pieter! Jeszcze ja! Weź mi podpisz!

- A ja zdjęcie, ja chcę zdjęcie!

I na nic moje wszystkie tłumaczenia, że ja tam nie dla zabawy sobie chodziłem, tylko z ważnych problemów życiowych. Nikomu się nie dało wytłumaczyć, że przecież ja nie miałem czasu, że mnie czekała ważna misja, bo zaraz bus zniknie i tyle będzie gadania. Nie mam pojęcia ile to trwało, ale w końcu zrobiłem sobie zdjęcie z każdym kto chciał, pośmiałem się, podpisałem autografy i ogłosiłem, że muszę iść. Nie byli zadowoleni, ale w końcu udało mi się wyrwać i szybko znalazłem naszą reprezentacyjną maszynę. Sprawdziłem i co? Zamknięte! Każde jedne drzwi! Co ten Sobczyk? Skleroza mu się na mózg rzuciła? Tyle afery o nic? Westchnąłem głośno, bo tyle czasu zmarnowałem, zamiast biec Prędkiemu na pomoc! To nie do pomyślenia przecież! Już chciałem wracać, ale zobaczyłem, że idą wszyscy. Prędki opatulony z każdej strony w czapkę, szalik i jeszcze kaptur na głowie. Widać, że porządnie przemarzł biedaczek. Stefan go obejmował ramieniem i coś rozmawiali. Postanowiłem im zrobić niespodziankę, więc zaszedłem od tyłu i powoli się zbliżyłem do nich, idąc krok za z nimi.

- Nie martw się – tłumaczył Hula. – Nic nikomu nie powiem! 

Nie żebym podsłuchiwał. Tak po prostu przypadkiem wpadło mi do ucha i od razu mi ciśnienie skoczyło do góry jak Kubacki po wyjściu z progu. Prędki się martwi tym, że chłopakom naskarżymy, że uciekł! Nie może być!

- Prędki, ty sobie jaj nie rób! – zawołałem. – Oczywiście, że to będzie mała tajemnica nasza. 

Marcin spojrzał od razu na Stefana, a ten wzruszył ramionami i przeniósł wzrok na Grześka. Sobczyk uniósł dwie ręce do góry, że niby jest niewinny. 

- Przecież cymbały myślą, że śpimy – wyjaśniłem szybko. – Nikt nie musi wiedzieć, że byliśmy na lotnisku, nie?

Zamilkli i znów spojrzeli po sobie, co średnio było dla mnie zrozumiałe, no ale co zrobię. Pokręciłem głową i zarządziłem, że wracamy, bo co będziemy bez sensu stać. A jutro trzeba skakać, a nie robić sobie jaja, bo będzie dzień mamuta, a nie skoki.

- Umowa stoi? – zapytał Hula, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Stoi – przytaknął Prędki.

No i poszliśmy. 


[Marina]

- Prędki wstawaj! – usłyszałam wrzask mojego lokatora i gdyby nie nagły silny ból, który przeszedł moje ciało z największą przyjemnością drapałabym pazury z Kotem. Miałam wrażenie, że dopiero położyłam się spać, a ten się już drze. I jeszcze wiedziałam, że zaczął się dla mnie zły dzień. Tego tylko brakowało. Nie, nie, nie. Owinęłam się jeszcze bardziej w swojej pościeli i ani mi się uśmiechało wstawać i udawać Marcina. I jak moją mamuśkę kocham, jak go tylko dorwę w stolicy Tatr to nie ręczę, czy wyjdzie łamaga z tego cało! 

- Na trening się spóźnisz! – darł się dalej brunet, a ja ze swojej buzującej złości schowałam się pod poduszką, warcząc na tyle głośno, żeby się odczepił ode mnie, bo gotowa byłam go pogryźć i nie wiem czy by to przeżył. Co mu się nagle na troskę o mnie zebrało?

- Nie idę! W nosie mam trening! – powiedziałam niegrzecznie.

Głośny trzask drzwi dał mi do zrozumienia, że wreszcie zostałam sama w swoim pokoju. Wtuliłam się jeszcze bardziej do poduszki, a dłonią zaczęłam się głaskać po brzuchu, biodrze i nodze. Ból był niesamowity i promieniował cały czas, jakby mi ktoś mięśnie wyciskał pomiędzy brzuchem, a nogą. W takie dni nie pomagały mi wtedy ani tabletki, ani letnia kąpiel czy aktywność fizyczna. Byłam wtedy nie do życia. Raz w miesiącu. Zawsze to samo. Cudowne uczucie, prawda? Zresztą tłumaczyć się wam nie muszę, bo zapewne każda z was cierpi takie same katusze jak ja. I zazdroszczę szczególnie tym, która niedyspozycja trwa trzy dni i bez bólu! Ja umieram z dobry tydzień, jestem zrzędliwa i nic mi się nie chce z wyjątkiem płakania do poduszki i złorzeczenia na mężczyzn, jak to oni mają dobrze. Już mi się prawie przysypiało, już mi było błogo i głowa nie myślała o promieniującym po moim ciele skurczu brzucha, ale w mojej głowie zadudniło głośne uderzenie w drzwi i głos mojego zatroskanego opiekuna.

- Marcin, otwieraj drzwi, ale już! Nie przyjmuję żadnych wymówek! Marsz mi na trening!

Otworzyłam powieki, odrzuciłam kołdrę od siebie i wypadłam z łóżka jak z procy. Gwałtowny ruch niestety zaatakował mnie kolejnym skurczem, który sprawił, że prawie się zgięłam z bólu, idąc powoli do przedpokoju. Stanęłam za drzwiami, ale ani mi się uśmiechało witać z Grześkiem i tłumaczyć mu czemu nie zamierzam brać udziału w treningach.

- Nie będę dzisiaj ani ćwiczyć, ani skakać! – bąknęłam przez drzwi.

- A ja nie przyjmuję takiej wymówki! Co to ma znaczyć, że nagle nie chcesz trenować! Jeśli robisz mi to w formie zemsty…

- Możesz mi przysłać Stefana? – spytałam po chwili, zagryzając wargę, ponieważ z bólu czułam już jak przed oczami widzę czarne plamki. 

- A ja ci nie wystarczam?! Co się dzieje? I po cholerę ci Stefan?

- Wyślij do mnie Stefana! – warknęłam. – Tylko z nim będę rozmawiać.

- A ty otwórz drzwi!

- Nie! Chcę Stefana i radzę ci nie kombinować, bo zacznę krzyczeć na cały hotel! 

- Ale… – jednakże nie dałam nawet dojść Sobczykowi do słowa bo zza drzwi wydzierałam się wprost z groźbą

- I to nie jako chłopak, tylko dziewczyna!

- Dobra, już dobra! Zaraz go tu ściągnę!

W międzyczasie wróciłam do pokoju i położyłam się z powrotem na łóżko by mroczki przed oczami zeszły mi z pola widzenia, dodatkowo miałam wrażenie, że zimny pot mnie oblewa. Miałam cichą nadzieję, że Hula mnie nie wyśmieje, wręcz przeciwnie będę mogła liczyć na jego dyskrecję, bo przecież to nie moja wina, że dostałam okres przed terminem. Bo przecież ja nigdy wcześniej tak nie latałam po różnych państwach i widocznie mój organizm w najlepszym momencie postanowił mnie zdradzić i wystawić na ciężką próbę. I to, że przy kobiecej niedyspozycji jestem nieznośna doskonale zdawałam sobie sprawę, szczególnie teraz, gdy przed sobą miałam te złe dni. A w oczach Stefana już byłam skompromitowana, więc nie zależało mi specjalnie na dobrej opinii. Gorzej być nie mogło przecież, nie? Po chwili słyszałam donośne pukanie i zatroskany głos Stefana.

- Mar…Marcin? Podobno nie chcesz nikogo widzieć poza mną. Co się dzieje? 

Wzięłam głęboki oddech, stęknęłam cicho pod nosem i znów wywlekłam swoje ciało na korytarz, kładąc dłoń na klamce. 

- Ale jesteś sam? – spytałam, udając przez chwilę brata, bo przecież nie byłam pewna, czy w chwili uchylenia drzwi, nie wpadnie do mnie cała zgraja matołów. 

- Poza mną i Sobczykiem przy ramieniu nie ma nikogo. Słowo honoru! Powiesz mi co się dzieje?

- Ale sam włazisz. Nie chcę Sobczyka!

Oczywiście, usłyszałam protest mojego prawnego opiekuna, że niby taki zmartwiony. Jednakże starałam się go totalnie olać, zapraszając do pokoju tylko Stefana. Kątem oka widziałam jak mi się przygląda i nawet nie zdążyłam zaprotestować, jak przyłożył swoją dłoń do mojego czoła. Jego skupiona twarz wciąż mnie obserwowała i westchnęłam cicho, próbując obmyślić jak mu delikatnie powiedzieć, czego potrzebuję? No bo wiecie, to nie jest takie łatwe iść samej na zakupy w przebraniu brata. Bo jeszcze jakbym niechybnie na kogoś wpadła to nie wiem, jaką bym znalazła wymówkę. No i ten cholerny ból… Usiadłam z miną cierpiętnika na łóżku i bawiłam się palcami, zastanawiając się od czego zacząć.

- Czuję się okropnie i nie mogę dzisiaj skakać – szepnęłam, czując ulgę, że chociaż przed nim nie muszę udawać Marcina. Chociaż jak sobie przypomniałam tę saunę, to robiło mi się gorąco. Ale cóż.

Stefan usiadł grzecznie koło mnie i wyczekiwał na moment, aż wyrzucę z siebie w czym problem, że lament podniosłam do rangi nie wiadomo jakiej. 

- Nic się nie boli? Żadna kontuzja ci się nie przytrafiła?

- Nie, wszystko w porządku. Boli mnie okropnie brzuch. I w krzyżu – dodałam szybko, licząc na to, że ta mała wskazówka może mu da jasny sygnał co mi dolega, skoro ma żonę i nie będę musiała mówić wprost. Przegryzałam lekko wargę, dając mu czas na ogarnięcie mojego sygnału, bo przecież to tylko facet. Trzeba być wyrozumiałym, nie? Dłonią wciąż masowałam swoje biodro. 

- To może Gębala, by cię wymasował? – odpowiedział spokojnie, a ja spojrzałam na niego z rezygnacją. Faceci nie mają mózgu? 

- Stefan to nie ten ból. Ten problem mam co miesiąc.

- Co miesiąc? – spytał zdziwiony, a mi nie pozostało nic innego jak przytaknąć, czując jak moje policzki znów zaczynają płonąć. Po chwili zauważyłam jego przerażone spojrzenie na mojej dłoni masującej podbrzusze. Widziałam, jak oczy robiły coraz większe i po chwili nasze spojrzenie się spotkało.

- Okres? – spytał cicho słabym głosem, a ja pokiwałam żywo głową, bo przecież nie śmiałabym mu bić brawa za takie błyskotliwe spostrzeżenie. 

- Mój organizm zwariował i eeee nie do końca się przygotowałam na tę nieprzyjemność. Dlatego mam nadzieję, że dasz radę mi pomóc.

- O ile będę w stanie… – odpowiedział speszony, by po chwili podesłać mi jednak pokrzepiający słaby uśmiech. – No to mów, co mam zrobić?

- Kupisz mi podpaski?

Hula zerwał się z łóżka, mierzwiąc dłońmi swoje blond włosy i przespacerował się po pokoju tam i z powrotem, biorąc głęboki oddech, rzucając na mnie swoim spojrzenie. Nie wiem kto był już bardziej przerażony, stremowany i zawstydzony. On czy ja? A może oboje? Tylko przypominam, że ja jestem tylko biedną, zagubioną nastolatką, a to dorosły facet.

- Nie możesz mnie prosić o co innego? Słuchaj są rzeczy, których facet ci nigdy nie kupi! To tak mówię ci na przyszłość, byś wiedziała. Nigdy, ale to przenigdy nie proś go, by ci kupił wazelinę i podpaski. Zrozumiałbym szminkę, buty, nawet bieliznę, nie znając twoich wymiarów, ale podpaski?! Przy kolegach? Wszystko bym ci kupił tylko nie TO! 

- A tampony? – spytałam już z piskiem w głosie, że jeśli mi nie pomoże to naprawdę znajdę się w czarnej kropce. I nie rozumiałam aluzji, co do wazeliny, ale póki co wolałam nie grać na nerwach speszonemu skoczkowi. – Prooooszę… – dodałam jeszcze cichszym głosem, mając nadzieję, że tym razem mi ulegnie, bo byłam prawie bliska płaczu. Popatrzył na mnie jak na czarodziejkę z otwartymi ustami. No nie! W jakim on żyje świecie? Drogie panie, Stefan Hula, nie wie czym się różnią tampony od podpasek…

- Dobra, już wolę te całe podpaski. – mruknął. – Ale jak spotkam któregoś z chłopaków?

- Coś wymyślisz – poklepałam go po plecach, ale gdy nasz wzrok się skrzyżował, to natychmiast moje policzki pokryły się czerwienią. Znakomicie…


[Stefan]

Sam nie wierzę w to, co się dzieje. Po pierwsze, nie wiem, czy spałem ze trzy godziny po powrocie do hotelu, a już trzeba było iść na trening. Kamil patrzył na mnie podejrzliwie, więc bez marudzenia musiałem zwlec się z łóżka. Zdziwił się, że mam podkrążone oczy, więc mruknąłem tylko, że Klimowski tak chrapał, że przez ścianę mi spać nie dał i że ma szczęście, że on ma taki mocny sen. Coś tam pożartował po drodze, a gdy dotarliśmy na salę, to okazało się, że są wszyscy, a Kota brak. Jak zawsze. 

- Prędkiego też nie ma – przypomniał Jasiek, żeby przypadkiem Kruczek tego nie przegapił, a ja zerknąłem dyskretnie na Grzegorza. 

- Ty byś się odpierdzielił od Marcina! – oburzył się święcie Piotr i spojrzał groźnie na Ziobrę, ale nie zdążyli się pokłócić, bo przylazł Kot.

- Prędki powiedział, że nie będzie ćwiczył, ani skakał – powiedział i wzruszył ramionami, zajmując miejsce obok Żyły na zbiórce. Kruczek westchnął i spojrzał na niego pytająco, a ten tylko wzruszył ramionami. – No śpi. 

Sobczyk wybiegł natychmiast, a wśród chłopaków przeszedł pomruk niezadowolenia. Ziobro już coś komentował, że widział, że tak będzie, że niepoważne zachowanie nie przystoi reprezentantowi Polski i że Prędkiemu to jak zwykle się upiecze. Łukasz miał dość, więc kazał nam robić rozgrzewkę, a nie gadać. Minęła chwila, jak wrócił asystent trenera i stanął przy ścianie, a gdy przebiegałem obok, to chwycił mnie za koszulkę i wyciągnął na korytarz.

- Powiedziała, że będzie rozmawiać tylko z tobą – szepnął i poszliśmy na górę.

No i zostałem wysłany do sklepu, żeby jej kupić przybory kobiecie. Tak, śmiejcie się, jak to wcale nie jest śmieszne. A jak kupię źle? Bo niby skąd mam wiedzieć? Normalnie, to bym zadzwonił do Marcysi i zapytał co i jak? No, ale co jej powiem? Gdybym mówił po norwesku, to mógłbym zapytać miłej pani przy stoisku, ale tak to musiałem poradzić sobie sam. Miałem tylko ogromną nadzieję, że chłopaki ciągle byli na treningu i nie zjawi się któryś niepostrzeżenie. 

Pół godziny później znalazłem odpowiednie stoisko. Trzy razy obszedłem regały, zerkając czy nikt nie patrzy, a potem przyjrzałem się całemu asortymentowi. Że tyle tego było, to naprawdę mi nie pomagało ani trochę. Jakim cudem kobiety się łapią, co jest co? Wziąłem jedno pudełko do ręki, oglądając z każdej strony, bo przeczytać nie przeczytam. W końcu to były podpaski norweskie. Wróć. To nie były podpaski. Tylko te inne. Cienkie. Wykładki czy jak się one zwą? Nieważne, najważniejsze, że nie to. Zrobiłem krok w lewo i tam leżały te, co mi się zdawały odpowiednie. Tylko ich też było ze sto. Długie, krótkie, z jakimiś kropeczkami, zapachowe, z uszkami i bez. A skąd miałem wiedzieć, jakie ona chce. Wziąłem różowe opakowanie, obejrzałem i już miałem brać, gdy zobaczyłem, że tam księżyc na rysowany. Więc one są chyba nocne, a przecież jest dzień, nie? To chyba by się nie nadały. Myślałem, że osiwieję. I z czego się śmiejecie? Chwyciłem inne pudełko, żadnego księżyca ani gwiazd nie było, ani żadnych udziwnień innych, więc wyglądało, że dobre. Włożyłem do koszyka i odszedłem, ale po chwili wróciłem i na wszelki wypadek wziąłem jeszcze te obok co były zielone i te z uszkami. Wrzuciłem wszystko do koszyka i szybciutko teraz do kasy, bo trening już na bank się skończył, tyle czasu minęło. Po drodze, złapałem pudełko środków na przeczyszczenie. Nie, żebym miał jakieś problemy! Po prostu w zapobiegliwości swojej chciałem mieć jakieś alibi. Nie rozumiecie? Przecież matoły zaraz przylezą i będą wypytywać co się Prędkiemu stało i co im powiem? Że ma okres? Właśnie. 

Wyłożyłem wszystko na blat i już miałem płacić, gdy usłyszałem znajomy głos. 

- O, Hula! 

Niech to szlag! Pietrek.

- No ja! – powiedziałem, ale marzyłem o tym, by nie zerknął na moje zakupy, nim spakuję. Ale nie był by sobą. I całe szczęście, że był sam, bo tylko brakowało więcej baranów. – Już po treningu?

- No już dawno! A co ty kupujesz? – mruknął i patrzył z zainteresowaniem. – Podpaski? A dla kogo?

- Dla mnie! – obróciłem wszystko w żart, ale uniósł jedną brew, więc chyba nie wystarczyło takie wytłumaczenie. – No dla Marceliny. A dla kogo niby?

- Aha.

I już myślałem, ze załatwione. Za mną i on zapłacił za swoje ciastka, dżem i chrupki, a potem ruszyliśmy do drzwi. I jak na złość wtedy błysnęła mu lampka w głowie.

- A po co kupujesz tutaj, skoro żonkę masz w Polsce?

Geniusz prawdziwy. Gdyby myślenie było procesem fizycznym, to pewnie leciałaby mi z uszu para, bo mój mózg pracował na najwyższych obrotach, aby coś wymyślić.

- Bo w Norwegii mają najlepsze podpaski – powiedziałem z poważną miną.

Spojrzał na mnie zaskoczony, a później wcisnął mi w rękę swoją siatkę i poprosił, bym chwilę poczekał.

- Serio?! To lecę i kupię dla Justyny!



--
Witamy ponownie z Norwegii. Dzisiaj mniej oczami Mariny, ale mam nadzieję, że chłopaki dali radę. Fragmenty oczami którego z naszych panów podobają się Wam najbardziej? I czyimi oczami mamy opisać konkurs w Lille (w kolejnym rozdziale już będzie, bo w końcu po to, by skakać, pojechali do Norwegii, nie?)?
Dziękujemy za wszystkie opinie i jesteśmy otwarte na wszelkie skargi i sugestie :D
Aria F.

Ja tam nie narzekam na brak zbyt małej ilości Mariny ;) 
No właśnie, przyłączam się do Arii, czyimi oczami wam się spodobał rozdział i kogo byście z miłą chęcią chciały poczytać w następnym rozdziale?
Pozdrawiamy!
Megi

69 komentarzy:

  1. Biedna Marina... a Stefan wybrnął z niezręcznej sytuacji, dobrze, że akurat Piotrek się przyplątał, bo ktoś inny mógłby tak łatwo się nie nabrać xD
    Ciekawe kiedy inni się dowiedzą prawdy:)

    Świetny rozdział, pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, biedna kobietka, biedna, ale miejmy nadzieję, że powróci do żywych ;)
      Pięknie dziękujemy za komentarz!

      Usuń
  2. Po prosty dalej nie mogę przestać się śmiać. :D Świetny rozdział! ;) Chyba nigdy się tak nie ubawiłam przy czytaniu opowiadania.
    Piotrek po prostu rozłożył mnie na łopatki... ;p "To lecę i kupię dla Justyny!" - to chyba najlepszy tekst. :P A zakłopotany i zawstydzony Stefan jest przesłodki.
    Bardzo fajnie, że tym razem rozdział został napisany nie tylko oczami Mariny. :) Miła odmiana. :)
    Pozdrawiam! ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiech to zdrowie! :D
      Wiadomo co za dużo to nie zdrowo i postanowiłyśmy, że Marina odpocznie :)
      Co byśmy bez Piotrka i Stefana zrobiły, prawda? :)
      Również pozdrawiamy!

      Usuń
  3. Hahahahhahahaahaha Żyła <3
    Biedny Stefan nie wiedział co i jak... Ehhh :/
    Ale ryczę że śmiechu po prostu!
    Świetny rozdział!
    Pozdrwiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zdrowie z tym śmiechem i dziękujemy za pochwałę!
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  4. Umarłam! Świetny rozdział!!!! Oby więcej takich!
    Czyimi oczami? Obojętnie! Każdy jest niesamowity i na pewno będzie się świetnie czytać.
    Nie mogę się doczekać kolejnego!
    Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Już się bałam, że Marina ucieknie, ale na szczęście chłopakom udało się ją na czas znaleźć.
    Doskonale rozumiem, jak ona się teraz czuje. Stefan bohater! Pomógł koleżance ;D
    Piotrek na końcu najlepszy ;P Justyna na pewno ucieszy się z prezentu xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym widzieć jej minę i Piotruś z uśmiechem: "Bo w Norwegii najlepsze!"

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że Piotrek nam o tym opowie! ;D

      Usuń
  6. hahahahahah, końcówka mistrz! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Tym razem zacznę od końca. Mój tata aż się przeraził moim wybuchem śmiechu, gdy przeczytałam, że Piotrek kupi żonce wysokiej jakości norweskie podpaski. To się Justyna zdziwi ;D W ogóle Żyła wygrywa ten rozdział. Jaki on kochany, tak się Prędkim przejął i jeszcze Ziobre ochrzanił za to, że jest dla Marcina niemiły. No po prostu cud człowiek!
    Ale Hula też w rozdziale poszalał. Nieźle go Marina załatwiła. Pewnie wszystkie rodzaje tych podpasek kupił xd Tak myślałam, że w pewnym momencie Prędka dostanie okresu i będzie problem. A jak już jesteśmy przy niej to coś mi się wydaje, że teraz Sobczyk będzie miał z nią baaaaaardzo ciężkie życie ;o
    Pozdrawiam i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na kimś musi wyładowywać złość. A Stefcio jest zbyt kochany ;)

      Usuń
  8. Rozdział mnie rozwalił na maksa. Cudo po prostu. Pieter najlepszy, jestem ciekawa czy spodoba się prezent Justynie.
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też jesteśmy ciekawe :D

      Usuń
    2. Dodajcie rozdział jak najszybciej.
      W międzyczasie zapraszam do mnie: http://no-to-sie-poddaje.blogspot.com

      Usuń
    3. Najpierw trzeba napisać :) A żeby wyszło dobrze, to to wymaga pracy i czasu, bo trzeba wymyślić, napisać i dopracować każde zdanie. Prosimy więc o cierpliwość i zapraszamy na nasze inne opowiadania (linki są powyżej).

      Usuń
  9. Hahahahaha, genialne, po prostu brak mi słów. Norweskie podpaski są najlepsze.
    - Serio?! To lecę i kupię też dla Justyny.- to mnie po prostu rozwaliło.
    Pozdrawiam, czekam nn i zapraszam do mnie http://aliiiwithskoki.blogspot.com/
    Megi, tam jest coś dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotruś od razu myśli o żonie, nie to co inni ;)

      Usuń
  10. Jak żonka zobaczy ten prezent, to grzmotnie głową o ziemię, mam racje? Pewnie tak;D
    Zastanawia mnie tylko czy będzie to wynik zamroczenia czy załamania z mężowskiej głupoty.
    Piotruś jest kochany, jak tak nie ogarnia i wierzy we wszystko, co się mu powie, ale mimo wszystko nie chciałabym jednak żyć z takim pod jednym dachem, ani nawet w jednym pokoju,bo to przecież strach;D
    Pozdrawiam.
    [piec-sekund]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jego żona to musi być aniołem, nie ma innego wyjścia :D

      Usuń
  11. Haha :D Nie no po prostu zajebisty rozdział! xD Kocham to opowiadanie! Kocham! <3 :D Stefana zachowanie i zdziwienie mnie po prostu rozwaliło :) Co jak co,ale chłopaki to się na babskich sprawach słabo znają :D Stefan miałby szczęście,gdyby nie Piotrek co ma świetne wyczucie czasu. Za to Stefek to mądry jednak jest :"Bo w Norwegii mają najlepsze podpaski " HAHA :D Leżałam i się nie podnosiłam :D A Piter to od kiedy taki troskliwy i kochający mąż ;) Jestem ciekawa reakcji Justyny ;) Pozdrawiam i weny :*
    Arie zapraszam na nowy na Andim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piter zawsze był troskliwy i kochany! Czemu wątpisz? :P Usłyszał, że w Norwegii najlepsze to od razu kupił cały zapas!

      Usuń
  12. znowu płaczę ze śmiechu! :D
    po prostu myśli Stefka przy wyborze podpasek były genialne ;) tak się uśmiałam jak nigdy ;P i Piotrek kupujący najlepsze norweskie podpaski dla żony :D ciekawe co ona powie ;)
    po prostu jeden z najlepszych rozdziałów ;) brawo dla was dziewczyny za to.
    Pozdrawiam,
    Angelaa

    OdpowiedzUsuń
  13. Leze i wstać nie mogę ! Z A J E B I S T E:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi,
      my również dziękujemy za taką pochwałę!
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  14. Ojejku.. Piotrek jest naprawdę bezkonkurencyjny! :D
    Jak zwykle świetny rozdział :)

    Zapraszam - http://born--to--fly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba, nie ma sobie równych (chyba!) :D
      Dziękujemy i pozdrawiamy!

      Usuń
  15. Haha jak ja kocham waszego bloga:D siedze przed laptopem i śmieje się jak głupia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze, wszak śmiech odmładza! :)
      Dziękujemy za komentarz!
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  16. Rozdział genialny. Chyba najzabawniejszy ze wszystkich, które dotąd czytałam :D Nie mogę normalnie przestać się śmiać, tak fajnie jest to wszystko opisane. I to nic, że było mało Mariny. Chłopcy zdecydowanie dali radę :D Ostatnie zdanie Piotrka przebiło wszystko. Nie jestem w stanie nic więcej napisać :) hahaha :D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Stefciu drogi! On się takim heroizmem wykazał, że superman przy nim wymięka. Prawie się popłakałam ze śmiechu. On dziś zdecydowanie wygrywa rozdział. Jak przeczytałam co i jak z Mariną, to już wiedziałam, że będzie grubo, ale myślę, że i tak przeszłyście moje najśmielsze oczekiwania :D
    Żonka Piotrka się ucieszy ;)
    Genialne! I Wy i to opowiadanie ;)
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka piękna z twojej strony padła pochwała dla Stefana z tym porównaniem odnośnie supermana! Dziękujemy! :D
      Pozdrawiamy ciepło!

      Usuń
  18. Biedaczka. To się nazywa pech. Ale na szczęście Stefan bohater uratował sytuację :) A końcówka epicka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, co my Marina bez biednego Stefana zrobiła? :D
      Dziękujemy i pozdrawiamy ciepło!

      Usuń
  19. Oczami Stefana albo wlasnie Piotrka. ;) rozdzial wspanialy, tylko tak szybko sie skonczyl ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko co dobre, szybko się kończy ;)
      Weźmiemy pod uwagę wasze głosy!
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  20. Stefek to jest mój hero zdecydowany ! Bo to przecież facet, a faceci z reguły, odgórnego ustalenie w "tych" sprawach są nieco... mniej rozumni ;) A jak przeczytałam o tej rozkminie z księżycem, to prawie padłam :D A przecież najlepsze było dopiero przede mną.
    Justyna dostanie romantyczny prezent. "Kochanie, przywiozłem ci pamiątkę z Norwegii!" Jeśli Piotrek przeżyje reakcję żony, to będzie moim kolejnym, po Stefku, mistrzem :)
    Sobczykowi się grunt pali pod nogami, bo chyba nie przewidział tego, jak wytrzyma z Mariną. Niech teraz ponosi konsekwencje ;)
    Kocham te absurdy :) A fragmenty wszystkie są świetne, choć mi najbardziej podobają się te oczami Piotra :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, "nasz wyimaginowany" Stefan w swojej postawie, zachowaniem itp. serdecznie dziękuje za tak łase pochwały! :D
      Piotrka wiadomo mało kto pobije!
      Tak to jest z facetami, nie bardzo chyba wiedział o co prosił Marinę, gdy ją błagał, żeby udawała brata xD
      Dziękujemy i również pozdrawiamy!

      Usuń
    2. Pamiętajmy, że Piotrek chciał dobrze, a nikt go nie chwali. Dowiedział się, że podpaski norweskie najlepsze, to od razu postanowił kupić!

      Usuń
  21. Jak czytałam to jak Stefek opisuje to przy stoisku i z tym księżycem to tak bardzo chciało mi się śmiać, ale nie mogłam, bo babcia sobie spała w pokoju obok i nie chciałam jej obudzić, więc prawie na dwór wybiegłam i się śmiałam ;)
    No i Piotrek: "-Serio?! To lecę i kupię dla Justyny!" Nie no. Świetna pamiątka. ;)
    Oczywiście jak zwykle rozdział jest po prostu genialny. ;)
    Czekam na następny :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Piotrek nie mógł być gorszy! Marcysia by dostała, a Justyna nie?

      Usuń
  22. Co ja się naśmiałam! akurat w tym momencie kiedy Stefan mówił 'I co się śmiejecie?' :D Mi najbardziej podoba się oczami Stefana, tak mądrze i normalnie gada :D do rzeczy ;D
    a z tymi podpaskami to biedna aż się popłakałam ;d to w takim razie ja też jadę do Norwegii kupić sobie podpaski,bo przecież najlepsze mają! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za miłe słowa! Bo nasz Stefcio gada do rzeczy, choć z pewnością uważa, że to zupełnie nie jest śmieszne.

      Usuń
  23. Uśmiałam się! :D Biedny Stefan, oczami wyobraźni widziałam jego zagubiony wzrok w tym supermarkecie, no bo skąd on ma biedny wiedzieć co ma kupić :D. Szkoda, że nie wziął tych WYKŁADEK, wracałby się jeszcze raz do tego sklepu i wtedy pewnie spotkałby całą zgraję baranów, no i jakby się tłumaczył? Piotra to jeszcze idzie przekupić najlepszymi norweskimi podpaskami, ale takiego mądrego Kota? Toż to byłoby wyzwanie!
    W ogóle gratuluję pomysłu, na początku nie mogłam rozkminić, dlaczego taki adres, więc czym prędzej musiałam poznać ową tajemnicę ;). Ta zamiana jest bombowa!
    W Wolnej chwili zapraszam też do siebie http://czas-naprzerwe.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie? Może by wykupiliby cały asortyment :D Do Ciebie zajrzałam ;)

      Usuń
  24. Dla mnie Stefan i Piotrek byli genialni, zwłaszcza końcówka. Po prostu leżę i nie wstaję. Facet kupujący podpaski. Genialne było to jak Stefan wmawiał Piotrkowi, że w Norwegii są najlepsze podpaski. Hahaha. I tak dobrze, że to tylko Żyła, a nie reszta bandy. Dopiero wtedy miałby problem. Tylko ciekawa jestem jak zareaguje Justyna.
    A teraz powiem tak. Bardzo dobrze wiem, co teraz przeżywa Marinka. Ja się przez cały tydzień skręcam z bólu i jestem na środkach przeciwbólowych. Przez to cholerstwo mam obniżony stopień z wf. To jest czysta dyskryminacja. Naprawdę, faceci mają lżejsze życie.
    Buziaki ;*

    PS. Zapraszam do siebie na:
    http://love-skijumpers.blogspot.com/
    http://moje-zycie-jest-moje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękujemy za komentarz i cieszy nas niezmiernie, że rozdział ubawił po pachy! :D
      No cóż, faceci naprawdę mają dobrze niekiedy od nas ;)
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  25. Po raz pierwszy tutaj brak mi słów.
    Naprawdę, ten rozdział to mistrzostwo.
    Kiedy wyobraziłam sobie Stefcia, który stoi przed tymi regałami z podpaskami to autentycznie padłam ze śmiechu, poplułam klawiaturę i przeczytałam raz jeszcze. Dawno nie przeczytałam czegoś tak zabawnego, co tak skutecznie poprawiłoby mi humor.
    Dzięki dziewczyny ;-)
    Wybaczcie, że tak krótko, ale to najlepiej świadczy o tym jak wielkie wrażenie zrobiłyście na mnie tym rozdziałem. Po takiej akcji nie jestem w stanie racjonalnie myśleć, by skleić logiczny komentarz.Napiszę tylko, że kocham to opowiadanie :)
    Marzycielka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, pięknie dziękujemy. Krótki komentarz, a tyle komplementów! Cieszymy się, że się podoba!

      Usuń
  26. Hahaha umieram dziewczyno! Świetny rozdział i do tego długość wspaniała, choćbym mogła czytać i czytać! :)
    http://somethingmore1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. spóźniona, ale jestem. przez koncert mam sporo zaległości, ale już je nadrabiam. leżę i kwiczę, po przeczytaniu tego rozdziału. jest boski, czekam na następny taki sam.

    pozdrawiam gorąco, ściskam mocno i życzę oceanu weny, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ocean weny jest. Potrzebujemy więcej godzin w dobie :D

      Usuń
  28. Uwielbiam Was dziewczyny! Z rozdziału na rozdział opowiadanie jest coraz lepsze, śmieszniejsze itd. itp. Akcja z podpaskami to mistrzostwo świata! Można płakac ze śmiechu :D oby tak dalej :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozkręcamy się ;) A tak na serio, to bardzo nam miło, bo o to chodziło, żeby było lekko i śmiesznie. Kiedyś napiszę coś poważnego :D Ale jeszcze nie ;)

      Usuń
  29. Kiedy będzie następny rozdział bo już nie mogę się doczekać cały czas wchodze z nadzieją ze bd rozdział a tu dupcia blada nie ma:( Czekam z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze jest pod koniec tygodnia. W piątek albo w sobotę :) Tym razem jest małe trzęsienie ziemi i awaria utrudniająca sprawę, ale myślę, że będzie :)

      Usuń
  30. Dodajcie coś nowego! :D BŁAGAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie albo jutro albo w sobotę jeśli nam czas pozwoli ;)

      Usuń
    2. Apeluję o cierpliwość!

      Bardzo nam miło, że Wam się podoba i że czekacie na kolejne rozdziały, ale musicie mieć świadomość, że aby rozdział był na dobrym poziomie potrzebny jest czas. Żeby napisać kawałek tej długości - aby nie było w nim błędów, aby każde jedno zdanie było przemyślane i dopracowane, trzeba włożyć sporo pracy i naprawdę poświęcić temu kilka godzin.

      My piszemy wspólnie, więc dochodzi czas na przedyskutowanie różnych pomysłów i scen. Mamy też prawdziwe życie, obowiązki itp., więc nie da się publikować częściej niż raz na tydzień.

      Niecierpliwych zapraszamy do naszych innych opowiadań - linki są u góry.
      Też są fajne :)

      Usuń
  31. Jeszcze jam, jeszcze ja :D
    Komentarz pisany, jak mi montowali drzwi w mieszkaniu, więc nie gwarantuje, że w tym huku i warkocie coś mądrego naskrobałam.

    Jak dla mnie rozdział zdecydowanie wygrywa Pieter i wcale nie dlatego, że jest niby niedomyślny czy m a głupie pomysły, jak kupowanie podpasek dla żony, ale dlatego, że jest tak niesamowicie dobry i troskliwy. Dla wszystkich – dla Prędkiego, dla Kota i dla żony. Przecież on chce dobrze. Jakby mi tak ktoś powiedział, że na przykład norweskie kremy do golenia są najlepsze (choć na kosmetykach, nawet męskich my się lepiej znamy, więc może inaczej…) albo taka norweska whisky jest najlepsza, to pewnie, że bym poleciała do sklepu i chciała kupić mężowi. Jak dla mnie to zakończenie było najsłodszym dowodem na to ciepło i troskę Piotrka. Dlatego to on zdecydowanie zgarnia laur tego rozdziału, choć rozkminy Stefana odnośnie księżyca, motylków (dobrze pamiętam, że on skrzydełka motylkami nazywał) i wkładek – rozwalił mnie tym, że rozpoznał wkładki – były po prostu mistrzowskie. W sumie nigdy nie wyobrażałam sobie nawet faceta wybierającego kobiecy ekwipunek, a już na pewno nie próbowałam się domyślać, co on sobie wówczas myśli, dlatego ten fragment w wykonaniu Stefka był dla mnie po prostu rewelacyjny i w sumie pokazuje, że Marina postąpiła genialnie prosząc o to właśnie jego. Widać, że Stefek ma łeb na karku, że nawet jak się nie zna na rzeczy, to potrafi logicznie myśleć i w ogóle – Stefciu jesteś wielki i kochany, że w ogóle się na to zgodził. No ale jak mógł odmówić biednej Marinie.
    Co jednak nie zmienia faktu, że mój mistrz to troskliwy Pieter. Jak on się słodko przejął tym, że Marcin uciekł. Jak rozmyślał dlaczego i że na pewno to wina Kota – hihi, a tu wina Stefka a nie Kocura – a później jak nie słuchał żadnych ewentualnych sprzeciwów wobec tego, żeby on też jechał na lotnisko. No po prostu kochany chłopak. To jego, że on nie będzie leżał do góry brzuchem, jak Prędki się błąka sam, samotny. Ahhhh normalnie mnie chwycił za serducho. Zastanawiałam się tylko cały czas, co oni z nim zrobią na miejscu, żeby nie odkrył prawdy. No ale jak widać panowie przygotowani na wszelakie możliwości i szybciutko i względnie bezboleśnie – jedynie Sobczykowa duma nieco ucierpiała – się go pozbyli. Choć powiem, że ja to w sumie do ostatniej chwili w tej scenie na lotnisku tylko czekałam, aż Pieter coś połapie. Jak tak zakradł się po cichu i podsłuchiwał, to byłam pewna, że zaraz usłyszy coś, z czego nie będą w stanie się wytłumaczyć. No ale jak widać Pieter wierzy niemal we wszystko, a wiele teorii – często bardzo przydatnych – sam sobie wymyśla. Dzięki temu wyprawa Piotrka nie skończyła się żadna katastrofą. Marina wróciła do zespołu i wszyscy są szczęśliwi. No dobra, ja jestem szczęśliwa, bo z późniejszych wydarzeń to zapewne nikt szczęśliwy być nie może. No poza Pieterem, który kupił taki wystrzałowy prezent żonie – ale kto wie, może Justyna równie rozgarnięta i uwierzy, że te norweskie są najlepsze :D A co, najgorzej, ze one chyba nie są naprawdę norweskie tylko standardowe, więc będzie klapa. No ale to już później, w Polsce, więc Piotrek dawno zapomni, miejmy nadzieję, i nie będzie drążył, czemu Stefan mu tak powiedział.
    cdn...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i właśnie tak sobie rozmyślałam, co zrobi Marina jak, ją capnie ta nieprzyjemność. Nie wyobrażam sobie skakać… oj, ja sobie w ogóle nie wyobrażam skakać, ale w takich okolicznościach to już w ogóle masakra. No i w sumie na razie rozeszło się po kościach, powiedziała tylko, ze nie będzie trenować ani skakać, ale ciekawe jak na to Łukasz zareaguje i czy przypadkiem nie dojdzie do kolejnego wyjawienia wielkiej tajemnicy, jeśli Łukasz się uprze, że ona jednak ma skakać. No chyba, że wymyślą cos innego. W każdym razie nie zazdroszczę jej sytuacji. Ja w takie dni najchętniej zaszywam się pod kołdrą i oglądam komedie romantyczne, a ona nie dość, że musi to ukrywać, kto wie, czy nie będą jej marudzić, że ma skakać, to jeszcze ma Kocura w pokoju. Szlag może człowieka trafić przy takim zestawieniu. Mnie by trafił, jakbym skręcała się z bólu, udawała, ze nic mi nie jest i jeszcze oglądała maciejową buźkę. Bójcie się narody!
      Dlatego jestem ciekawa jak to będzie dalej.
      Ja tam uwielbiam każdą perspektywę – może poza Jaskiem, ale ja Jaśka ogólnie nie trawię i toi dlatego – i myślę, że każdy z nich wnosi do tej historii swoje trzy grosze, wiec najlepsze są takie mieszane rozdziały. Wiemy co myśli Marina, Stefek, który wie, Pieter, który nie wie, ale jest kochany, no i ktoś dla przeciwwagi, czyli Kot (ehhh ewentualnie w tym najbrutalniejszym wydaniu Jasiek) który nie wiem, ale nie jest kochany.
      No i kocham wszystko co piszecie, więc każda perspektywa mi się spodoba. Nawet Jaśka, bo w sumie mogę mieć bohatera, który jest czarnym charakterem tak dla przeciwwagi tych pieterowo-stefkowych słodkości.
      Czekam na więcej.

      Usuń
    2. Nawet nie wiesz ile radości Twoje rozmyślania mi dają :) Po pierwsze, Piotruś. Tak, tak, tak! Właśnie tak, Piotruś nie jest naiwny, głupi tylko ma dobre serce. To że wierzy we wszystko jest spowodowane tym, że w całej swojej dobroci nie dopuszcza myśli, że ktoś mógłby go oszukiwać (bo i po co?).
      Podpaski były z USZKAMI, nie z motylkami. Ale z motylkami też ładnie :)

      Więcej będzie wkrótce :)

      Usuń
  32. -Bo w Norwegii mają najlepsze podpaski :D Hahahah , dobry rozdział . Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń